Nir Bergman to izraelski reżyser doceniony w Berlinie za Złamane skrzydła (2003). Jego nowy film nosi tytuł Oto my i pokazuje codzienne trudności z jakimi mierzą się dzieci w spektrum autyzmu, a w konsekwencji całe ich rodziny. Temat dość trudny do rzetelnego zrealizowania, a łatwy do potknięcia się.
Tytułowi my to duet ojciec – syn. Chociaż może bardziej zasadne byłoby tu określenie tandem. Bowiem jeden bez drugiego daleko nie zajedzie. Na ekranie oglądamy relację patologicznej wręcz współzależności, na przykładzie Uriego (syn) i Aharona (ojciec). Uri to młody dorosły w spektrum autyzmu, który z niewielką pomocą jest w stanie funkcjonować w miarę samodzielnie. Ma swoją rutynę i przyzwyczajenia, które postronnym obserwatorom mogą wydać się dziwne lub dziecinne, jednak nie są niczym niezwykłym dla osób znajdujących się w spektrum, które z czasem uczą się z nimi żyć. Aharon natomiast jest nadopiekuńczym ojcem, z którym Uri mieszka na co dzień. Widać, że bardzo kocha syna i chciałby dla niego wszystkiego, co najlepsze. Rozumie jego nawyki i natręctwa, spędza z nim czas w aktywny sposób, dba o rozwój i mimo trudności sam odnajduje w tym wiele radości. Wadą Aharona jest jednak nadopiekuńczość i chorobliwa obawa o syna – dotąd niechętnie zapisywał go na grupy zajęciowe czy zajęcia integracyjne. Tym bardziej niechętnie podchodzi do zmiany w życiu Uriego, jaką zaplanowała matka chłopaka, czyli umieszczenia go ośrodku dla młodych dorosłych w spektrum autyzmu. Ośrodek ma bardzo dobre opinie, ofertę zajęć itp. – nie jest w żadnym wypadku więzieniem czy zamkniętym szpitalem. W ostatnim momencie ojciec podejmuje decyzję o zorganizowaniu ucieczki, byle tylko nie musieć “oddawać” Uriego do ośrodka.
Odnoszę wrażenie, że postać Uriego została napisana i zagrana przez Noama Imbera w bardzo tendencyjny sposób. Teoretycznie wykazuje zachowania stereotypowe dla osób będących w spektrum autyzmu, ale praktycznie nie jest w tym autentyczny. Niczym się nie wyróżnia wśród innych kreacji postaci z podobnymi zaburzeniami, których na kinowych ekranach było już sporo. Myślę, że ta postać nie została stworzona z należytą starannością. Zaburzenia rozwojowe u dzieci wciąż dla niektórych mogą być tematem trudnym i zawiłym, a kreacja Imbera może przyczynić się do stygmatyzacji w tym temacie i tendencyjnego postrzegania osób w spektrum autyzmu.
Natomiast Aharon grany przez Shaia Aviviego, wydaje się mieć rozumowanie 10-latka. Po pierwsze nie chce pozwolić swojemu synowi na odkrywanie codzienności innej niż ich dom, ogródek i akwarium z rybkami. Po drugie, gdy już decyduje się na ucieczkę, nie ma żadnego planu i zachowuje się irracjonalnie. Jest jak przysłowiowe dziecko we mgle. Być może nagłość tej decyzji miałaby być usprawiedliwieniem, jednak w innych sytuacjach także widać, że Aharon jest lekkoduchem i nie ma mentalności zorganizowanego dorosłego człowieka. Jest artystą, a do tego idealistą – to chyba jedno z mniej szczęśliwych połączeń.
“Oto my” przez większość czasu jest tendencyjnym filmem o zaburzonym dziecku. Ma interesujące akcenty jak np. wykorzystanie muzyki z filmów Chaplina, bo jedną z obsesji Uriego były właśnie one. Jednak są to tylko małe iskierki oryginalności w morzu miałkiej treści.
Oto my
Tytuł oryginalny: „Hine Anachnu”
Rok: 2020
Gatunek: dramat
Kraj produkcji: Włochy/Izrael
Reżyseria: Nir Bergman
Występują: Shai Avivi, Noam Imber i inni
Dystrybucja: Best Film
Ocena: 2/5