Smutne piękno – recenzja filmu „Pieśni ziemi” – Krakowski Festiwal Filmowy

Jeśli potraktować Pieśni ziemi Margreth Olin jako list miłosny do natury, to z pewnością nie mamy do czynienia z romantycznym peanem zdradzającym onieśmielenie majestatem, a raczej przyglądamy się zadumie nad nierozerwalnością współistniejących ze sobą sfer życia i śmierci. Ten audiowizualny poemat nie jest kolejnym mniej lub bardziej alarmistycznym wezwaniem do mówienia o powadze kryzysu klimatycznego. To osobliwe archiwum pulsujące życiem i jednocześnie zmagające się z przemijalnością w przeróżnych skalach, od skali lokalnej (drogocenne chwile z rodzicami w podeszłym wieku spędzane na krajoznawczych spacerach) po globalną (pamięć o osuwiskach z Ramnefjellet oraz szkodach, jakie spowodowała fala pływowa z Lovatnet, która dosłownie zmiotła z powierzchni całe rodziny i wioski).

Uwzględniając cykliczność pór roku w narracyjnej strukturze obrazu, autorka próbuje podtrzymać więź z istotą zamieszkiwanego miejsca, ale przede wszystkim relacje z najbliższymi poprzez odszukanie doświadczeniowej wspólnoty pośród gór i innych równie zdradzieckich miejsc. Można wręcz czasem ulec wrażeniu, że czynność chodzenia pobudza wszelką aktywność wewnętrzną. Zadaniem filmowczyni jest zmaterializować Oldedalen i tę „idylliczną” dolinę w północno-zachodniej Norwegii, gdzie od wielu pokoleń żyła jej rodzina, gdzie także sama dorastała (i dokąd wraca wielokrotnie) – pomyśleć w kategoriach domu, ale takiego, który nie gwarantuje poczucia bezpieczeństwa. Poetyka dokumentu nie może całkiem pominąć ludzkiego obserwatora, zmiana doświadczana jest więc w przelotny i fragmentaryczny sposób w monumentalnych ujęciach z lotu ptaka oraz poprzez baczne doglądanie flory i fauny z bliskiej odległości. Do doniośle rozumianego piękna wdziera się wizja zalęknienia, sprawiając, że przedstawiona natura nigdy nie zostaje w pełni „zakonserwowana” lub unieruchomiona, jakby była wyłącznie malowniczym pejzażem do podziwiania na dużym ekranie.

Pieśni ziemi

Dla Timothy’ego Mortona piękno łączy się z pozbawionym przemocy doświadczeniem bliskości śmierci, ostrzeżeniem, że jest się kruchym jak wszystko inne we wszechświecie1. Kantowska konceptualizacja piękna, z którą polemizuje autor ciemnej ekologii (dark ecology), odnosiłaby się do tego, „co wyobrażone jest bez pojęć jako przedmiot powszechnego upodobania”2. Piękno czy wzniosłość byłyby czymś w rodzaju dostrojenia, gdyż nie dają się sprowadzić do samej zmysłowości, która może się okazać zwodnicza. W pewnym sensie przedpojęciowe piękno natury, obdarzonej przez bohaterów dokumentu uczuciem „pierwszej miłości”, wiąże się z tym szczególnym subiektywnym rezonowaniem, którego nie można narzucić innym, ale składa się na ów ideał tworzący konieczne i uniwersalne zadowolenie. Muszę wykonać tutaj ważną woltę, bo doświadczanie piękna w Pieśniach ziemi przepełnia dreszcz grozy oraz rodzaj trudnego do nazwania przekonania, że to, co próbujemy doraźnie złapać, niedługo obróci się wniwecz.

Cofający się lodowiec pozostawia charakterystyczne ślady własnej działalności, co staje się motywem przewodnim rozsianym w różnych partiach filmowej wędrówki. Wypływające wodospady odsłaniają dotąd niewidywane zbocza, co wstrząsa zastanym układem oraz inwazyjnie oddziałuje na krajobraz fiordów. Dźwięk nieznośnego skrzypienia grubo zalegającej warstwy śniegu zakłóca niezwiastujące nic dobrego chwile ciszy. Poleganie na „zbawczej” roli piękna wiedzie ku zbyt łatwemu uleganiu przekonaniom, że przyroda jest jedynie statycznym tłem dla ludzkich spraw, podczas gdy jak wszystkie inne formy życia, byty nieożywione, tworzywa sztuczne, wpleceni jesteśmy bowiem w wzajemne połączenia z wszystkim tym, co składa się na nasze otoczenie.

Patryk Ciesielczyk
Patryk Ciesielczyk

T. Morton, Realist Magic. Objects, Ontology, Causality, Ann Arbor 2013, s. 205.

2 I. Kant, Krytyka władzy sądzenia, tłum. J. Gałecki, Warszawa 1986, s. 74.

Pieśni ziemi plakat

Pieśni ziemi

Tytuł oryginalny:
Fedrelandet

Rok: 2023

Kraj produkcji:

Reżyseria: Margreth Olin

Dystrybucja: Krakowska Fundacja Filmowa

Ocena: 3,5/5

3,5/5