Festiwal Pięć Smaków – filmy tylko w kinie

12 listopada o 12:00 posiadaczki i posiadacze karnetów kino+online i dziennikarskich akredytacji na festiwal Pięć Smaków będę mogli rezerwować miejsca na seanse. Poniżej lista wszystkich filmów do zobaczenia tylko w kinach (Muranów i Kinoteka), a tymczasem podpowiadam, których spośród nich z pewnością nie chcecie przegapić.

1982: NOMAD 🇭🇰 (reż. Patrick Tam)
1984: LEGENDA SYRENY 🇯🇵 (reż. Toshiharu Ikeda)
1984: SHANGHAI BLUES 🇭🇰 (reż. Tsui Hark)
2006: THE HOST: POTWÓR 🇰🇷 (reż. Bong Joon-ho)
2023: ŻYCZĘ CI DOBRZE 🇭🇰 (reż. Sasha Chuk)

2023: POŻYCZONY CZAS 🇨🇳 (reż. Choy Ji)
2023: STRANGER EYES 🇹🇼/🇸🇬 (reż. Yeo Siew Hua)
2024: SHAMBHALA 🇳🇵 (reż. Min Bahadur Bham
2024: BEZTROSKIE DNI 🇨🇳  (reż. Liang Ming)
2024: SIEDZIAŁA JAK KAŻDA INNA 🇨🇳 (reż. Youjia Qu)

Shambhala_main

Na początek prawie trzygodzinna monumentalna SHAMBHALA 🇳🇵, czyli pierwsza nepalska produkcja, jaką zaproszono na Berlinale i to w dodatku od razu do konkursu głównego. Film Mina Bahadura Bhama powstawał w najwyżej położonej wsi świata (ponad 4200 m n.p.m.), a na ekranie zobaczymy niemal wyłącznie naturszczyków z regionu. W himalajskiej osadzie w regionie Dolpa, gdzie obowiązuje poliandria, ciężarna kobieta Pema (Thinley Lhamo) pozostaje w związku z trzema braćmi. Pewnego dnia zostaje wystawiona na ciężką próbę wobec tajemniczego zniknięcia jednego z mężów. Rusza w podróż wraz ze swym szwagrem-małżonkiem. Podczas wyprawy oboje poznają prawdę o sobie. Oprócz historii silnej kobiecej bohaterki odsłaniającej przed resztą świata unikalną kulturę Nepalu w Shambhali za pewnik trzeba brać piękne wysokogórskie zdjęcia. Samo miejsce kręcenia zapewnia zapierające dech w piersiach krajobrazy, a Bham zaangażował jako operatora Kazacha Aziza Zhambakiewa, który wcześniej odpowiadał choćby za Lekcje harmonii (2013), błyskotliwy debiut swego rodaka Emira Baigazina. Reżyser w wywiadzie dla This Week in Asia orzekł, że „Film jest zwieńczeniem moich refleksji i zainteresowań tematem duchowości, reinkarnacji i poliandrii, czyli kultury, którą widziałem, dorastając w Mugu w północno-zachodnim Nepalu”.

Stranger Eyes

O najwyższe laury, choć tym razem na festiwalu w Wenecji, walczyło STRANGER EYES 🇹🇼/🇸🇬, stworzone przez dobrze znanego z Pięciu Smaków Yeo Siewa Hua (Wyśniona kraina z 12. edycji, obecnie dostępna na Netfliksie / NASZA RECENZJA). Dzieło Singapurczyka, jak pisała w zapowiedzi przed Biennale Anna Strupiechowska, „porusza temat inwigilacji w Internecie. (…) Opowieść rozpoczyna się, kiedy po zaginięciu córeczki ojciec otrzymuje nagranie ze swojego prywatnego życia od tajemniczego podglądacza, w wyniku czego podejmuje śledztwo na własną rękę”. Jak mówił sam reżyser w wywiadzie dla „Screen Daily”: „Żyjemy w chwili, w której to, co widzimy, i to, co jest rzeczywiste, współistnieje w wielkim napięciu. Nie przeżywaliśmy do tej pory czasów bardziej intensywnych niż obecnie, gdy jesteśmy uwiązani za pomocą technologii i obserwowani na taką skalę przez państwo, duże korporacje i siebie nawzajem. Chyba nie jesteśmy świadomi, jak takie życie nas kształtuje jako ludzi”.

W sekcji konkursowej (Nowe Kino Azji) wypatrzyłem BEZTROSKIE DNI 🇨🇳, najnowsze dzieło Lianga Minga. Chińczyk powraca na festiwal po bardzo udanym „pobycie” w 2020 roku, gdy w ramach edycji z przyczyn pandemicznych tylko domowej zachwycił swym debiutem pt. Ząb mądrości (NASZA RECENZJA). Ania Grudziąż pisała o nim tak: „niepokorne, odważne pod względem politycznym i obyczajowym. Dzieje się w nim wiele, a jednocześnie atmosfera jest niezwykle senna”. Drugi film w dorobku Minga, jak zaświadczają organizatorzy, „ugruntował jego reputację jako twórcy, którego filmy charakteryzują się subtelną narracją i emocjonalną głębią”. Ponownie na protagonistkę wybiera młodą kobietę z rubieży. Tym razem z pokrytego śniegiem regionu Heilongjiang przenosimy się do podupadającej metropolii Shenyang, gdzie mieszka 25-letnia Xu Lingling. Jedna tragedia (śmierć matki) goni kolejną (mocznica, czyli przewlekła niewydolność nerek) wywołuje w bohaterce potrzebę kontaktu z dawno niewidzianym ojcem oraz przyjaciółką Tan Na i kolegą z klasy Zhao Dongyangiem. Wspólnie podejmą podróż  do Shanhaiguan, dawnej twierdzy, gdzie kończy się wschodni kraniec Wielkiego Muru Chińskiego, a zarazem miejsca, gdzie zbiegły się ich losy.

Aż cztery obrazy z szeroko rozumianej klasyki mogą Wam umknąć, jeśli nie wybierzecie się do kin, a ja bym chciał przybliżyć trzy z nich. W sekcji Focus: Środowisko („portret relacji człowieka z naturą w obliczu palących problemów współczesnego świat”) znajdziecie słynne THE HOST: POTWÓR (2006) 🇰🇷, najbardziej dochodowy film na rodzimym rynku autorstwa Bonga Joon-ho. Familijny monster movie, łączący gatunkową dezynwolturę z krytycznym spojrzeniem na koreańskie społeczeństwo i panoszenie się amerykańskiego patrona. Dziś uznany autor nagrodzonego Oscarami i Złotą Palmą Parasite już na tamtym etapie udowadniał możnym producentom z Hollywood, że nie zawsze wysoki budżet potrzebny jest do stworzenia wciągającego widowiska. Sam ułożył choreografię ruchów monstrum, a efekty specjalne zlecił firmie z Nowej Zelandii. Efekt końcowy nie tylko przypadł do gustu publiczności, ale był szeroko doceniany, m.in. na prestiżowym festiwalu w Sitges czy w Hongkongu (Asian Film Awards).

W tej samej sekcji znalazł się także, bodaj ulubiony film jej kuratora Łukasza Mańkowskiego, polecany przy każdej możliwej okazji w kuluarach, czyli kultowa LEGENDA SYRENY (1984) 🇯🇵. Obraz w reżyserii Toshiharu Ikedy, zaczynającego karierę od erotyków pinku eiga, jawi się jako pełnokrwiste kino zemsty. Realizująca ją Migawa, poławiaczka morskich pereł, która straciła świeżo poślubionego męża na skutek niecnych działań firmy deweloperskiej, dybiącej na miejscowe wybrzeże. Pomocy w jej planie udzieli wierny harpun oraz siły natury. W tej misji musi nie tylko pomścić ukochanego, ale i uratować biosferę przed budową elektrowni atomowej. Film legendarnego studia Art Theatre Guild odznacza się, jak piszą organizatorzy, realizacją „w specyficznej estetyce, z wyrazistym sound designem, ale i elementami kina eksploatacji, gdzie erotyka towarzyszy sugestywnym obrazom przemocy rodem z kina yakuzowskiego”. Szczególną uwagę zwróćcie na niezwykłą muzykę Toshiyuki Hondy.

Ostatnią z przypomnianych przez azjatyckie święto kina perełek jest SHANGHAI BLUES (1984) 🇭🇰. Stoi za nią Tsui Hark, reżyser i producent pochodzenia wietnamskiego, prawdziwa legenda branży hongkońskiej i chińskiej, . Współtworzył tamtejszą Nową Falą, a następnie stał się odkrywcą i opiekunem całej rzeszy talentów z Pachnącego Portu oraz sam dorobił się renomy skutecznego filmowca wysokobudżetowego. W jednym ze swych wczesnych dokonań Hark spogląda na ogarnięty wojną Szanghaj. W 1937 roku podczas nalotu japońskich bombowców na miasto, szukając schronienia pod mostem Suzhou poznają się Kwok-man i Aak-suk. Z powodu ciemności oboje nie widzą nawet swych twarzy, ale przysięgają sobie, że odnajdą się w tym samym miejscu, gdy zawierucha wojenna przeminie. Mija dziesięć długich lat, a oboje znowu są blisko siebie, lecz o tym nie wiedzą. Przyjęta przez Harka konwencja komedii romantycznej (napędzana także przez slapstickowe dynamo) podpowiada pewne rozwiązania akcji, ale przecież lepiej przeżyć razem na sali kinowej. W pełnej muzyki i barw opowieści zagrała m.in. Sylvia Chang, mająca już wówczas za sobą rolę u takich twórców jak Edward Yang, King Hu czy Ann Hui.

Maciej Kowalczyk
Maciej Kowalczyk