Życie jest nowelą – recenzja filmu „Opowieści o rodzinie Meyerowitz (utwory wybrane)”

W wygłoszonej przemowie z okazji odebrania nagrody Nobla pisarz William Faulkner stwierdził, że od początku świata ludzkość opowiada wciąż tę samą historię. Najprawdopodobniej to zdanie za bardzo wziął sobie do serca Noah Baumbach, ponieważ "Opowieści o rodzinie Meyerowitz (utwory wybrane)" to film w zasadzie nieróżniący się niczym od jego wcześniejszych produkcji. Na szczęście - tym razem wyszło przyzwoicie.

W swoim najnowszym obrazie wyprodukowanym dla Netflixa, reżyser zabiera widzów do świata rodziny Meyerowitz, przepełnionego ledwie skrywanymi frustracjami, niezrealizowanymi ambicjami, jak również niemożnością porozumienia się pomiędzy jej członkami. Dzieląc film na cztery części poświęcone kolejnym bohaterom, Baumbach stara się przedstawić pełną panoramę uczuć oraz problemów, z jakimi cały czas muszą borykać się postacie. Przeszłość bowiem wciąż oddziałuje na teraźniejszość i w żaden sposób nie może zostać zamknięta.

Wszystko kręci się wokół głowy rodziny – niespełnionego rzeźbiarza Harolda (Dustin Hoffman). Apodyktyczny i rozgoryczony mężczyzna wciąż w znacznym stopniu wpływa na życie dzieci, mimo że już od wielu lat z nimi nie mieszka. Najstarsza Jean (Elizabeth Marvel) to zamknięta w sobie neurotyczka. Danny (Adam Sandler) to niedoszły muzyk, który w dodatku jest w trakcie rozwodu. Zaś najmłodszy Matthew (Ben Stiller) to oczko w głowie papy, chociaż nie spełnił jego oczekiwań i zamiast drogą artystyczną, poszedł w stronę wielkiego biznesu. Pomiędzy rodzeństwem (każde z nich zostało przez Harolda spłodzone z inną kobietą) z trudem nawiązują się poważniejsze relacje. Dopiero choroba ojca sprawia, że mogą spędzić ze sobą więcej czasu i powiedzieć o wszystkim, co przez lata ich męczyło.

Zanim jednak dojdzie do katartycznego doświadczenia, Baumbach serwuje pokaźny zbiór mniej lub bardziej udanych komediowych scenek, w których prezentuje tę dysfunkcyjną rodzinę. Jak to zwykle u niego bywa, stara się unikać wzniosłych słów, ponieważ życie nie składa się z wiekopomnych wydarzeń.  Koncentruje się przede wszystkim na codzienności, gdyż według niego to drobne rzeczy wpływają na całokształt. Wystarczy kilka razy nie posłuchać bliskiej osoby, by nieświadomie wybudować mur. Wystarczy zająć się sobą, żeby druga strona poczuła się osamotniona i odwróciła się od rzeczywistości. Wystarczy na chwilę stracić czujność, by zostać uwiedzionym przez poczucie braku – miłości, czułości, zrozumienia. Twórca „Greenberga” znowu stara się porzucić filmowe narzędzia i fabularne chwyty, żeby jak najlepiej uchwycić rzeczywistość. Chce być jak najbliżej życia, jakiekolwiek by ono nie było. Stąd te, czasami dziwne, cięcia montażowe oraz epizodyczność scen, które jednak układają się w spójną całość.

Sposób przedstawienia relacji między bohaterami i wyciągane z tego konsekwencje są bliźniaczo podobne do refleksji, jakie widz może poczynić podczas seansów wcześniejszych dzieł Baumbacha (np. „Margot jedzie na ślub”) albo wynikających z twórczości Woody’ego Allena. Wtórność jest nudna. Mimo to warto docenić ten film. „Opowieści o rodzinie Meyerowitz (utwory wybrane)” są bowiem o wiele bardziej interesujące na drugim planie, gdzie reżyser niemalże wprost wygłasza metakomentarze na temat sztuki. Może nie ma w tym nic odkrywczego, ale dzięki świetnej kreacji Hoffmana udaje się pokazać, jak związane z Muzami ambicje potrafią być wyniszczające. Znowu powtarza się teza, że sztuka to okrutna kochanka. Wabi i nęci, mamiąc Wielkim Życiem, a później wyżyma z ofiary wszystkie siły i wyrzuca do rynsztoka. Pozostają tylko żal i poczucie niezrozumienia. Co gorsza – miłość do niej to choroba dziedziczna. A mimo to Baumbach składa jej hołd, co między innymi wyraża w formie zaprezentowanego dzieła. Ma ono budowę zbliżoną do sonaty – składa się z czterech części, gdzie każda z nich ma inne tempo, daje wybrzmieć innemu „instrumentowi” i jest wariacją tematu głównego – rodziny Meyerowitzów. Wprawdzie przez ekran przewijają się żony głowy rodziny czy córka Danny’ego, lecz to ojciec wraz z dziećmi stanowią kwartet odpowiedzialny za ten utwór.

Chociaż amerykański reżyser wzbogaca swój film o wspomniane wątki dotyczące sztuki, pozostaje wciąż wierny wypracowanej przez siebie konwencji. Nadal najbardziej interesują go losy wplątanych w śmiesznie-gorzką rzeczywistość neurotyków. Sandler i Stiller przyzwoicie odrabiają zadaną pracę domową, dzięki czemu nietrudno utożsamić się z nieporadnymi życiowo bohaterami, wciąż walczącymi między sobą o uwagę oraz miłość. Warto zatem chociaż dla nich obejrzeć tę produkcję, ponieważ takich metamorfoz potrzebuje kino. Cóż jednak począć z tym filmem? „Opowieści o rodzinie Meyerowitz (utwory wybrane)” to 100% Baumbacha w Baumbachu, co dla jednych jest błogosławieństwem, a dla drugich przekleństwem.

 

Marcin Kempisty
Marcin Kempisty
Opowieści o rodzinie Meyerowitz

Opowieści o rodzinie Meyerowitz (utwory wybrane)


Rok: 2017

Gatunek: komedia

Twórcy: Noah Baumbach

Występują: Dustin Hoffman, Adam Sandler, Ben Stiller i inni

Ocena: 3/5