W Konkursie Głównym festiwalu Millennium Docs Against Gravity znalazła się Ostatnia wyprawa w reżyserii Elizy Kubarskiej. Autorka cenionych dokumentów Co wydarzyło się na wyspie Pam? (2010), Badjao. Duchy z morza (2014) i Ściana cieni (2020) tym razem mierzy się z postacią Wandy Rutkiewicz, wybitnej polskiej himalaistki, która w 1992 roku zaginęła podczas próby zdobycia Kanczendzongi, trzeciego najwyższego szczytu świata (8586 m n.p.m.).
Kubarska, sama zapalona podróżniczka i alpinistka, długo szykowała się do filmu na temat sławnej poprzedniczki. Najpierw uzyskała dostęp do przepastnego archiwum Rutkiewicz. Jak opowiadała magazynowi „Na Szczycie”: „Postanowiłam to wszystko zdigitalizować. Było tam mnóstwo kaset wideo, taśmy 16 mm, dokumenty wyprawowe, różne maszynopisy, pisma i kasety magnetofonowe, które okazały się wielkim skarbem. Do tego pocztówki, bardzo dużo listów i zdjęć, w tym slajdy z Everestu z 1978 roku”. Dokumentalistka ponadto korzystała ze zbiorów Telewizji Polskiej (m.in. program Dwie Wandy prowadzony przez Włodzimierza Szaranowicza i Dariusza Szpakowskiego czy kultowe 100 pytań do…) oraz nagrała wypowiedzi m.in. jej siostry Janiny Fies i menadżerki Marion Feik, oraz jej kolegów po fachu, a przy okazji uznanych wspinaczy: Reinholda Messnera i Krzysztofa Wielickiego.
Ostatnia wyprawa zaczyna się niczym kryminał. Reżyserka prowadzi własne śledztwo w Himalajach. Przeczesuje stare dokumenty, wypytuje świadków, bada wątki i szuka nowych tropów. U podstaw tych działań leży tajemnica przepadnięcia Wandy Rutkiewicz 12 maja 1992 roku. Jej ciała nigdy nie odnaleziono, a wielu sądzi wręcz, że wykorzystała atak na Kanczendzongę, żeby zniknąć i ukryć się w klasztorze buddyjskim. Tę teorię wyznawała jej matka i przyjaciółka Ewa Matuszewska. Człowiek, który widział ją ostatni żywą w drodze na szczyt, Meksykanin Carlos Carsolio twierdził, że nie miała do czego wracać, że jej relacje były zerwane. Kubarska dociera do szerpów, pasterzy jaków, mnichów i miejscowych urzędników. Któryś z nich widział podobną kobietę, inny nic nie pamięta, kolejny jest przekonany, że gdzieś się ukryła. Przypominają też, że góra nazywana przez nich Pięć Skarbów pod Wielkim Śniegiem jest święta. Według lokalnej mitologii w jej okolicach żyje Dzö-nga (bóstwo, zwane też demonem, u nas znane jako Yeti), a wewnątrz znajduje się dolina nieśmiertelności (Śambhala). Siłą rzeczy detektywistyczne zacięcie reżyserki musi ustąpić pod naporem zbyt wielu domysłów, ale staje się niezłym przyczynkiem do eksplorowania biografii wspinaczki. Skoro nie wiadomo, czy naprawdę zniknęła w ukochanych Himalajach, to może uda się dociec, jak dotarła do tego miejsca w swoim życiu.
Autorka K2. Dotknąć nieba próbuje naszkicować w półtoragodzinnym dokumencie portret Rutkiewicz, ale oczywiście musi stosować elipsy, skróty, przemilczenia potężnych fragmentów jej biografii. Skupia się raczej na późnych dokonaniach i konfliktach z polskim środowiskiem wspinaczkowym, pokrótce wyliczając wcześniejsze sukcesy czy zdradzając skrawki z życia prywatnego. W takim razie dwa słowa o bohaterce (tu opcja lapidarna): urodziła się w Płungianach (dziś na litewskiej Żmudzi), a dzieciństwo miała naznaczone tragediami – jej 7-letni brat Jurek zginął rozszarpany podczas zabawy niewypałami, a niedługo potem od rodziny odszedł ojciec (w 1972 roku Zbigniewa Błaszkiewicza brutalnie zamordowano). Na Politechnice Wrocławskiej z powodzeniem grała w siatkówkę (otarła się nawet o kadrę), ale nie była nigdy stworzona do sportów drużynowych. Miała co prawda dyplom inżyniera-elektronika i rozpoczęła pracę w Instytucie Automatyki Systemów Energetycznych, jednak szybko straciła głowę dla gór. Już podczas studiów wspinała się w Karkonoszach i Tatrach. Następnie zaczęła zdobywać szczyty w Alpach oraz, co przysporzyło jej niezwykłą popularność i zagranicznych sponsorów, w Norwegii (m.in. Trollryggen). Razem z Haliną Krüger-Syrokomską trafiły na okładkę „Alle Menen”, tamtejszego „Playboya”, w stroju alpinistycznym i pełnym rynsztunku. Potem już sportowa ambicja podpowiadała tylko coraz wyższe cele: Pamir, Hindukusz i w końcu Karakorum i Himalaje.
Kobiecy alpinizm był wówczas młodą dyscypliną, a Rutkiewicz nie miała wątpliwości, że może prześcignąć rodaków. W 1975 została kierowniczką złożonej wyłącznie z kobiet wyprawy na Gaszerbrum III (7952 m n.p.m.), ale losy potoczyły się tak, że pierwszego zdobycia tego szczytu dokonał mieszany polski zespół (kontrowersje z tym związane odnotował dokument Andrzeja Zajączkowskiego pt. Temperatura wrzenia). Po tym gorzkim sukcesie przyszły jednak kolejne o wiele słodsze: 16 października 1978 stanęła jako pierwsza osoba z Polski, pierwsza Europejka i trzecia kobieta na świecie na najwyższym szczycie świata. Pech chciał, że jej wyczyn przyćmił dokonany w ten sam dzień… wybór Karola Wojtyły na papieża Jana Pawła II. Po Mount Everest (8848 m n.p.m.) zdobyła jeszcze siedem ośmiotysięczników, w tym najbardziej mordercze K2 (8611 m n.p.m.), jako pierwsza kobieta i pierwsza osoba z Polski.
W filmie Kubarskiej nie mówi się o tak skomplikowanej sprawie jak finansowanie wypraw wysokogórskich. Sama Rutkiewicz odpowiadała kiedyś dziennikarzom, że pierwsze wyjazdy opłacano z dotacji państwowych, funduszy klubów wspinaczkowych, federacji (od 1974 Polski Związek Alpinizmu), a także pieniędzy fabryk czy prywatnych wpłat takich mecenasów jak doktor Julian Godlewski (dewizy!) i zagraniczni uczestnicy (wkład własny: od 4 do 6 tysięcy dolarów). W końcu minister finansów Marian Krzak przyznał himalaistom specjalny grant, od jego nazwiska nazywany „krzakówką” (25 tysięcy dolarów rocznie na ekspedycje środowiskowe). Wyprawy centralne (czyli te, na których de facto podejmowano zdobywanie nowych szczytów) wymagały zdobycia sponsorów, z publicznej kasy nie wypłacano żadnych środków na ten cel. Zostawiono jednak furtkę, bo we wspomnianych klubach można było prowadzić działalność gospodarczą, co przejawiało się np. tym, że ich członkowie dorabiali sobie, malując kominy (tak wiele wyjazdów opłacili Jerzy Kukuczka czy Krzysztof Wielicki). Wandę Rutkiewicz ominął ten los, bo jako pierwsza (znowu!) w Polsce sprofesjonalizowała himalaizm: zrobione w górach zdjęcia i filmy sprzedawała telewizji (nie tylko rodzimej, bo chętni byli choćby Austriacy), jeździła z wykładami, a dzięki swej niemieckiej menadżerce Marion Feik (co wówczas też było dla wspinaczy novum) znalazła zagranicznych sponsorów (m.in. Vaude, Rossignol).
W 1990 roku Rutkiewicz zapragnęła doścignąć inne legendy tej dyscypliny, Jerzego Kukuczkę i Reinholda Messnera, wówczas jedynych zdobywców Korony Himalajów i Karakorum (czternaście ośmiotysięczników), a w ramach swej „Karawany do marzeń” zamierzała wbić platynę w ciągu rekordowych 12 miesięcy*. Zostało jej wówczas osiem gór do zdobycia, Kukuczka finiszował taką liczbę przez trzy lata, Włoch aż pięć lat. Rutkiewicz zbliżała się do pięćdziesiątki i jak podkreślali koledzy jej podejścia były coraz wolniejsze. Z Ewą Pankiewicz zdobyła Gaszerbrum I (8068 m n.p.m.), a samotnie Czo Oju (8188 m n.p.m.) i Annapurnę (8091 m n.p.m.). Ten drugi atak był kwestionowany przez środowisko, w tym przez kierownika wyprawy Krzysztofa Wielickiego. Polski Związek Alpinizmu uznał Wandzie tę górę, lecz nieufność i zadra zostały. Do dziś wielu starszych wspinaczy wątpi w tamten sukces. Wydaje się, że właśnie ta kontrowersja zbliżyła Elizę Kubarską do swej bohaterki. Sama przed laty została pomówiona: po tym, jak ze swym mężem Davidem Kaszlikowskim (po raz drugi) wspięli się w 2009 roku na Fjord Torssukattak na Grenlandii (uwiecznili ten wyczyn w filmie Co wydarzyło się na wyspie Pam?), a ich osiągnięcie (nowa trasa na Golden Lunacy z 2007 roku) i samą relację skrytykowała Joanna Onoszko w Sekretnym życiu motyli. Para poszła do sądu i wygrała, ale po drodze straciła prestiżową nagrodę Jedynki, mnóstwo przyjaciół i nerwów. Jak opowiadała Kubarska w wywiadzie z Marcinem Radomskim, doskonale rozumiała, jak mogła czuć się Rutkiewicz w 1991 roku, bo sama przez dekadę musiała znosić kłody rzucane pod nogi przez środowisko. Z niespotykanie długiego jak na nią listu do Marion Feik wiemy, że Annapurna była dla słynnej himalaistki wielkim zawodem względem kolegów, pojechali tam razem jako przyjaciele, rozstali się jak wilki. Oskarżała w nim o zawiść Wielickiego, swego zresztą ucznia, którego tym szczytem dogoniła w ośmiotysięcznikach.
Krzywda wyrządzona wówczas Rutkiewicz odbiła się znacząco na jej psychice, już i tak bardzo nadwątlonej przez żałobę po swym ukochanym, Kurcie Lyncke-Krugerze, neurochirurgu z Berlina, który na jej oczach w lipcu 1990 roku zginął podczas wspinaczki na Broad Peak. Przed feralną, jak się okazało, wyprawą na Kanczendzongę alpinistka miała mieć w oczach autodestrukcję (jak twierdzi Anna Kamińska, autorka bestsellerowej książki Wanda. Opowieść o sile życia i śmierci), a lekarz badający ją przed wyjazdem zlecił dodatkowe badania (USG wykazało zmiany w jamie brzusznej). Kiepski stan zdrowia potwierdzał też Arek Gąsienica-Józkowy, zauważając, że Wanda była opuchnięta (więcej w Przeglądzie Sportowym). Dokument Kubarskiej staje w pół drogi na szczyt, jej wzmiankowane śledztwo trwa za krótko, żeby doszła do prawdy o tym, czy Rutkiewicz w maju 1992 roku zaginęła w Himalajach, czy może jednak do dziś się gdzieś ukrywa. Czasu wystarczyło, żeby naskórkowo przedstawić tę fascynującą postać, z jej ego, niespotykaną ambicją i kreatywnością. Powstał biopic o wolności i poszukiwaniu własnej drogi (na szczyt), ale gubi się w nim nieco sama bohaterka. Być może, żeby uczciwie przedstawić taką gigantkę jak Wanda Rutkiewicz, trzeba jednak dobrze dofinansowanego miniserialu.
* Po latach okazało się, że planowany wyczyn naszej rodaczki byłby możliwy do wykonania: w 2019 Nepalczyk z brytyjskim paszportem Nirmal Purja zdobył Koronę Himalajów i Karakorum w rekordowe 189 dni, a w 2023 roku jego dokonanie przebiła Norweżka Kristin Harila, która potrzebowała na taki wyczyn tylko 92 dni.
Ostatnia wyprawa
Rok: 2024
Kraj produkcji: Polska, Szwajcaria, Nepal, Indie, Włochy, Austria
Reżyseria: Eliza Kubarska
Ocena: 3/5