Grunt to rodzina – recenzja filmu „On vous croit” – Berlinale 2025

Napięcie, chaos i suspens to cechy coraz częściej charakteryzujące filmy o macierzyństwie. Początek We Believe You może przywodzić na myśl chociażby frenetyczny hit Berlinale, If I Had Legs I’d Kick You, lub francuskie Na pełny etat [NASZA RECENZJA]. Tak jak u Erica Gravela, całość otwiera stresująca scena w komunikacji miejskiej – ale zamiast rutynowej drogi do pracy, podróż kończy się w sądzie rodzinnym.

Tam ujawnione zostaje zasadnicze źródło niepokoju – Alice (Myriem Akheddiou) czeka rozprawa rozstrzygająca kwestię praw rodzicielskich nad dwojgiem dzieci. Dla młodego Etienne’a (Ulysse Goffin) i Lily (Adèle Pinckaers) sama konfrontacja z ojcem (Laurent Capelluto) okazuje się druzgocąca, a rozdzielenie matki i dzieci prowokuje wybuch paniki. Pierwszy kwadrans debiutu Arnauda Dufeysa i Charlotte Devillers jest bardzo dynamiczny i rozgrywa się w stylistyce wręcz thrillerowej. Miarowa muzyka przypomina tykanie naglącego zegara, rozedrgana kamera nie opuszcza bohaterów na krok i wszystko jest ciasne – pomieszczenia, kompozycje, a nawet sama klatka o formacie 4:3.

Po paru formalnościach obie strony wchodzą do pomieszczenia biurowego, które opuszczą dopiero pod koniec filmu. Następuje wtedy także nagła zmiana tonu i stylu. Intensywność opada, a dominującą konwencją staje się dramat sądowy. Reżyserski duet przywiązuje dużą uwagę do procesu – kolejności, nieprzerywania, sprzeciwów – ale twórcy nigdy nie tracą z oczu treści. O ile nadrzędnym celem zgromadzonych jest zadbanie o dobrostan młodych, to sama procedura – mimo kameralnego settingu – nie różni się znacznie od kinowych przedstawień wymiaru sprawiedliwości. Prawnicy prowadzą ofensywną grę, budując argumentację na szczątkowych informacjach i personalnych atakach, podważających zdrowie oraz stabilność emocjonalną drugiej strony. Alice zmuszona jest do obrony nie tylko swojej racji, ale i własnego charakteru.

W miarę kolejnych przemówień wyłania się obraz rodziny i wydarzeń, które doprowadziły do konfliktu. Nienachalnie wprowadzane są aspekty związane z dynamiką małżeństwa, łamania warunków separacji przez matkę i skierowanych w stronę ojca oskarżeń o molestowanie, mogących tłumaczyć zachowanie strachliwego syna. Bardzo sprawnie wychodzi stopniowe dawkowanie faktów z różnych perspektyw, powoli tworzące zniuansowaną całość. Pomimo tego, że wieloletnia historia przedstawiona zostaje prawie wyłącznie słowami i mimiką, to nie zostawia ona poczucia taniej ekspozycji. Wielka zasługa przy tym aktorów, których długie, nieprzerwane monologi nie stają się nudne pomimo portretowego, izolującego kadrowania i braku sądowych ekscesów.

Cała rozprawa jest oczywiście bolesna dla wszystkich zaangażowanych, a krytyczny przekaz filmu dodatkowo pogłębia wykorzystanie przestrzeni. Urzędowy budynek, będący główną lokacją, dobrany został perfekcyjnie. Ogromny, ale ciasny; tak biały, że aż bezduszny. Oświetlony dodatkowo w sposób przypominający kadry, za które niedawno krytykowano oscarowy hit Wicked. Tym razem jednak oślepiające prześwietlenia są sfunkcjonalizowane – na tle ogromnych okien członkowie rodziny stają się nierozpoznawalnymi sylwetkami, tak samo odczłowieczonymi, jak przez cały, przeciągnięty proces.

Pomimo przyjętej konwencji autorzy filmu nie są do końca zainteresowani dramatyczną ambiwalencją i werdyktami. Swoje skłonności wyrażają jasno zarówno przez preferencję perspektywy matki, jak i tytułową deklarację. Ich kameralny debiut ilustruje przede wszystkim wytrwałość potrzebną do walki o bliskich oraz bezduszność instytucji, które potrafią upokarzać i wtórnie wiktymizować ofiary, o których dobrostan rzekomo zabiegają.

We Believe You

Tytuł oryginalny:
On vous croit

Rok: 2025

Kraj produkcji: Belgia 🇧🇪

Reżyseria: Charlotte Devillers

Występują: Myriem Akheddiou, Laurent Capelluto, Natali Broods i inni

Ocena: 3,5/5

3,5/5