Wypełnić pustkę – recenzja filmu „O Agente Secreto” – Cannes 2025

Od zbrodni stalinizmu, przez niemieckie społeczeństwo XX wieku i japoński boom ekonomiczny lat osiemdziesiątych, po epidemię AIDS i francuską Nową Falę – tegoroczny peleton walczących o Złotą Palmę wyjątkowo chętnie spogląda w przeszłość, próbując przez jej soczewkę przekazać swoje prawdy. Tropem tym podąża w swoim piątym pełnym metrażu także Kleber Mendonça Filho; największy filmowiec współczesnej Brazylii ponownie zabiera widzów do swojego rodzinnego Recife, tym razem w środek gorącego karnawału 1977 roku. Rządy junty zbliżają się ku końcowi, a już za rok Lula da Silva stanie się ikoną, prowadząc do zwycięstwa wielusettysięczny strajk. Bryza zwiastująca wichurę zmian jest już wyczuwalna, lecz zarówno w skorumpowanych aparatczykach, jak i zmęczonych opozycjonistach kruszenie się status quo wywołuje przede wszystkim nerwowość i niepewność dalszych kroków. Jaką lawinę może uruchomić przybycie do miasta tajemniczego Marcela (porywający Wagner Moura), tytułowego O Agente Secreto?

Mężczyzna po latach w Sao Paulo powraca do rodzinnego miasta, by odnowić kontakt z ośmioletnim synem oraz odnaleźć informacje o swojej matce, której nigdy nie znał. Nie może to jednak być proste, gdy na jego tropie jest żądna krwi przeszłość, a ludzka noga znaleziona w brzuchu martwego rekina wywołuje panikę miejscowego szefa policji i jego zauszników. Taka fabularna obietnica, rymująca się z nieco onirycznie grzebiącym w bebechach systemowych zbrodni kinem Lava Diaza, zaprasza widza do świata produkcji z tytułem zaczerpniętym z klasyka Josepha Conrada. Powieść polskiego autora sprzed wieku doczekała się wielu interpretacji: od prostej metafory rywalizacji Zachodu z Rosją (film Christophera Hamptona z 1996 roku), po opowieść o tym, jak obcy mogą nam być najbliżsi (Hitchcock, 1936). Najciekawsze filmowe spojrzenie na Tajnego agenta zaproponował jednak Nowozelandczyk Jonathan Ogilvie w swoim Lone Wolf  [NASZA RECENZJA]. Autor zafascynowany aktem obserwacji historię nieudolnego terrorysty przedstawił za pomocą zbioru pozornie przypadkowych urywków nagrań z kamer przemysłowych, kamerek internetowych, rozmów telefonicznych i skype’owych, a także fragmentów programów telewizyjnych i materiałów amatorskich.

Mendonça zdaje się podążać interpretacyjnym kluczem Ogilvie’a, stosując analogiczną barierę między widzem, a ekranową rzeczywistością. De facto protagonistką O Agente Secreto nie jest zdesperowany Marcelo, a młoda Fatima – pracownica tajemniczej instytucji katalogującej przeszłość. Wyposażona w walizki pełne taśm, terabajty zeskanowanych gazet i stosy sądowych akt próbuje odtworzyć prawdę o dramacie sprzed pół wieku. Jednak jak śpiewał Jacek Kaczmarski w utworze Czaty Śmiełowskie: „O nie tak było drzewiej / a jak było nikt nie wie / bo nie wszystkie się jawią sekrety / kiedy chodzi o miłość / polityczną zawiłość / i poetę pod wpływem kobiety”. Historia nie istnieje, wszystko, co o niej wiemy, to miks urywkowych zapisków, propagandowych relacji i ulotnych wspomnień. Dlatego kobieta, niby czarnoksiężniczka, ożywia Marcela, jego czasy, wrogów i przyjaciół, budując rzeczywistość z przypadkowych artefaktów archeologii pamięci. Wierność takiej konstrukcji owocuje wyjątkowym kształtem filmu, którego twórcy są absolutnie niezainteresowani tradycyjną podróżą bohatera i wyjawianiem kluczowych informacji o jego pobudkach i intencjach. Nieoczywista jest też selekcja tego, co możemy zobaczyć na ekranie, a co pozostanie tylko informacją podaną w narracji między scenami lub w dialogach. Z drugiej strony reżyserotwiera sobie drogę do gatunkowej i symbolicznej zabawy. Przywodząca na myśl Paryż należy do nas opowieść o samonapędzającej się panice ludzi znudzonych i niepewnych jutra może zatem zawierać cameo w postaci przemocowej samowystarczalnej odciętej ludzkiej kończyny, zaś zestresowanych politycznych uciekinierów o dwóch tożsamościach pociesza kotka o dwóch twarzach.

Zalana odcieniami żółci jesienna Brazylia w obiektywie Jewgienii Aleksandrowej (zeszłoroczne przebojowe Balkoniary) uwodzi dzikością i obcością. Od osadzonego na przypadkowej stacji benzynowej pośród niczego prologu, po współczesny finał, samochody we wściekle pszczelim kolorze na tle rozświetlonych słońcem budynków i piachu prowadzą nas przez rzecz o człowieczeństwie i pamięci. Na myśl przychodzi przemalowane przez Hamaguchiego na czerwono Drive My Car [NASZA RECENZJA] czy niesłusznie celowo zignorowany w Polsce Limonov  [NASZA RECENZJA], żonkilowy pojazd jak w tamtych filmach przewozi bohatera nie tyle między miejscami w przestrzeni, ile etapami życia i psychiki

Gdy Cannes pogrąża się w, pojmowanej przez influencerski pryzmat, ekskluzywności, a konkurs przepełniony jest filmami bezpiecznymi i momentalnie ulatującymi z pamięci, bezkompromisowy obraz Latynosa jawi się niby oddech świeżego powietrza. O Agente Secreto to przykład produkcji, koło której trudno przejść obojętnie, bo zabiera widza na przygodę i bynajmniej nie obiecuje szczęśliwego końca.

Marcin Prymas

The Secret Agent

Tytuł oryginalny:
O Agente Secreto

Rok: 2025

Kraj produkcji: Brazylia 🇧🇷

Reżyseria: Kleber Mendonça Filho Wypełnić pustkę

Występują: Wagner Moura, Maria Fernanda Cândido, Gabriel Leone i inni 

Ocena: 4/5

4.5/5