Oscary Międzynarodowe – omówienie listy skróconej

Jak co roku jedną z bardziej ekscytujących nas kategorii w oscarowym wyścigu jest ta poświęcona filmom międzynarodowym. Podczas trwającego sezonu, który zwieńczy rozgrywająca się 27 marca gala, na starcie stanęło 93. reprezentantów krajów z całego świata, w tym jeden debiutant – Somalia. Jak przyjęło się w ostatnich latach, Akademia przygotowała listę skróconą 15 kandydatów, spośród których 8 lutego zostanie ogłoszona finałowa piątka. Jako że udało nam się zobaczyć już wszystkie obrazy z listy skróconej, zapraszamy do krótkiego omówienia.

Trudno przewidywać, co z tej listy znajdzie się w gronie nominowanych do Nagrody Akademii, jednak możemy w tym roku wyróżnić trzech wielkich faworytów. Największym z nich jest japońskie arcydzieło Ryusuke Hamaguchiego Drive My Car. Film miał swoją premierę na ubiegłorocznym festiwalu w Cannes (nagroda za scenariusz, a także m.in. od jury FIPRESCI i Ekumenicznego) i jest adaptacją opowiadania Harukiego Murakamiego pod tym samym tytułem. Obraz opowiada o związkach i traumie, portretując losy owdowiałego wybitnego aktora Yusuke (Hidetoshi Nishijima), który przybywa do Hiroshimy, by tam prowadzić warsztaty teatralne nad Wujaszkiem Wanią Czechowa. Rivette’owska opowieść, mimo trzygodzinnego metrażu, idzie jak burza przez sezon nagród, wygrywając m.in. główną nagrodę krytyków z Los Angeles. Warto wspomnieć, że w związku z ciepłym odbiorem za oceanem film wymieniany jest także w gronie faworytów do nominacji w głównej oscarowej kategorii, a także za reżyserię i scenariusz. Do Polski produkcję wprowadzi Gutek Film. To pierwsze oscarowe podejście Hamaguchiego. Japonia do tej pory nominowana była 16 razy (ex aquo ze Szwecją czwarte miejsce), ostatnio w 2018 roku (Złodziejaszki).

Nie możemy także zapominać o najnowszych projektach ulubieńców Akademii. Asghar Farhadi po nieudanym hiszpańskim eksperymencie (Wszyscy wiedzą) wrócił do korzeni wraz z Bohaterem. Nowy film tego irańskiego reżysera jest mitologiczną przypowieścią o fatum, a zarazem kinem obyczajowym z pogranicza paradokumentu. Tytułowy Bohater to Rahim, który właśnie wyszedł na przepustkę z więzienia, gdzie znalazł się ze względu na długi. Przypadkiem wchodzi w posiadanie torby ze złotymi monetami, które mogą mu naprawić życie. Jednak czy moralność pozwoli mu stać się złodziejem? Dynamiczna i pełna często absurdalnych zwrotów akcji historia zdobywa zaskakująco duże uznanie publiki i krytyków, film zdobył także Grand Prix festiwalu w Cannes. Podobnie jak reprezentanta Japonii Bohatera na ekrany wprowadzi również Gutek Film. To piąta Oscarowa kampania Farhadiego, a do tej pory każdy jego film, który doszedł do etapu listy skróconej ostatecznie wygrywał Oscara (Rozstanie za rok 2011 i Klient za rok 2016).

Dalej w wyścigu znajduje się Paolo Sorrentino ze swoim na poły autobiograficznym The Hand of God. Groteskowa komedia zalana olbrzymią porcją nostalgii mocno podzieliła widzów i krytyków. Włoch w najnowszym dziele postanowił jeszcze mocniej skupić się na swoim stylu, w ramach którego łączy zapożyczenia z filmów Felliniego z teledyskowością, dodając do tego sporo osobistych treści. Nie ma wszak przypadku w tym, że chcący zostać filmowcem protagonista nie tylko jest w wieku samego Sorrentino z początku lat 90., ale także znajduje mentora w tym samym neapolitańskim reżyserze – Antonio Capuano. The Hand of God można już oglądać na Netflixie, aczkolwiek niżej podpisany nie poleca robić sobie tej krzywdy. To dopiero drugie oscarowe podejście Sorrentino po statuetce za 2013 rok za Wielkie piękno, która była także ostatnią nominacją Italii. Włosi są rekordzistami pod względem liczby zdobytych Oscarów (14), a nominowani byli 31 razy, w czym ustępują jedynie Francuzom (40).

W dalszej kolejności plasują się trzy filmy, spośród których przynajmniej jeden niemal na pewno znajdzie się wśród nominowanych – stanowią one swoistą „grupę pościgową”. Na początek wskazać musimy na reprezentanta znanej z bezbłędnych kampanii promocyjnych Danii. Animowany dokument Przeżyć to bez dwóch zdań jeden z najgłośniejszych tytułów minionego roku. Produkcja opowiadająca o uchodźcy z ogarniętego wojną Afganistanu, chociaż osadzona w latach 90., to w obliczu ostatnich wydarzeń niezwykle zyskała na aktualności. Dopracowanie Przeżyć zarówno od strony scenariuszowej jak i technicznej, a także przejrzysta i przystępna treść sprawiają, że w tym momencie nordycki film jawi się jako jeden z faworytów w aż trzech kategoriach. I to paradoksalnie może mu w kontekście Oscarów zaszkodzić, bo ciężko walczy się na trzy fronty. Jeśli gdzieś Przeżyć ma zostać pominięte na etapie nominacji, to najprawdopodobniej stanie się to właśnie w filmie międzynarodowym, gdzie konkurencja jawi się najmocniej. Przeżyć wygrało m.in. trzy Europejskie Nagrody Filmowe, festiwal w Sundance, czy Millennium Docs Against Gravity. Organizatorzy tego ostatniego wydarzenia zapewnią filmowi dystrybucję w Polsce w 2022 roku. To pierwsza hollywoodzka kampania Jonasa Pehra Rasmussena, a Dania do tej pory nominowana była 13 razy, w tym 6 w ostatnich 11 latach.

Wczesnym faworytem prognostyków w tej kategorii była obyczajowa komedia Joachima Triera Najgorszy człowiek na świecie. Tytuł stanowiący powrót do wczesnych dzieł Norwega, zwłaszcza debiutanckiego Reprise. Od początku, raz jeszcze… jest opowieścią o kilku latach z życia pogubionej we współczesnej rzeczywistości Julie. Produkcja nie bez powodu porównywana jest do Frances Ha Noaha Baumbacha i bardzo ciepło została przyjęta na festiwalu w Cannes, gdzie Renate Reinsve otrzymała nagrodę dla najlepszej aktorki. Niestety zdaje się, że akademie odpowiedzialne za nagrody nie są tak pozytywnie nastawione do Najgorszego człowieka na świecie – film został w końcu niemal całkowicie pominięty m.in. przez Europejską Akademię Filmową czy większość amerykańskich kół krytyków. Do naszych kin w 2022 roku film wprowadzi M2 Films, ale już teraz można polować na pokazy przedpremierowe. Norwegowie nominowani byli pięciokrotnie, ostatni raz za 2012 rok (Wyprawa Kon-Tiki), a Trier bez powodzenia reprezentował swoją ojczyznę już dwukrotnie (ze wspomnianym Reprise oraz Thelmą).

Czarnym koniem wyścigu wydaje się niepozorne Compartment No. 6 w reżyserii Fina Juho Kuosmanena. Filmowiec, którego największą pasją wydaje się odwzorowywanie przeszłych epok, tym razem wziął na tapet nostalgię za latami 90., czasem większej wolności, żywej nadziei na lepsze jutro i nieskończonych możliwości. Akcja dzieje się w większości w pociągu relacji Moskwa – Murmańsk. W tytułowym przedziale trafiła na siebie dwójka całkiem różnych od siebie ludzi. Z jednej strony reprezentantka społecznej bohemy, biseksualna studentka archeologii, Finka Laura (Seidi Haarla), z drugiej górnik i rosyjski robotnik po podstawówce pochodzący z małej wsi Ljocha (Jurij Borysow). Jeśli chodzi o scenariusz, mamy tu do czynienia z dość schematyczną komedią romantyczną, w której przeciwieństwa się przyciągają. Również audiowizualna perfekcja Kuosmanena nie pozwala przejść koło tego filmu obojętnie. Compartment No. 6 na nasze ekrany wprowadzić ma w 2022 roku UIP. To drugie oscarowe podejście Kuosmanena. Do tej pory Finlandia zdobyła tylko jedną nominację, w 2002 roku dla Człowieka bez przeszłości Akiego Kaurismakiego.

Pozostałe tytuły ułożone zostały w kolejności od najlepszych do najmniej udanych. W finałowej piętnastce bez dwóch zdań poziomem wyróżnia się Szef roku Fernando Leóna de Aranoi. To bardzo gorąco przyjęta w Hiszpanii satyra na prowincjonalne prywatne przedsiębiorstwo. Widz towarzyszy właścicielowi fabryki wag Blanco (wybitny Javier Bardem), który próbuje desperacko rozwiązać lub ukryć wszystkie problemy w ciągu tygodnia przed przyjazdem komisji mającej mu przyznać tytułowe wyróżnienie. Wprowadzona do polskich kin przez Best Film na początku grudnia 2021 roku produkcja stanowi wielki koncert aktorski, a także przykład bardzo przemyślanego i dopracowanego scenariusza. To drugie oscarowe podejście de Aranoi po Poniedziałkach w słońcu z 2002 roku. Do tej pory hiszpańskie filmy nominowane były 20 razy, co daje im trzecie miejsce w tabeli wszechczasów.

Wielu uważa, że niespodziewanym czarnym koniem w nominacyjny poranek może się okazać reprezentant Bhutanu. W himalajskim kraju zdają sobie sprawę z potencjału swojej produkcji, Lunana: A Yan in the Classroom zostało już wybrane do startu przed rokiem i w ostatniej chwili wycofane z powodów formalnych. To reżyserski debiut Pawo Choyninga Dorjiego, podopiecznego fundacji Khyentse zajmującej się promocją i rozwojem kultury buddyjskiej, także w obszarze kina. Dorji jest zawodowym fotografem, a w świat kina wprowadził go oczywiście twórca bhutańskiego kina Khyentse Norbu, któremu Dorji asystował na planie Vary i był producentem przy Hema Hema. W odróżnieniu od skupionych na mistycyzmie filmów swojego mistrza Lunana jest bardzo przyziemną historią, niemal hollywoodzką. Opowiada o studencie studium nauczycielskiego z Thimphu Ugyenie, którego największym marzeniem jest emigracja do Australii, by zostać piosenkarzem. Zostaje on jednak zmuszony do odbycia półrocznej praktyki zawodowej w najbardziej oddalonej szkole na świecie – położonej w sercu Himalajów osadzie Lunana. Dochodzi do zderzenia buddyjskiej prostoty miejscowych, żyjących bez dostępu do jakiejkolwiek technologii czy mediów z protagonistą w pełni owładniętym zachodnim konsumpcjonizmem. To prosta, ale dobrze zrealizowana historia, która chociaż operuje kliszami, to na tyle umiejętnie łączy je z lokalną kulturą i nie popada w kicz, że należą jej się pochwały. Nic nie wiemy o polskich pokazach tego filmu, liczymy jednak na festiwale poświęcone kinu familijnemu.

Drugim dość anonimowym i nie pokazywanym w Polsce (zarówno Lunanę jak i kandydatów Belgii i Panamy mogłem obejrzeć dzięki serii pokazów online organizowanych dla międzynarodowej prasy przez ScreenDaily i TheWrap), acz bardzo dobrym filmem z listy skróconej jest Plaza Caterdal. O reprezentancie Panamy nie mówiło się zbyt dużo i jego obecność na liście wydaje się być zaskakująca, lecz bez dwóch zdań jest zasłużona. To kameralny dramat opowiadający o Alicii – rozwiedzionej managerce filmy deweloperskiej. Zamożna kobieta po czterdziestce mieszka w wielkim apartamencie przy tytułowym placu, pewnego dnia poznaje nastolatka dorabiającego myjąc szyby aut stojących w korku. To spotkanie okaże się istotne, gdy jakiś czas później znajdzie chłopca dźgniętego nożem u progu jej domu, a przyjaźń między dwójką zacznie się rozwijać. W głównej roli meksykańska aktorka Ilse Salas znana z rewelacyjnych Dobrych dziewczyn z 2018 roku. To ósmy start Panamy. Abner Benaim reprezentuje ją już po raz trzeci, jednak dopiero pierwszy z filmem fabularnym.

Ciekawe podejście do utartych schematów kina gatunkowego prezentuje także reprezentant Niemiec. Komedia romantyczna Jestem twój wyreżyserowana przez Marię Schrader (Unorthodox) opowiada o naukowczyni Almy, która by zdobyć pieniądze na badania, zgadza się wziąć udział w eksperymencie. Ma przez trzy tygodnie żyć z androidem Tomem (zdubbingowany Dan Stevens) specjalnie zaprojektowanym tak, żeby spełnić jej wszelkie marzenia i oczekiwania wobec życiowego partnera. Ale czy można się zakochać w kimś, kto nie jest człowiekiem? Przemyślny scenariusz uzupełniają świetne role, zwłaszcza wcielającej się w Almę Maren Eggert, która za swój występ otrzymała Srebrnego Niedźwiedzia. Film w przyszłym roku do kin być może wprowadzi Monolith Films, które posiada prawa. Do tej pory Niemcy (licząc razem z NRD) nominowane były 20 razy, z czego trzykrotnie skończyło się to statuetką. Z kolei sama Schrader reprezentowała Austrię w 2016 roku filmem Pożegnanie z Europą.

Spore zainteresowanie podczas tegorocznego festiwalu w Cannes wzbudził kandydat Belgii. Nagrodzone w sekcji Un Certain Regard Un Monde to debiutancka fabuła Laury Wandel. Twórczyni postanowiła połączyć organiczne belgijskie kino społeczne spod znaku braci Dardenne z rozwiązaniami znanymi z produkcji László Nemesa. Kamera cały czas śledzi z bardzo bliska siedmioletnią Norę podczas jej pierwszych dni w szkole podstawowej. Szybko okazuje się, że świat poza domem nie jest taki prosty jak w bajkach, Nora staje się świadkiem tego, jak nastolatkowie znęcają się na przerwie nad jej starszym bratem Ablem. Ten jednak każe jej nie mówić o tym nikomu, a w dziewczynce rodzi się konflikt między dobrem a lojalnością. To emocjonalna przeprawa, która może nie ma wiele treści, ale niewątpliwie wyróżnia się przeniesieniem czegoś co widzieliśmy w kinie holocaustowym na rzeczywistość szkolną. Belgowie byli nominowani siedmiokrotnie, ostatni raz w 2015 roku z filmem Zupełnie Nowy Testament Jaco Van Dormaela.

Sporo optymistycznych reakcji zbiera Wielka wolność, która w Cannes rywalizowała z Un Monde w konkursie Un Certain Regard, gdzie zdobyła Nagrodę Jury, nieformalne drugie miejsce. Rzecz się dzieje w powojennych Niemczech i opowiada o niesławnym Paragrafie 175, wprowadzonym w 1871, a potem m.in. zaostrzonym przez nazistów prawie penalizującym męskie stosunki homoseksualne. Hitlerowska wersja tego „prawa” w RFN obowiązywała aż do 1969 roku, a na wyzwolonych terenach Niemiec Zachodnich gejów z obozów koncentracyjnych przewożono prosto do więzień. Jednym z prześladowanych mężczyzn jest Hans (rewelacyjny jak zwykle Franz Rogowski, tym razem z wąsem). W trakcie długiego pobytu stopniowo zakochuje się on z wzajemnością w koledze z celi, mordercy Vikorze. Na szczególną uwagę w debiucie Austriaka Sebastiana Meise (film mimo opowiadania o Niemczech jest reprezentantem ojczyzny reżysera) zasługują świetne, nagrodzone przez EFA, zdjęcia autorstwa Crystel Fournier (m.in. wczesne filmy Céline Sciammy, jak Chłopczyca i Dziewczyny z bandy). Do polskich kin w 2022 roku Wielką wolność wprowadzi Tongariro. Do tej pory Austria była nominowana czterokrotnie, wygrywając w 2007 (Fałszerze Stefana Ruzowitzky’ego) i 2012 (Miłość Michaela Hanekego).

Zawsze cieszy, gdy na salonach uznanie zdobywa kino gatunkowe. A takim niewątpliwie jest islandzki slow horror Lamb, który od ponad tygodnia możemy oglądać w kinach za sprawą Gutek Film. To kolejna na tej liście premiera z sekcji Un Certain Regard ubiegłorocznego festiwalu w Cannes i, jak każdy islandzki film w ostatnich latach, polska koprodukcja. Debiut reżyserski Valdimara Jóhannssona wyprodukowany został przez samego Belę Tarra, a w głównej roli wystąpiła w nim szwedzka, acz wychowana na Islandii aktorka Noomi Rapace. To opowieść o radzeniu sobie z żałobą, tu spersonifikowaną w formie bizarnej hybrydy dziecka i owcy. Dla fanów amerykańskich horrorów niezależnych spod stajni A24 (które zresztą dystrybuuje ten film w USA) niewątpliwie ciekawa opcja. Film jednoczesnie ma przepiękne plenery, pewną odwagę sięgania po kicz oraz łopatologicznie tłumaczy wszelkie metafory i zagadki. Islandia zdobyła do tej pory jedną nominację – w 1991 roku za Dzieci natury.

W strefę filmów, których naprawdę nie polecam, wprowadza nas drugi z przedstawicieli Netflixa na tegorocznej liście skróconej. Modlitwa o lepsze dni będąca adaptacją powieści Jennifer Clement pod tym samym tytułem opowiada o ciężkim losie dziewczynek z meksykańskiego stanu Guerrero. Region kontrolowany przez kartele, niemal w całości żyjący z uprawy marihuany i maku stanowi front walki rządu z przestępcami. Przemoc wobec kobiet jest na porządku dziennym, edukacja – utrudniana i przerywana, a przyszłość – niepewna. Salwadorska reżyserka Tatiana Huezo, dla której to już druga okazja do reprezentowania Meksyku w Hollywood, po dokumencie Tempestad z 2017 roku, niestety ogranicza się w swoim filmie do dość banalnych stwierdzeń podlanych pornografią biedy. Bardzo ładne meksykańskie plenery stają się więc tylko drobnym urozmaiceniem festiwalu szantażu emocjonalnego. Chyba nikogo z was nie zdziwi fakt, że Modlitwa o lepsze dni miała swoją premierę w sekcji Un Certain Regard ostatniego festiwalu w Cannes? Meksyk z 9 nominacjami plasuje się na trzecim miejscu tabeli wszechczasów w tej kategorii wśród państw pozaeuropejskich.

Ostatni, piętnasty film na liście skróconej może faktycznie znaleźć się w oscarowej piątce, chociaż zdecydowanie na to nie zasługuje. Kosowski Ul, dla odmiany światową premierę miał nie na Lazurowym Wybrzeżu, a w konkursie międzynarodowym festiwalu Sundance. Konkursie, który zresztą zmiażdżył, wygrywając nie tylko główną nagrodę, ale także tę za reżyserię oraz laur publiczności. Trudno się dziwić takiemu wynikowi, gdyż debiut Blerty Basholli zdaje się wręcz filmem stworzonym dla uprzywilejowanych bogatych Amerykanów. To fabularyzacja historii powstania firmy Kooperativa Krusha produkującej ajwar i inne warzywne przetwory, stworzonej z inicjatywy Fahrije Hoti w rodzinnej wiosce Krusha e Madhe. Mężczyźni z tej miejscowości w większości zostali wymordowani podczas wojny domowej w Jugosławii i Fahrije była jedną z wdów, które jednak wciąż pozostawały w okowach patriarchatu. To prosta budująca opowieść o tym jak girl-power i niewidzialna ręka wolnego rynku mogą pokonać uprzedzenia i wszelkie problemy społeczne. Kosowo wciąż czeka na pierwszą nominację.

Marcin Prymas
Marcin Prymas