Reżyser Big Short (2015) i Vice (2018) oddał widzom swój nowy projekt, w którym opowiada o wielkim niebezpieczeństwie, jakie grozi ludzkości. Nie trudno przegapić w Nie patrz w górę paralelę względem katastrofy klimatycznej, którą w scenariuszu nakreślił Adam McKay. Jednak czy wysokobudżetowa, wypełniona najważniejszymi nazwiskami współczesnego Hollywoodu produkcja ma szansę trafić do widzów spędzających pierwszy dzień świąt rodzinnie przeglądając Netfliksa i uzmysłowić im, że fabularnej fikcji nie jest wcale daleko od rzeczywistości?
Aby odpowiedzieć sobie na to pytanie najpierw należy zastanowić się od strony praktycznej, czy kampania medialna tworząca wokół obrazu narrację o analogiach względem roku 2050, przed którym przestrzegają nas naukowcy. Ciało niebieskie zmierzające w kierunku nie jest wynikiem trwających kilkaset lat zaniedbań pod kątem troszczenia się o planetę. To przypadek, a raczej zbiór sytuacji, których jako ludzkość nie jesteśmy w stanie zrozumieć doprowadził do tego, że kometa nazwana nazwiskiem wynalazczyni – Dibiansky – jest gotowa nas zgładzić. Naddawanie temu filmowi politycznego, zaangażowanego przesłania, jest mocną nadinterpretacją.

Cała fabuła jest zresztą satysfakcjonująco rozbudowana i mimo tego, że metraż i tak przekracza już sztywną zasadę dwóch godzin, to niektóre wątki nie zostały wystarczająco domknięte. McKayowi dobrze wyszło również portretowanie bohaterów, zresztą sami aktorzy zgodnie przyznawali podczas konferencji prasowych i wywiadów, że otrzymali sporą swobodę w kreowaniu postaci. Reżyser obsady zebrał zresztą samą śmietankę współczesnego kina. Każde pokolenie otrzymało w tej układance swój punkt odniesienia – starszych widzów przyciągnie Meryl Streep i Mark Rylance, stonerskiego klimatu dodają one-liner’y Jonaha Hilla, a dla pokolenia Z upchnięto Timothy’ego Chalameta w roli uduchowionego hippisa i śpiewającą Arianę Grande jako gwiazdę, a jakże, popu – Riley Binę. Ich historie splotła ze sobą sprawna ręka Hanka Corwina, który montował już oba poprzednie filmy McKaya, za które otrzymał nominacje do Oscara. Co innego, jeśli nie wybitny, pięciooktawowy głos Riley Biny może przekonać świat, że warto spojrzeć się w górę?
W standardowy film sensacyjny o ratowaniu świata McKay wplótł nie tylko komedię, powrót w rejony, które eksplorował w ostatnich produkcjach – świat mediów i władzy. Podobnie jak w Vice (2018) obrazuje niepodważalny wpływ polityki na nasze życie, uderzając w symetryzm mówiący, że da się być „poza”. W Nie patrz w górę widać zainteresowanie reżysera koncepcjami współczesnych teoretyków i filozofów. Poza podkreśleniem kreacyjnej funkcji mediów społecznościowych, bardzo sprawnie przedstawił także karuzelę stanowisk pomiędzy wojskiem, biznesem, a polityką. Świat nauki, reprezentowany przez obie pierwszoplanowe postaci (laureaci Oscarów Jennifer Lawrence i Leonardo Di Caprio) musi zatem walczyć o przekonanie do swoich racji trzy strony na raz.
Humor u McKaya jest skierowany raczej pod amerykańskie gusta, ale dosyć oderwany od tego, jakim operował w swoich pierwszych produkcjach (Legenda telewizji, Bracia przyrodni). Sporo w nim odniesień do rzeczywistych postaci z pierwszych stron gazet, żartów z kryzysu uzależnień od benzodiazepin, internetowych gagów i zwracania uwagi na nierówności rasowe. W scenariuszu nie zabrakło miejsca dla komentarzy odnośnie politycznej bieżączki zaczynając na kryzysie granicznym z Meksykiem (tutaj jako Chile), a kończąc na wzroście poparcia dla radykalizmów. Wspomniany już wcześniej Hank Corwin stanął przed nie lada wyzwaniem, bo w kilku miejscach cięcia pojawiają się po 4-5 razy na sekundę. Szybkim montażem, przeplatającymi się zbliżeniami i detalami zadbano o dostarczenie widzom suspensu, co zaowocowało rzeczywiście angażującym widowiskiem.

Używam słowa widowisko, bo najnowszy film Adama McKaya właśnie nim jest. Niewątpliwie stoi za nim ciekawy pomysł uzupełniony sprawną robotą scenopisarską i reżyserską, aczkolwiek to wciąż jest kino skupione na rozrywce, a nie dostarczaniu artystycznych doznań. McKay wypełnił Nie patrz w górę swoim zamiłowaniem do obserwacji świata, ale także potrzebą dobrej zabawy. Podkreślają to Jennifer Lawrence i Jonah Hill w programach typu Night Show, podkreśla to sam McKay – chodziło o rozrywkę. I szczerze chciałbym, aby to właśnie ten grudniowy hit Netfliksa zastąpił Kevina samego w domu na miejscu filmu pierwszego wyboru w świąteczne popołudnia.


Nie patrz w górę
Tytuł oryginalny: Don’t Look Up
Rok: 2021
Kraj produkcji: USA
Reżyseria: Adam McKay
Występują: Leonardo DiCaprio, Jennifer Lawrence, Meryl Streep i inni
Dystrybucja: Netflix / Gutek Film
Ocena: 3/5