Polscy dystrybutorzy lubią kino włoskie, a ono często odwdzięcza się im dobrymi, jak na relatywnie niskie koszty zakupu, wynikami frekwencyjnymi. Na podobną transakcję wiązaną prawdopodobnie liczono, ściągając do nas “Nadmiar łaski”, włoską komedię uhonorowaną podczas festiwalu w Cannes nagrodą “Europa Cinemas Label”, wręczaną przez Jury złożone z przedstawicieli kin studyjnych.
Główną bohaterką filmu jest, grana przez Albę Rohrwacher (“Dobrze się kłamie w miłym towarzystwie”, “Samotność liczb pierwszych”), Lucia. Poznajemy ją w sytuacji rozstania ze swoim partnerem — Arturo. Mężczyzna przyznaje się do zdrady, prosząc o wybaczenie, którego nie otrzymuje. W efekcie wyprowadza się od kobiety i jej córki — Rosy. Dziewczyna jest owocem związku Lucii z czasów szkoły średniej, co jeszcze bardziej podkreśla trudną i nietypową sytuację życiową rodziny. Szybko dowiadujemy się również, iż w sferze finansowej nie jest lepiej, czego dowodem mogą być rozpaczliwe próby podsunięcia swoich geodezyjnych ekspertyz pracownikom budowy, na której kobieta nie jest zatrudniona. Wszystko ma zmienić budowa kompleksu “Fala”, gdzie zostaje jej zlecone dokonanie pomiarów.
Kiedy rozpoczyna się praca nad projektem, okazuje się, że nie jest to koniec problemów. Skrupulatna Lucia dopatruje się błędów w archiwalnych pomiarach terenu, co może zablokować budowę, a nieco później na mierzonym terenie pojawia się kobieta, podająca się za Matkę Boską i prosi protagonistkę o wybudowanie kościoła w miejscu jej objawienia. Geodetka stara się zignorować świętą, ale ta z czasem nachodzi ją również w domu, dosłownie nie dając jej chwili wytchnienia.
Absurd całej tej sytuacji wydaje się świetnym pomysłem na komediowy scenariusz, ale niestety historia na wielu poziomach zawiodła. “Nadmiar łaski” z jednej strony pokazuje swoich bohaterów jako ludzi zagubionych i odwróconych od Boga, którzy zdecydowanie potrzebują wiary, ale już o tym zapomnieli. Z drugiej strony, momentami zrównuje boskie objawienie z chorobą psychiczną czy opętaniem, nadając dziełu nieco obrazoburczy charakter. Całość zawieszona między prochrześcijańskim moralitetem a antykościelną satyrą pozostaje mdłym filmidłem. Nie pomagają tu zbudowane na prostych stereotypach postaci, o których niewiele się dowiadujemy przez cały seans, czy pozbawione polotu dialogi, zupełnie niewpisujące się w komediową poetykę.
Na obronę “Namiaru łaski” warto wspomnieć, że nie jest to film dramatycznie zły, raczej po prostu oparty o nieudolny scenariusz. Reszta twórców wykonała swoje zadania poprawnie. Mowa tu o estetycznych zdjęciach, dobrym montażu czy poprawnych kreacjach aktorskich, z Albą Rohrwacher na czele. Niestety, nawiązując do szczególnie bliskiej włoskiemu dziełu terminologii budowlanej, bez solidnego wylania fundamentu nie można wybudować nic wielkiego.
Ciężko powiedzieć, jaka myśl przyświecała Gianniemu Zanasiemu tworzącemu ten film, ale instynkt podpowiada, że miał być czymś na zasadzie “katechezy na wesoło”, którą ksiądz czy nauczyciel może puścić na lekcji religii, jeśli akurat marzy mu się leniwy dzień w pracy. Jednak nawet w takiej formie daleko mu do ideału, bo również w sferze moralności czy nauki Kościoła jego fabuła nie wnosi niczego szczególnego.
Nadmiar łaski
Tytuł oryginalny: „Troppa grazia”
Rok: 2018
Gatunek: Komedia
Kraj produkcji: Włochy
Reżyser: Gianni Zanasi
Występują: Alba Rohrwacher, Elio Germano, Giuseppe Battiston i inni
Dystrybucja: Aurora Films
Ocena: 1,5/5