Żyć własnym (?) życiem – recenzja filmu „Na jej miejscu” – Oscary 2024

Maite Alberdi swoimi przebojowymi i nagradzanymi dokumentami o starości – Śledztwem w domu spokojnej starości oraz Pamięć jest wieczna – zdobyła naręcza nagród i nominacji, a także rozpoznawalność na całym świecie. Jej przeskok do kina non fiction w postaci stworzonego dla Netflixa (i pokazywanego w San Sebastian) Na jej miejscu pozornie nie jest taki duży, wszak reżyserka na tapet wzięła znaną i dobrze opisaną prawdziwą historię. Baśnie jednak zawsze wygrają z nudną rzeczywistością i to w ich poetyce Alberdi zdecydowała się umościć.

Na początek trochę faktów. Czternastego kwietnia o szóstej po południu w kawiarni ekskluzywnego hotelu Crillón w centrum Santiago de Chile rozległy się strzały. Pisarka Maria Carolina Geel przy sześćdziesięciu świadkach pięciokrotnie wypaliła z pistoletu w kierunku swojego wieloletniego partnera Roberto Pumarino Velenzueli, zabijając go na miejscu. Następnie rzuciła się w kierunku jego ciała, płacząc, przytulając i całując je. W tamtym momencie Geel była uznaną autorką, miała za sobą czterdzieści dwa lata życia, zakończony pokojowo rozwód i córkę. Velenzuela miał siedem lat mniej, był urzędnikiem i przewodniczącym związku zawodowego, wielokrotnie oświadczał się Geel w czasie ich związku, lecz ta nigdy nie była zainteresowana ślubem. Pisarka nie wyjawiła także przyczyn swojej zbrodni, lecz prasa szybko przypomniała, że czternaście lat wcześniej w tym samym miejscu inna wielka chilijskiego pióra – Maria Luisa Bombal – także strzelała do partnera, ten jednak wtedy przeżył, obrażenia odniosła tylko jego ręka, a sprawa szybko została umorzona. W medialnym procesie Geel skazana została na trzy lata i jeden dzień więzienia, wyszła jednak po około roku (wliczając czas spędzony w areszcie) za sprawą prezydenckiego ułaskawienia zawnioskowanego przez noblistkę Gabrielę Mistral. W czasie odsiadki morderczyni napisała autobiograficzny reportaż „Cárcel de mujeres” (pol. „Więzienie dla kobiet”), który stał się bestsellerem i do dziś jest jej najważniejszym dziełem.

 To nakreślenie historycznego kontekstu zdaje się bardzo ważne przy mówieniu o Na jej miejscu, gdyż wbrew pozorom to nie Maria jest tu wcale główną bohaterką, a raczej blaskiem na słońcu znienacka zalewającym energią świat jednej kobiety. Mercedes (Elisa Zulueta) ma męża fotografa, dwóch nastoletnich synów i niezrealizowane przez mizoginistyczne prawodawstwo ambicje prawnicze – zamiast wymarzonego sędziowania jest ledwie asystentką i stenotypistką sądową. Marność jej egzystencji, a może raczej psychiczny stan protagonistki i jej personalną wizję rzeczywistości, oddają tu barwy. Jej dom jest ciasny, szary, kadrowany tak, by podkreślić absolutny brak przestrzeni, paraliżującą klaustrofobię i ciemność – niby paruizbowa klitka pod schodami zamieszkała przez manchesterskich robotników fabrycznych z początku XIX wieku. To więzienie i miejsce kaźni, w którym wszystko skonstruowane jest z myślą o zmaksymalizowaniu kary za zbrodnie bycia kobietą z niższej klasy średniej w powojennym Santiago. Jej filmowana niezwykle czysto, wręcz telewizyjnie, praca stanowi chwilową ucieczkę w świat masek, gdzie może chociaż odrobinę tworzyć samą siebie, mieć jakąś większą rolę, lecz ograniczenia bycia kobietą i tak będą powracać – czy to w niemożliwości wejścia do ekskluzywnej restauracji, czy konieczności słuchania seksistowskich uwag, nawet jeśli nie na swój temat. Kiedy pewnego nużącego dnia do budynku sądu (i prokuratury w jednym) przychodzi informacja o morderstwie w hotelu Crillón, nie wie jeszcze, jak bardzo ważna się ona okaże.

Maria jest kobietą z innego świata, pewną siebie, niezależną, bogato ubraną. Podobnie jak Lee w Jokerze: Folie á deux [NASZA RECENZJA] albo Kelly-Anne w Czerwonych pokojach Pascala Plante [NASZA RECENZJA], Mercedes ulega fascynacji wykreowaną w swojej głowie wizją morderczyni. Gdy zostaje wysłana do przestronnego mieszkania Marii, by przynieść jej prywatne ubrania na komisariat, pokusa staje się zbyt silna. Protagonistka dorabia klucze, zaczyna „pożyczać” biżuterię, kosmetyki, płaszcze, książki Geel i coraz bardziej żyć swoją wizją jej codzienności. Położone w pięknej narożnej kamienicy mieszkanie pisarki obserwujemy okiem Emily w Paryżu, z kolorami podbitymi niby w reklamie Audi przeplatanej z Nespresso. Mercedes coraz bardziej upodabnia się do Marii, jednocześnie starając się utrudnić jej wyjście na wolność, by nie stracić tego nowo nabytego życia. Protagonistka też coraz częściej zaczyna mieć problemy z odróżnianiem swoich wspomnień od wyimaginowanych wspomnień Marii toczących jej głowę. Po rozdzierającym obrazie demencji zaprezentowanym przez Alberdi w Pamięć jest wieczna reżyserka sięga po artystyczne zabiegi kojarzone z obrazowaniem tej choroby, opowiadając o kimś dużo młodszym, ale walczącym z nie mniej powszechnym mordercą mózgu – załamaniem nerwowym i depresją.

Oryginalny tytuł filmu brzmi En lugar de la otra, taka konstrukcja idiomatyczna w języku hiszpańskim stanowi dokładny odpowiednik naszego Na jej miejscu, jednakże w przypadku tej produkcji nie da się nie zauważyć w niej także swoistej gry słów. Przyimek en w tymże języku oznacza w, co podkreśla fakt, że protagonistka nie tyle wyobraża sobie siebie na miejscu Marii, lecz dosownie w jej miejscu – w jej mieszkaniu. Tegoroczny chilijski kandydat do Oscara to rozważania nad rolą domu i artefaktów majątkowych w kształtowaniu się psychiki i podejścia do świata, to także klasowy i feministyczny krzyk bezsilności jednostki wobec systemu, wskazanie na to, jakim teatrem jest awans lub spadek społeczny. Podobnie jak we wspomnianym już drugim Jokerze całość bywa pokraczna lub frustrująca dla widza, artystyczne zabiegi mające podkreślić symboliczne znaczenia, niby w grze Cruelty Squad, czy tegorocznym filmie Pepe często stoją w sprzeczności z oczekiwaniami, konwencjami i tradycyjnie pojmowanymi dobrym smakiem i pojęciem estetyki. Jednocześnie wszystko jest tu dużo bardziej toporne i jednowymiarowe niż we wspomnianych arcydziełach, przez co łatwo może się skojarzyć z negatywnie rozumianą „netflixowością”. Na jej miejscu to debiut udany, nawet jeśli nie w pełni spełniony, film dający nadzieję na ciekawą karierę Alberdi w kolejnych latach, wszak w kinie dokumentalnym także kilka produkcji zajęło jej dojście na szczyt. Tym bardziej cieszy, że możemy obejrzeć ten obraz po polsku i z wygody własnego łóżka, inaczej trudno by było się go spodziewać poza obiegiem festiwalowym.

Marcin Prymas
Marcin Prymas

Na jej miejscu

Tytuł oryginalny:
 En lugar de la otra

Rok: 2024

Kraj produkcji: Chile

Reżyseria: Maite Alberdi

Występują: Elisa Zulueta, Francisca Lewin i inni

Dystrybucja: Netflix

Ocena: 3/5

3/5