Spragnieni przeszłości – recenzja filmu „Nana” – Berlinale 2022

Portretowanie narodowych traum i tragicznych ludobójstw bywa historiograficznie problematyczne, gdy pada ofiarą obiektywu kamery. Mimo iż walka o państwową władzę i antykomunistyczna czystka – jedna z brutalniejszych rzezi po II wojnie światowej – stanowią ważne tło kreowanego przez Kamilę Andini filmowego świata, indonezyjska reżyserka nie pretenduje do roli politycznej wyroczni. Idąc śladami tajskich kolegów po fachu, sięga po estetykę magicznego realizmu i onirycznej ulotności, nie tracąc z oczu feministycznego dyskursu oraz pozycji kobiety w lokalnym środowisku.

Andini szyje w Nanie koronkową – miejscami grubszą i bardziej uchwytną, gdzie indziej wątłą i przelatującą przez palce – opowieść o pięknej dorosłej kobiecie, której cudem udało się zbiec przed żądnymi jej ciała członkami gangu, odpowiedzialnymi za porwanie męża i śmierć ojca. Chociaż protagonistka znów wychodzi za mąż i wiedzie pozornie szczęśliwe życie, nękające ją wspomnienia zaczynają przekraczać cienką jak nić granicę między snem a jawą. Pocztówki z przeszłości, objawiające się wśród tropikalnej mgły i papierosowego dymu, gaszone są wstrzemięźliwością i samodyscypliną.

Tytułowa bohaterka (Happy Salma), płynnie dostosowując się do panujących warunków – jak woda do kształtu naczynia – z cierpliwością i pokorą znosi prawdopodobne romanse partnera. Wiele pozostaje w sferze niedomówień, bo główna konkurentka o względy mężczyzny może równie dobrze być tylko fantastycznym awatarem drugiej tożsamości Nany – przelaną do osobnej szklanki personą odpowiedzialną za kontakt z teraźniejszością, kiedy reszta zwrócona jest w przeciwnym kierunku. Na to wskazuje przyjaźń, jaka niespodziewanie kwitnie między kobietami (w roli Ino nagrodzona Srebrnym Niedźwiedziem Laura Basuki).

nana

Wywoływanie duchów poległych na wojnie mężów z pomocą symbolicznych rekwizytów nie jest nowością w azjatyckim kinie, by wspomnieć chociażby o wietnamskim klasyku Bao gio cho den thang muoi Nhat Minh Danga lub zeszłorocznym Przed świtem Taiki Sakpisita. Nieprzypadkowo zresztą Andini tak często zwraca kamerę w kierunku pitej herbaty – jakby sugerowała, że filmowa spinka do włosów odpowiada Proustowskiej magdalence. Ukryta przed wzrokiem reszty domowników w ozdobnej drewnianej kasetce i wbita w pukiel dawno ściętych włosów, srebrna biżuteria stanowi katalizator reminiscencji i remedium na zanik pamięci o zapachu utraconego mężczyzny, jego twarzy, czy w końcu dotyku.

Słodycz nie przychodzi jednak bez gorzkiej ceny. Kontakt z przeszłością wpływa negatywnie na stan zdrowia kobiety, podrażniając ranę, która nagle pojawia się z tyłu głowy. Trudno wyrokować, na ile świat przedstawiony jest realistycznym dramatem małżeńskim, a na ile metaforyczną reprezentacją lęków udręczonej kobiety, aczkolwiek owa namacalna, fizyczna dolegliwość funkcjonuje jako swoisty pomost między oboma porządkami.

nana

Niekoniecznie stonowana i chłodna, ale na pewno wysublimowana strona wizualna, silnie zadłużona wobec hongkońskiej twórczości Christophera Doyle’a, uderza ze spotęgowaną mocą, gdy Indonezyjka wskrzesza sylwetkę zapomnianego mężczyzny lub echem odbija małżeńskie grzechy w nocnych koszmarach Nany. Nie brakuje natomiast promieni radości przebijających się przez gąszcz deszczowych lasów Jawy: świątecznego tańca skąpanego w ciepłych kolorach, uśmiechu bawiących się wśród kwiatów dzieci i spontanicznych okrzyków zadowolenia, którym towarzyszą dźwięki indonezyjskiego popu, a także przepiękne smyczkowe adagio.

Porównanie ze Spragnionymi miłości Wong Kar Waia wydaje się aż nadto oczywiste. Ocena artystycznej niezależności i długości kończyn, na których samodzielnie powinna stać Andini, zależeć więc będzie od indywidualnego zaangażowania w snutą opowieść, zdolną nie tylko wzruszyć, ale także nakarmić wymagającego widza eliptyczną narracją.

Tomasz Poborca
Tomasz Poborca
nana plakat

Nana

Tytuł oryginalny:
Nana

Rok: 2022

Kraj produkcji: Indonezja

Reżyseria: Kamila Andini

Występują: Happy Salma, Laura Basuki, Rieke Diah Pitaloka i inni

Ocena: 4/5