Chłop z wozu, babie lżej – recenzja filmu „Po miłość”

Zwiastun najnowszego filmu Andrzeja Mańkowskiego (Rubinowe gody, Tournée) wygląda trochę jak zapowiedź najgorszego filmu roku, pretendującego do nagrody Wielkiego Węża. Widmo grubej krechy, dosłowności i utopionej w alkoholu prowincji każe przypuszczać, że jest to „kolejny” obraz biednej Polski, zjadającej od pierwszego do pierwszego własny ogon w awanturniczo-rodzinnym tangu. Pozory mają jednak to do siebie, że lubią mylić – i mimo że reżyser nie przebiera w środkach, to owej umęczonej Polsce pozwala w końcu wstać z kolan.

Życie Marleny (Jowita Budnik) skrojone jest według mało zaskakującego szablonu: praca fizyczna w charakterze sprzątaczki w lokalnej szkole, a po siedemnastej powrót do męża alkoholika. Zbigniew (Artur Dziurman) codziennie obiecuje, że to już ostatni raz, że od jutra nie pije, ale mimo usilnych starań, za każdym razem, kiedy w pobliżu znajdzie się jego kumpel od kielicha, Waldek (Lech Dyblik), mężczyzna zapomina o wcześniejszych deklaracjach. Na nic też się zdają starania trzymającego pieczę nad wsią proboszcza (Andrzej Gałła), beznamiętnie powtarzającego, że wina zawsze leży pośrodku, a odejście od męża jest wielkim grzechem. W międzyczasie koleżanka Marleny z pracy, Kinga (Patrycja Ziniewicz), zaznajamia ją z obsługą smartfonu i różnorakimi portalami. Życiowe przygnębienia i brak rozwojowych bodźców, owocują szybką fascynacją nowym medium. Wśród zalewu bezpośrednich wiadomości o mocno seksualnym podłożu, kobieta trafia na tę od Bruna (Mamadou Ba), mieszkańca Senegalu, któremu jej usta kojarzą się z czerwienią narodowej flagi. Od słowa do słowa, a po drugiej stronie od jednej pijackiej awantury do drugiej, nasza spragniona autentycznie partnerskiej relacji bohaterka zaczyna coraz poważniej rozważać związek z nowo poznanym człowiekiem, komplementującym jej ciało i urodę, śpiewającym o miłości i wyznającym co chwila uczucia. Grzybków w tym barszczu jest dużo więcej – ale spokojnie, wszystkie są pod narracyjną kontrolą.

Chciałoby się zmienić słowa znanej piosenki na „bo męska rzecz być pijanym, a kobieca – wiernie czekać” – w tym przypadku na przysłowiowe dojście do ściany, czyli punkt, po którym następują narodziny samoświadomości tragicznej sytuacji i podejmowane są kroki w kierunku leczenia i zdrowienia. Póki co Zbigniewowi przyglądamy się jednak równie bezradnie, co Marlena. Odwyk na wsi nie jest w końcu dalej tematem zbyt popularnym. Alkoholizm, stała wrośnięty w nasz krajobraz, jest chorobą trawiącą Polskę najbardziej i nie dziwi, że w co drugiej rodzimej produkcji ma swoje zaszczytne miejsce. Nie jest to jednak film stricte o piciu – Po miłości jest przede wszystkim uniwersalnym portretem ludzi uwikłanych w swoje własne wybory. O ile ich dokonaniu towarzyszyły dobre intencje, o tyle konsekwencje były niemożliwe do przewidzenia. Nie znamy przyszłości, nie wiemy jak zmieni się struktura naszych relacji z najbliższymi, jakiemu przetasowaniu ulegną wzajemne priorytety. Przywiązanie i nadzieja na lepsze sprzyjają zaś obudzeniu się z ręką w nocniku, kiedy to lepsze jest osiągalne już jedynie radykalnymi metodami.  

Tło namalowane jest tu subtelnie, acz wymownie. Nie dominuje nad postaciami, nie odbiera im scenicznego miejsca. Reżyser ma też więcej łaski dla prowincji niż większość rodzimych twórców – nie wyśmiewa niedostatków, nie przypina niepotrzebnych i krzywdzących łatek, nie dzieli na białe i czarne. Przygląda się też Kościołowi Katolickiemu – z jednej strony szukającemu pocieszenia dla grzesznych, czyli współczucia dla nieobyczajnego zachowania jednej z parafianek, z drugiej ciągle wymierzającemu ostrze patriarchatu w kobiety. Ucieczka przed rzeczywistością, na którą nie ma się wpływu, w wirtualny świat stwarzający pozory kontroli, wydaje się znanym nam wszystkim scenariuszem. Do tego dochodzą internetowe oszustwa bazujące na łatwowierności marzycieli. Punktowanie naiwności nie jest jednak na miejscu – w końcu jak pisał w Eneidzie Wergiliusz „głód to zły doradca”.

Mańkowski do zobrazowania jakże delikatnej tkanki zagubienia ludzkiej egzystencji wybrał dosyć łopatologiczne i kontrastowe narzędzia, co może uwierać, szczególnie poszukiwaczy filmowych metafor i subtelności, jednak jest w tym szaleństwie metoda. Dosłowność koresponduje bowiem z przaśnością przedstawionego świata i jego bohaterów. Marlena jest w końcu kobietą prostą, mającą, jak my wszyscy, przeszłość wypełnioną marzeniami i teraźniejszość, jak wielu z nas, naznaczoną bólem i bezsilnością – czy to wobec pijackich wybryków męża czy całej otaczającej ją mentalności, w której egzotyczne gruszki na wierzbie jawią się jako jedyny wybawiciel. Kto jest bez winy, niech pierwszy rzuci w nią kamieniem. Oczywiście historia ta mogła być ubrana w artystyczny płaszcz niedopowiedzeń i rozdygotanej powolności, ale paradoksalnie to kiczowate przerysowanie sprzyja wymowie i nadaje obrazowi charakteru oraz niepowtarzalnego, zapadającego w pamięć rysu.

W innych okolicznościach za brak niuansów ciskałabym słownymi gromami, ale coś mnie w tym filmie kupiło. Być może szczerość oddana zarówno historii, jak i bohaterom. Być może Jowita Budnik, którą uwielbiam od lat i której niedosyt w polskim kinie jest zawsze odczuwalny. Jej postać to wybuchowa mieszanka radości, nadziei, łez i zwątpienia – a wszystko to pozbawione jest póz i leży niewiarygodnie blisko skóry. Reszta aktorskiej załogi też spisała się na medal, szczególnie Dziurman, nie przesadzający w swojej kreacji, ale ciągle mający w oku ten „zły błysk”. A być może sama historia o odzyskiwaniu wolności, o narodzinach świadomości, podlana tak obficie sercem i emocjami, że teoretycznie powinna być niestrawialna. Dużo jest tutaj tonów zbyt mocnych, ale błądzenie w materii uważam dalej za rzecz równie wartościową, co ugrzecznione, wysublimowane koncepty, chłodne w swojej doskonałości. Nie mogłam też oprzeć się wrażeniu, że sporo jest w tym obrazie puszczania oka do widza, odbarczającego z dramatycznej powagi i pochopnych klasyfikacji.  

Agnieszka Pilacińska
Agnieszka Pilacińska

Po miłość / Pour l’amour
Tytuł oryginalny:
Po miłość / Pour l’amour

Rok: 2021

Kraj produkcji: Polska

Reżyseria: Andrzej Mańkowski

Występują: Jowita Budnik, Artur Dziurman, Mamadou Ba, Patrycja Ziniewicz

Dystrybucja: Galapagos Films

Ocena: 3/5

3/5