Stan sezonu nagród po Złotych Globach + lista zwycięzców

Przed szóstą nad ranem polskiego czasu zakończyła się 77. gala rozdania Złotych Globów. Nagrody Hollywoodzkiego Stowarzyszenia Prasy Zagranicznej jak co roku są swoistym półmetkiem sezonu nagród i zapowiadają pewne trendy w późniejszych oscarowych rozstrzygnięciach. W tym roku bardziej niż w poprzednich latach mogą wpłynąć na nastroje członków Akademii Filmowej, bowiem głosowanie na jej łonie już się rozpoczęło i potrwa tylko do 7 stycznia. Wynika to ze skróconego kalendarza, Oscary zostaną wręczone już 9 lutego! Akademicy nie będą mogli się sugerować, jak było dotąd, nominacjami wielu gildii (w tym tych bardzo wpływowych jak Producentów, Reżyserów czy Scenarzystów). Więcej na temat procesu pisał Marcin Prymas w zapowiedzi Złotych Globów. Skupmy się jednak na kilku zjawiskach i narracjach, które pojawiły się po wczorajszej uroczystości.

1). W kategoriach aktorskich wydaje się wszystko jasne i trudno przypuszczać, że dojdzie do wielkich przetasowań. Oczywiście wśród nominowanych może dojść do kilku zmian, ale Oscary zapewne za ponad miesiąc odbiorą ci sami ludzie, którzy triumfowali tej nocy. W drugim planie tylko kataklizm mógłby zatrzymać marsz po zasłużone złote ludziki aktorów z drugiego planu: Laury Dern (Historia małżeńska) i Brada Pitta (Pewnego razu… w Hollywood). Pozycje umocnili także dotychczasowi faworyci, czyli Renée Zellweger (Judy) i Joaquin Phoenix (Joker). Oboje muszą na pewno jeszcze sporo popracować, żeby na ostatniej prostej nie wyprzedzili ich, odpowiednio, Scarlett Johansson i Adam Driver za wspaniałe role w Historii małżeńskiej Noah Baumbacha, filmie, który mimo sześciu nominacji do Globów wyszedł z gali bardzo poturbowany, tylko z jedną nagrodą.

2). Wśród aktorów, którzy zyskali dodatkowej energii należy wspomnieć Awkwafinę (Kłamstewko) i Tarona Egertona (Rocketman, trafiła tu także nagroda za piosenkę). Paradoksalnie dla tej pierwszej wcale nie musi to oznaczać pewności, że znajdzie się wśród nominowanych do Oscara. Trójka Zellweger, Johansson i Charlize Theron (Gorący temat) jest raczej nietykalna, ostatnio wzrosły szanse Saoirse Ronan (Małe kobietki), wciąż trzeba się liczyć z ulubienicą amerykańskiej krytyki Lupitą Nyong’o (To my), a w obiegu znajduje się też Cynthia Erivo (Harriet), choć ją osłabia akurat miałkość jej filmu. Inny nastrój może odczuwać Egerton, który po wielkiej akcji promocyjnej przeprowadzonej z pomocą Eltona Johna, nagle wyrósł ponad dotychczasowych rywali. Na Globach w bezpośrednim pojedynku pokonał Eddiego Murphy’ego (Nazywam się Dolemite) i Leonardo DiCaprio (Pewnego razu… w Hollywood). Wydaje się, że dołączy do Phoenixa i Drivera, a także słusznie hołubionego Antonio Banderasa (Ból i blask). To może oznaczać, że ze stawki wypadnie ktoś ze wspomnianych wyżej, Christian Bale (Le Mans ’66) lub Jonathan Pryce (Dwóch papieży). Miejsc jest tylko pięć, w tym trzy wydają się już dawno zajęte, bój toczy się o dwa pozostałe.

Brad Pitt
Brad Pitt w drodze po upragnionego Oscara

3). Absolutna porażka Netflixa stała się faktem. Po tym, jak gigant VOD wprowadził do stawki aż cztery swoje filmy (obok wspomnianych Historii małżeńskiej, Nazywam się Dolemite i Dwóch papieży mieli jeszcze Irlandczyka Martina Scorsese), w tym aż trzy w prestiżowej kategorii dramatu, wydawało się, że ten rok może należeć do nich. Jednak czy to przez spisek, czy przez odmienne gusta Hollywoodzkiego Stowarzyszenia Prasy Zagranicznej z gali czerwona N odjeżdża jedynie z dwoma nagrodami. Żadnej statuetki nie dostały dzieła Scorsese, Fernando Meirellesa ani Craiga Brewera. Aż 17 nominacji w filmowych kategoriach i tyleż w kategoriach telewizyjnych – po ogłoszeniu listy kandydatów wyglądali na króla polowania, koniec końców schwytali tylko dwie przepiórki. Globy powędrowały do Laury Dern oraz Olivii Colman (kreacja Elżbiety II w serialu The Crown). Czy to oznacza, że tak wspaniały sezon nagród będzie dla Netflixa kompletną porażką? Czy tak duża liczba filmów i gigantyczna kampania promocyjna okazała się kanibalizować? A może to nadal opór przeciw streamingowi i chęć dużych studiów do utarcia nosa młodszemu bratu? Odnotować trzeba również kuksaniec wymierzony w innego molocha współczesnej masowej wyobraźni. Disney niespodziewanie poległ w obu swoich kategoriach. Mając dwie piosenki w stawce musieli uznać wyższość (I’m Gonna) Love Me Again z Rocketmana. Jednak prawdziwym zaskoczeniem był werdykt w kategorii animacji, gdzie trzy produkcje ze stajni Myszki Miki (remake Króla Lwa, Kraina lodu 2 i faworyzowane Toy Story 4), oraz propozycja DreamWorks, Jak wytresować smoka 3, zostały zdystansowane przez budżetowo skromnego, acz najbardziej oryginalnego Praziomka ze studia Laika. Czy na Oscarach może być równie ciekawie? Może wśród nominowanych znajdzie się piękne francuskie Zgubiłam swoje ciało promowane przez Netflixa?

4). Zatrzymajmy się na moment przy telewizji. Wobec wzmiankowanej katastrofy Netflixa tort podzieliły inne telewizje. O dużym sukcesie może mówić HBO, które po chudych latach odebrało berło w serialu dramatycznym wybitną Sukcesją (okraszone nagrodą dla weterana Briana Coxa) – to pierwszy raz od 2011 i lauru dla Zakazanego imperium. Sukcesem okazał się, spodziewanie zresztą, ich miniserial Czarnobyl i grający w nim Stellan Skarsgård. Inny aktor z tej produkcji, Jared Harris (co szokujące z uwagi na jego dorobek i klasę po raz pierwszy obecny na takim rozdaniu) musiał obejść się smakiem: Złoty Glob przyznano dawno niewidzianemu w tak dobrej formie Russellowi Crowe’owi za Na cały głos stacji Showtime (w Polsce dostępny na HBO Go). Dobrą robotę wykonało w minionym roku Hulu, której szefowie mogli cieszyć się z nagród dla Patricii Arquette (The Act) i Ramy ‘ego Youssefa (Ramy). To był także wieczór BBC i Phoebe Waller-Bridge. Fleabag uznano najlepszym serialem komediowym, a jego autorkę i odtwórczynię głównej roli za aktorkę roku w tej kategorii telewizyjnej. Radość wreszcie zagościła na twarzy Michelle Williams wracająca na salony dzięki roli w Fosse/Verdon (stacja FX), którego niestety polscy widzowie nie mogli obejrzeć na żadnym z dostępnych legalnie VOD. Na tarczy wraca za to Apple, któremu mimo wprowadzenia swojego flagowego produktu, osnutego wokół #metoo The Morning Show oraz nominacji dla jego gwiazd, Jennifer Aniston i Reese Witherspoon, nie udało się nic więcej zdziałać.

Phoebe Waller-Bridge (Fleabag)
To był wspaniały rok dla Phoebe Waller-Bridge („Fleabag")

5). Najważniejsze jest jednak to, jak Złote Globy mogą zmienić dotychczasową narrację oscarową. Po dwóch bardzo prestiżowych nagrodach, za dramat roku i reżyserię dla Sama Mendesa do wyścigu poważnie dołącza produkcja Amblina, 1917. Wsparcie i wieloletnie przyjaźnie Stevena Spielberga będą nie bez znaczenia przy ostatecznym rozstrzygnięciu. Niespodziewany sukces filmu Brytyjczyka zaskoczył chyba nawet największych entuzjastów tego wojennego widowiska. Dotąd mówiło się raczej o Oscarach za zdjęcia, muzykę, kategorie dźwiękowe, teraz Mendes może liczyć na dużo więcej. Z globowej imprezy mocniejszy wyszedł Quentin Tarantino i jego dziewiąte kinowe dziecko,  Pewnego razu… w Hollywood. Nagrody za scenariusz, drugi plan dla Pitta i komedię roku, mimo przegranych w reżyserii i w pierwszym planie (Leonardo DiCaprio), udowodniły, że wyrósł na głównego faworyta do ostatecznego triumfu. Sytuacja nie jest jednak na tyle klarowna, żeby przekreślić szanse Jokera, bagatelizowy już niesłusznie w Wenecji i na Camerimage, z obu wyjechał odpowiednio ze Złotym Lwem i Złotą Żabą. Nawet pobity zupełnie wczoraj Irlandczyk może ugryźć w ostatniej chwili. A w powietrzu, mimo że na Globach zdobył tylko nagrodę dla najlepszego filmu zagranicznego, wisi sensacja i niespodzianka w postaci zdystansowania reszty stawki przez koreański hit, Parasite. Bong Joon-ho nie tylko podbija salony i talk-showy, ale jego film, który przypomnę wygrał wybornie obsadzony konkurs główny festiwalu w Cannes, pokonując choćby Tarantino, został w Stanach na wszystkie sposoby doceniony, tak przez krytyków, jak i publikę. Jedno jest pewne: czeka nas szalenie ciekawy finisz sezonu nagród.


Pełna lista zwycięzców:

FILM DRAMATYCZNY: „1917”

FILM KOMEDIOWY LUB MUSICAL: „Pewnego razu… w Hollywood”

REŻYSERIA: Sam Mendes („1917”)

SCENARIUSZ Quentin Tarantino ( „Pewnego razu… w Hollywood”)

AKTORKA W FILMIE DRAMATYCZNYM: Renée Zellweger („Judy”)

AKTOR W FILMIE DRAMATYCZNYM: Joaquin Phoenix („Joker”)

AKTORKA W KOMEDII LUB MUSICALU: Awkwafina („Kłamstewko”)

AKTOR W KOMEDII LUB MUSICALU: Taron Egerton („Rocketman”)

AKTORKA DRUGOPLANOWA: Laura Dern („Historia małżeńska”)

AKTOR DRUGOPLANOWY: Brad Pitt („Pewnego razu… w Hollywood”)

MUZYKA: Hildur Guðnadóttir („Joker”)

PIOSENKA: „I’m Gonna Love Me Again” („Rocketman”)

FILM ZAGRANICZNY: „Parasite”

FILM ANIMOWANY: „Praziomek”

SERIAL DRAMATYCZNY: „Sukcesja”

SERIAL KOMEDIOWY: „Fleabag”

FILM TELEWIZYJNY LUB SERIAL LIMITOWANY: „Czarnobyl”

AKTORKA W SERIALU DRAMATYCZNYM: Olivia Colman („The Crown”)

AKTOR W SERIALU DRAMATYCZNYM: Brian Cox („Sukcesja”)

AKTORKA W SERIALU KOMEDIOWYM LUB MUSICALU: Phoebe Waller-Bridge („Fleabag”)

AKTOR W SERIALU KOMEDIOWYM LUB MUSICALU: Ramy Youssef („Ramy”)

AKTORKA W SERIALU LIMITOWANYM ALBO FILMIE TELEWIZYJNYM: Michelle Williams („Fosse/Verdon”) 

AKTOR W SERIALU LIMITOWANYM ALBO FILMIE TELEWIZYJNYM: Russell Crowe („Na cały głos”)

AKTORKA DRUGOPLANOWA W SERIALU, SERIALU LIMITOWANYM ALBO FILMIE TELEWIZYJNYM: Patricia Arquette („The Act”)

AKTOR DRUGOPLANOWY W SERIALU, SERIALU LIMITOWANYM ALBO FILMIE TELEWIZYJNYM: Stellan Skarsgård („Czarnobyl”)

NAGRODA IM. CAROL BURNETT: Ellen DeGeneres

NAGRODA IM. CECILA B. DEMILLE’A: Tom Hanks

Maciej Kowalczyk
Maciej Kowalczyk