VOD po karaibsku 2 – klasyka kubańskiego kina za darmo

Niedawno pisaliśmy o nowym karaibskim kinie dostępnym w polskich serwisach streamingowych. Kontynuując tę myśl tym razem postanowiliśmy przyjrzeć się produkcjom starszym – tym które kształtowały świadomość i poczucie kinowej niezależności narodów. Uprzedzamy, że na tej liście będą głównie zagraniczne, ale w pełni dostępne w Polsce, serwisy, a opisywane filmy mają angielskie napisy.

W pierwszej kolejności warto zwrócić uwagę na kolekcję przygotowaną z okazji pandemii przez Havana Film Festival New York. Na ich oficjalnym koncie w serwisie Vimeo udostępniono pięć filmów, w tym trzy pełnometrażowe, które zapisały się w historii kubańskiej kinematografii. Dzięki amerykańskiemu festiwalowi możemy m.in. zapoznać się z przykładami twórczości dwóch najważniejszych kubańskich reżyserów – Tomása Gutiérreza Alei oraz Santiago Álvareza.

Obaj byli czołowymi twórcami ogólnoświatowego ruchu Tercer Cine, który miał skupiać się na kinie zaangażowanym społecznie i politycznie, stojącym w opozycji do amerykańskiego neokolonializmu i imperializmu. Tercer Cine to wspólna nazwa dla powstałych w latach 60. i na początku lat 70. w różnych krajach, głównie iberoameryki, nowofalowych nurtów, takich jak: brazylijskie Cinema Novo (Gabriel Rocha), argentyńskie Grupo Cine Liberación (Fernando E. Solanas), czy indyjskie kino równoległe (Satyajit Ray, Mrinal Sen). W dzisiejszych czasach nieco zapomniane jest już kubańskie Cine Imperfecto, czyli nurt będący połączeniem przyziemnej tematyki i problemów dotykających zwykłych ludzi z często niezwykle eksperymentalną formą, często inspirowaną kinem niemym – tak radzieckimi arcydziełami montażu Wiertowa i Eisensteina, jak i amerykańskim slapstickiem.

Tomás Gutiérrez Alea

Tomás Gutiérrez Alea reżyserii uczył się na początku lat 50. w Rzymie, dzięki czemu z bliska przyglądał się najlepszym wzorcom neorealistycznym, które temu ideowemu komuniście i prawnikowi z wykształcenia stały się niezwykle bliskie. Jeszcze w Italii realizował dokumenty, lecz jego kariera rozwinęła się kiedy na fali porewolucyjnego optymizmu wrócił w 1959 roku do ojczyzny, gdzie wspólnie z Juliem Garcíą Espinosą, Alfredo Guevarą i Santiago Álvarezem założyli Kubański Instytut Sztuki i Przemysłu Filmowego (ICAIC), czyli instytucję, która do teraz zrzesza filmowców, finansuje projekty i negocjuje międzynarodowe koprodukcje.  

Świat usłyszał o Alei w 1966 roku, za sprawą politycznej satyry ŚMIERĆ BIUROKRATY (oryg. La muerte de un burócrata), która pokazywana była na festiwalu w Wenecji, a także (ex aquo z Życiem zamku Jean-Paula Rappeneau) wygrała festiwal w Karlowych Warach. To właśnie ten film możemy zobaczyć za sprawą HFFNY. W pierwszej scenie obserwujemy pogrzeb ważnego urzędnika państwowego, człowieka ideowego, który poświęcił całe swoje życie budowaniu rewolucyjnego porządku i biurokratycznego dobrobytu. Na dowód jego ofiarnej służby nawet pochowany został ze świadectwem pracy w dłoniach. Szybko się okazuje jednak, że bez okazania tego świstka papieru niemożliwe jest otrzymanie zasiłku od państwa dla wdowy, więc konieczna jest ekshumacja. Ale to też nie jest takie proste. Kafkowska komedia, w której pobrzmiewają echa Chaplina, Flipa i Flapa, czy Buñuela zachwyciła publikę i krytykę tak w kraju, jak i za granicą. To był jednak dopiero wstęp do prawdziwego arcydzieła Alei – Wspomnień (oryg. Memorias del subdesarrollo, 1968), ale ten film niestety nie jest dostępny legalnie w Polsce w tym momencie.

Dwa kubańskie, polski i radziecki plakat filmu Śmierć biurokraty (1966), który wam najbardziej przypadł do gustu?

Co ciekawe jednak Śmierć biurokraty była już piątym fabularnym pełnym metrażem Alei, wcześniej opowiadał o rewolucji w swojej ojczyźnie, na poważnie (Kuba w ogniu, 1960) lub niekoniecznie (Dwanaście krzeseł, 1962). Podobnie jak wielu Kubańczyków był zafascynowany Haiti – krajem symbolem dla wszystkich narodów karaibskich, który jako pierwszy się wyzwolił spod europejskiej władzy, zanim inni odważyli się o tym pomyśleć. Z tej fascynacji powstało CUMBITE (1964), którego tytuł oznacza zwyczaj jednoczenia się w okresie zbiorów wszystkich mieszkańców wioski by wspólnie pracować na jednym polu. Ta jedność tu oznacza współpracę w imię obalenia ciemiężycieli – czy to feudali czy imperialistów. To opowieść buzująca muzyką i tańcem obsadzona haitańskimi naturszczykami i łącząca marksistowskie idee z haitańską kulturą. Film możemy obejrzeć, razem z prelekcją i podsumowaniem za sprawą klubu filmowego organizowanego przez brytyjskie Sands Films przy wsparciu BFI

Cumbite (1964), reż. Tomás Gutiérrez Alea

Kiedy Alea dopiero studiował w Rzymie dziewięć lat starszy Santiago Álvarez budował już klasową świadomość Kubańczyków jako komunistyczny aktywista, a także uczył się montażu i poznawał olbrzymie ilości muzyki i wiadomości ze świata jako telewizyjny archiwista. Jego lewicowe poglądy nie wzięły się z niczego, ojciec późniejszego reżysera był anarchistycznym działaczem i ofiarą politycznych prześladowań, a sam Álvarez od piętnastego roku życia pracował w drukarni, gdzie angażował się w związku zawodowym. W drugiej połowie lat 30. wyjechał do USA, gdzie najpierw pracując jako górnik i pomywacz, a następnie studiując na Columbii poznał na własnej skórze skalę rozwarstwienia społecznego i nieuczciwości amerykańskiego kapitalizmu. To właśnie ten etap życia Álvareza niewątpliwie przyczynił się do jego zainteresowania społeczno-polityczną sytuacją USA, którego świetnym przykładem jest dostępne na Vimeo HFFNY TERAZ! (oryg. Now!) z 1965 roku. Ta produkcja stanowi idealny sposób na zapoznanie się ze stylem Álvareza, który w swojej karierze, będąc przez wiele lat głównym dokumentalistą kubańskiej telewizji, a także autorem rozpoznawanym na całym świecie, zrealizował kilkadziesiąt krótkich metraży. Ledwo pięciominutowy film został stworzony w charakterystycznej dla Álvareza konwencji: obraz stanowi energiczny i bardzo pomysłowy montaż zdjęć, fragmentów filmów czy dokumentalnych nagrań, a warstwę dźwiękową, nadającą rytm całości, wyznacza utwór Now! w wykonaniu Leny Horne. To wezwanie do radykalnej walki z dyskryminacją rasową w USA i pokazanie skali odczłowieczania czarnych w tym kraju. Stany Zjednoczone pozostały zresztą tematem w całej jego karierze. Stworzył filmy takie jak LBJ (1968) – satyrę na postać prezydenta Lyndona B. Johnsona, Tygrys skoczył i zabił, ale szczeźnie… (1973), portretujące inspirowany przez CIA zamach stanu w Chile dokonany przez generała Augusto Pinocheta, czy Hanoi, wtorek 13 (1967), o wojnie w Wietnamie. Z kolei kluczowym filmem w jego karierze jest zapewne zrealizowany z argentyńskimi twórcami Octavio Getino i Fernando E. Solanasem czterogodzinne La Hora de los Hornos, czyli monumentalny dokument portretujący amerykański imperializm w Ameryce Łacińskiej.

Santiago Álvarez w swojej pracowni na tle wycinków z gazet

Tomás Gutiérrez Alea w 1994 roku jako jedyny kubański reżyser otrzymał nominację do Oscara w kategorii filmu nieanglojęzycznego. Stało się to za sprawą Truskawek i czekolady opowiadających o przyjaźni dwóch aspirujących artystów: wyszczekanego geja z burżuazyjnej rodziny i młodego czystego ideologicznie komunisty. Niewykluczone, że postać pierwszego z nich – Diega inspirowana była reżyserem Humberto Solásem. Był on złotym dzieckiem kubańskiego kina, gdy miał 26 lat (!) wygrał, bardzo prestiżowy wówczas, festiwal w Moskwie swoim pełnometrażowym debiutem – niemal trzygodzinną Lucią, czyli opowieścią o XX-wiecznej historii wyspy składającą się z trzech części – o wojnie wyzwoleńczej z Hiszpanią, latach 30. i rewolucji. Każdy z tych epizodów obserwowaliśmy z punktu widzenia innej bohaterki o tytułowym imieniu. Mimo zachwytu krytyki i entuzjastycznej reakcji widowni na drodze Solása do wielkiej kariery stanął jego niewyparzony język, bezkompromisowość i niekryta homoseksualna orientacja, która nie była do zaakceptowania dla konserwatywnej partyjnej wierchuszki.

Humberto Solás
Plakat filmu Lucia (1968), reż. Humberto Solás

Przez lata nie dostawał oczekiwanych projektów i wędrował z kamerą po świecie tworząc filmy o ofiarach kolonializmu na Haiti (Simparele) oraz koszmarze reżimu Pinocheta w Chile (Kantata o Chile). Do łask częściowo powrócił dopiero w latach 80., gdy dostał okazję wyreżyserowania adaptacji kubańskiej epopei narodowej – Cecilia Valdés o la Loma del Ángel autorstwa Cirilo Villaverde. Był to w tamtym momencie najdroższy projekt w historii ICAIC. Jak możecie się domyślić, Solás nie stworzył grzecznej i wiernej adaptacji dla szkół w duchu obu naszych Panów Tadeuszy. Jego wizja spotkała się z oburzeniem sporej części krytyki i inteligencji, jako rewizjonistyczna i antypaństwowa. A fakt, że powstały trzy wersje Cecylii, odpowiednio: telewizyjna sześciogodzinna, kubańska czterogodzinna i międzynarodowa – dwugodzinna, bynajmniej nie pomógł w sukcesie projektu.

Zanim to wszystko się wydarzyło Solás zwrócił na siebie uwagę świata średniometrażową MANUELĄ (1966) – i to właśnie ten film znajdziemy w ofercie HFFNY. Czterdziestominutowa produkcja może być odebrana jako wstęp do wydanej już dwa lata później Lucii. Tytułowa bohaterka, wieśniaczka z gór Sierra Maestra, postanawia dołączyć do rewolucyjnych oddziałów walczących z reżimem Fulgencia Batisty. W tej krótkiej produkcji widać już tematy zainteresowań filmowych Solása takie jak, skupienie na kobietach, duża wrażliwość społeczna, krytyka maczyzmu.

Plakat filmu Lucia (1968), reż. Humberto Solás

Dwa plakaty filmu Retrato de Teresa (1979), reż. Pastor Vega – oryginalny oraz przygotowany przy okazji rekonstrukcji cyfrowej

Także na losie kobiet koncentruje się RETRATO DE TERESA (1979), czyli najważniejszy film w karierze reżyserskiej Pastora Vegi, człowieka instytucji kubańskiego przemysłu filmowego. Vega był dokumentalistą, krytykiem, lecz zwłaszcza pierwszym dyrektorem Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Hawanie, który przez 12 lat na tym stanowisku doprowadził imprezę do statusu największej w regionie, a także przez lata zasiadał w zarządzie ICAIC. Retrato de Teresa to portret współczesnej niezależnej kobiety, człowieka socjalistycznego i wolnego, który nie musi się podporządkowywać patriarchalnemu systemowi społecznemu. Tytułową Teresę (w tej roli rewelacyjna Daisy Granados, żona reżysera, nagrodzona za tę kreację w Moskwie) poznajemy kiedy jest na skraju załamania nerwowego. Psychicznie i fizycznie nie daje rady łączyć ról żony, matki, robotnicy i aktywistki. Od męża zamiast wsparcia i otuchy otrzymuje jedynie pretensje i oskarżenia o brak zaangażowania. Musi podjąć decyzje czy kontynuować związek, czy zaryzykować i sprzeciwić się społecznym normom. Portret Teresy to bardzo intymny obraz, przykład kina społecznie zaangażowanego, które jednocześnie buzuje i w żadnym momencie nie próbuje emocjonalnie wykorzystywać widza. Film wywołał wielkie kontrowersje, w ciągu kilku tygodni od premiery został zobaczony przez ponad połowę populacji Hawany i wywoływał bużliwe dyskusje w mediach i na ulicach.

Juan Padrón nazywany jest ojcem kubańskiej animacji. Najbardziej zasłynął jako twórca małego powstańca Elpidia Valdésa, rysunkowego symbolu kubańskości. HFFNY proponuje nam inną pozycję z jego filmografii – WAMPIRY W HAWANIE (oryg. Vampiros en la Habana, 1985), czyli animację dla dorosłych w stylistyce znanej z kreskówek Hanna-Barbera. Rzecz opowiada o mieszkającym na Kubie idealistycznym wampirzym naukowcu Wolfgangu Amadeuszu von Draculi, który wynalazł środek dzięki, któremu wampiry mogą bez uszczerbku na zdrowiu wychodzić na światło słoneczne. To jednak nie podoba się europejskim wampirom-kapitalistom-nazistom oraz amerykańskim wampirom-kapitalistom-gangsterom, którzy zbijają fortunę na sztucznych plażach ze sztucznym oświetleniem. Dużo humoru, często obrazoburczego, do tego slapstick, seks, przemoc, używki i marksizm. Przednia zabawa. W 2003 roku Padrón zrealizował sequel p.t. Powrót wampirów z Hawany.

Wampiry w Hawanie (1985), reż. Juan Padrón
Ja, Kuba (1964), reż. Michaił Kałatozow

Prawdopodobnie najpiękniejszym filmem zrealizowanym najpiękniejszym filmem nakręconym na Kubie jest JA, KUBA, czyli radziecko-kubańska koprodukcja z 1964 roku w reżyserii Michaiła Kałatozowa (Lecą żurawie) z wybitnymi zdjęcia Siergieja Urusiewskiego. O tej monumentalnej superprodukcji powiedziano już bardzo wiele więc my dodamy tylko, że trudno znaleźć bardziej poetycki i kunsztowny przykład fabularnego dźwiękowego kina propagandowego. W jakości 4K i z angielskimi napisami (aczkolwiek również z rosyjskim lektorem) film można legalnie i za darmo obejrzeć na kanale wytwórni Mosfilm.

W tym samym roku co Sowieci Kubę odwiedziła Agnès Varda co uwieczniła na 4000 zdjęć, z których ponad połowa złożyła się na 30 minutowy film-pocztówkę CZEŚĆ, KUBAŃCZYCY (oryg. Salut les Cubains, 1964). To okazja do wyjątkowej wizyty w świecie, który istniał tylko przez moment, w rzeczywistości zaistniałej zaraz po komunistycznej rewolucji, a zanim proza życia zawładnęła umysłami. Film zobaczyć można na MUBI oraz w serwisie DAFilms.

Cześć, Kubańczycy (1964), reż. Agnès Varda