O dziewczynie, która wraca nocą sama do domu – recenzja filmu „Noc 12 października”

W zeszłym tygodniu do polskich kin trafił jeden z najważniejszych francuskich filmów zeszłego roku. Za dowód na jego niezwykle pozytywne przyjęcie nad Sekwaną mogą być uznane wyniki Cezarów - rozdanych pod koniec lutego nagród Francuskiej Akademii Sztuki i Techniki Filmowej, gdzie najnowsze dzieło Dominika Molla zamieniło 10 nominacji na 6 statuetek, w tym za najlepszy film, reżyserię i scenariusz adaptowany. Oczywiście warto mieć na uwadze, że tego typu laury często świadczą nie tyle o jakości filmu, ile o tym, że trafił na podatny grunt, poruszając ważny dla odbiorców temat. Nie inaczej jest w przypadku Nocy 12 października, inspirowanej głośną sprawą zabójstwa Maud Maréchal.

Wspomniana Maud była 21-letnią dziewczyną, pracującą jako kelnerka, która w nocy z 12 na 13 maja 2013 roku została oblana benzyną i żywcem spalona niedaleko swojego domu w podparyskim Lagny-sur-Marne, do którego wracała z przyjęcia w gronie znajomych. Sprawa ta poruszyła wyobraźnie francuskiego społeczeństwa, między innymi ze względu na niezaprzeczalną atrakcyjność fizyczną ofiary i rozprzestrzeniające się plotki na temat jej byłych kochanków, stającymi się jednocześnie najbardziej oczywistymi podejrzanymi. Paryska policja przesłuchała w tej sprawie ponad 240 świadków, spisała ponad 1000 raportów i aresztowała 5 osób, ale każda z nich musiała zostać wypuszczona z braku wystarczających dowodów, a sprawca mimo upływu lat wciąż pozostaje bezkarny. 

Na potrzeby filmu Maud zmieniła się w Clarę Royer, a sprawa spod Paryża została przeniesiona na malownicze przedmieścia Grenoble. Mimo to twórcy zrobili wiele, by oddać nastrój towarzyszący temu głośnemu śledztwu. Chociaż tak medialny przypadek bez cienia wątpliwości ma wiele interesujących składowych, na których mogłoby zawiesić się oko kamery, reżyser świadomie skupia się na pracy policjantów, nie poświęcając przesadnie dużej uwagi relacjonującym sprawę dziennikarzom, plotkom rozprzestrzeniającym się wśród znajomych ofiary czy żałobie jej najbliższych. Głównymi bohaterami tego kryminału są policjanci, na czele ze świeżo upieczonym szefem dochodzeniówki kapitanem Yohanem Vivèsem (Bastien Bouillon).

Moll w pewien sposób usprawiedliwia nieskuteczność służb Pokazuje, że nie brakuje im dobrej woli i że starają się robić, co mogą, jednak materiał dowodowy jest zbyt ubogi, podejrzani miewają żelazne alibi lub po prostu okazuje się, że ich domysły były zupełnie nietrafione. Jednocześnie twórcy dają nam do zrozumienia, że śledczy, to po prostu ludzie, a przyczyny ich braku efektywności mogą być bardzo prozaiczne. Jedną z nich jest przejście na emeryturę dawnego dowódcy, co wiąże się z dodatkowym stresem i brakiem odpowiedniego doświadczenia jego następcy, inną to, że najzwyczajniej w świecie mają swoje sprawy poza pracą, wykonywaną sumiennie, ale bez jedynego czynienia z niej sensu życia, czego w takich wypadkach wymagałaby od nich opinia publiczna. Dla jednego z nich będzie to planowany ślub, dla innego wymagające czasowo kolarstwo torowe – hobby, z którego nie rezygnuje nawet przy nawale obowiązków. Inną konsekwencją człowieczeństwa pracowników policji są ich uprzedzenia, z czasem działające coraz bardziej na niekorzyść ofiary.

Wokół niesprawiedliwego traktowania kobiet zbudowana jest cała Noc 12 października, można śmiało powiedzieć, że jest to główny temat filmu. Zarówno w scenach rozmów między funkcjonariuszami, jak i serii przesłuchań możemy wyczuć kolejne dowody na to, jak powszechne jest przedmiotowe traktowanie płci przeciwnej przez mężczyzn i jak łatwo ich agresję wobec dziewczyn niewstydzących się swojej seksualności. Dowodów na tę tezę Moll szuka między innymi w muzyce hip-hop, w której seksizm jest na porządku dziennym, czy w relacjach młodych ludzi, mających zdaniem twórców znacznie bardziej liberalne podejście do seksu od pokolenia reprezentowanego przez prowadzących śledztwo detektywów. W kulminacyjnym momencie jednego z przesłuchań Nanie – przyjaciółka Clary, wypowiada zdanie – „zginęła, bo była kobietą” i właśnie ta myśl jawi się jako lejtmotyw francuskiego kryminału, mający na długo pozostać w głowie widza.

Dzieło Molla można z łatwością porównać do zdobywcy siedmiu Orłów w 2021 roku – filmu 25 lat niewinności. Sprawa Tomka Komendy. Dzieło to komplementowali zarówno krytycy, jak i widzowie, mimo iż bez cienia wątpliwości nie stanowił on rewolucyjnego osiągnięcia artystycznego. Doskonale jednak oddawał nastrój towarzyszący sprawie, o której swego czasu mówili wszyscy, w pewien sposób zapewniając jej długowieczność, wszak filmy fabularne mają dużo dłuższe „życie po życiu” niż reportaże emitowane w programach informacyjnych, czego przykładem może być niezapomniany Dług Krzysztofa Krauzego. Jeżeli cenicie sobie tę publicystyczną rolę kina, Noc 12 października powinna trafić w wasze gusta, gdyż stanowi bardzo udany portret śledztwa, metodyki pracy policyjnej i nastrojów wokół tak emocjonującej sprawy.

Marcin Grudziąż
Marcin Grudziąż
plakat noc 12 pażdziernika

Noc 12 października

Tytuł oryginalny:
 La nuit du 12

Rok: 2022

Kraj produkcji: Francja, Belgia

Reżyseria: Dominik Moll

Występują: Bastien Bouillon, Bouli Lanners i inni

Dystrybucja: Aurora Films

Ocena: 3/5

3/5