Mungiu, Östlund, Cronenberg i Bowie – Cannes

Już dziś wieczorem poznamy laureatów festiwalu w Cannes, a tymczasem w oczekiwaniu na werdykty Jury pod przewodnictwem Vincenta Lindona zapraszamy na gościnny tekst Macieja Hanusa prosto z Lazurowego Wybrzeża. Przeczytacie o nowych filmach David Cronenberg, Cristiana Mungiu i Rubena Östlunda, a także o rewelacyjnym dokumencie o Davidzie Bowiem.

Triangle of Sadness

TRIANGLE OF SADNESS

reż. Ruben Östlund

Od czasu głośnej premiery Wielkiego żarcia Marco Ferreriego i kontrowersyjnego rejsu przedstawionego w Statku szaleńców Stanleya Kramera nie było takiego filmu. Zdobywca Złotej Palmy Ruben Östlund (The Square, Turysta) po raz kolejny kieruje obiektyw kamery na kwestię ogólnej niesprawiedliwości współczesnego świata. Klasowy podział zawarty w drugim i trzecim planie jego poprzedniego filmu The Square zaostrza się tutaj do granic możliwości i zdecydowanie gra pierwsze skrzypce.

Wszystko zaczyna się w agencji modelingowej, gdzie poznajemy parę głównych bohaterów – Carla (Harris Dickinson) i Yayę (Charlbi Dean), którzy wkrótce wyruszą w najbardziej szaloną podróż ich życia. Dzięki nagrodzie wygranej przez dziewczynę, młodzi kochankowie dołączają do elitarnego grona pasażerów luksusowego jachtu. Na pokładzie poznają rodzinę rosyjskich miliarderów i parę wysoko urodzonych oligarchów, emerytowanych handlarzy bronią z Wielkiej Brytanii oraz zdyscyplinowany, w pełni podporządkowany wszystkim gościom personel pokładowy. Zderzenie tak skrajnie różnych środowisk prowadzi do katastrofy, wiszącej zresztą w powietrzu już od samego początku. Ekstrawagancki styl życia i zepsucie zgromadzonych pośrodku oceanu bogaczy szybko wymyka się spod kontroli. Arystokraci zmuszają obsługę do żywiołowego buntu, podstarzały, rosyjski magnat (Zlatko Buric) po długich, politycznych dysputach z pijanym kapitanem (Woody Harrelson) siłą przejmuje sterowanie i ogłasza nowy, proletariacki porządek na tonącym statku. Spirala niekończących się kłótni, kolejne burżujskie kaprysy oraz eksplodujący zewsząd gniew na skąpanym w sztormowych falach okręcie, doprowadza do niezwykle śmiałej, niemalże 10-minutowej sceny choroby morskiej dotykającej wszystkich rozwścieczonych pasażerów. Jest to zdecydowanie najzabawniejszy fragment filmu, będący równocześnie niewątpliwym hołdem dla bezpruderyjnej, prowokującej twórczości Piera Paolo Pasoliniego (Salo, czyli 120 dni sodomy, Opowieści kanterberyjskie).

 

W ostatnim akcie role odwracają się, hierarchia wywraca do góry nogami, a wygłodniali światowcy pokornie usługują swojej służbie. Upadają także patriarchalne przekonania i to właśnie kobiety przejmują dowodzenie w grupie. Wbrew odgórnie przyjętym podziałom, tylko współpraca i wyrównane zaangażowanie może zaowocować szansą na przetrwanie.

Tym dość nietypowym, a jednak niezwykle skutecznym zabiegiem Östlund perfekcyjnie wyśmiewa skrupulatnie sportretowane wcześniej zachłanność, bogactwo i przewagę materialną, dając do zrozumienia, że w sytuacjach krytycznych wczorajsze wartości przestają mieć jakiekolwiek znaczenie, a dotychczas ubóstwiany pieniądz staje się kolejnym, wyrzuconym na brzeg śmieciem.

Triangle of Sadness to zdecydowanie jeden z tych filmów, o których będzie się mówiło jeszcze długo po premierze. To niezwykle świeża, pełna groteski i czarnego humoru farsa na zamknięte i odizolowane od świata finansowe elity, biernie przyglądające się reszcie upadającego w biedzie społeczeństwa, która mimo wszystko w tym całym oceanie egoizmu i niesprawiedliwości pozostawia kroplę niezgody i nadziei.

PRZEŚWIETLENIE (R.M.N.)

R.M.N.

reż. Cristian Mungiu)

Cristian Mungiu (4 miesiące, 3 tygodnie i 2 dni, Egzamin) po raz kolejny zabiera widzów w głąb rodzinnej, pogrążonej w głębokim kryzysie Rumunii, gdzie społeczne relacje i wypracowana na przestrzeni lat ksenofobia objawiają się w coraz ostrzejszy i brutalniejszy sposób.

Mieszkańcy małej wioski łączą się w obawie przed grupą nowo przybyłych uchodźców oraz wspólnej wizji potencjalnego zagrożenia z ich strony. Główny bohater powraca do rodzinnego domu, gdzie nieudolnie próbuje odnowić relację z pozostawionymi na pastwę losu żoną i chorym umysłowo synem. Nowe decyzje prowokują pasmo piętrzących się nieszczęść, natłok życiowych porażek, rozdrapują na nowo rany przeszłości, a powszechna dyskryminacja, krzywda i nienawiść nie omija już nikogo.

Mungiu w swoim najnowszym dziele buduje niezwykle fatalistyczną wizję świata pochłoniętego przez całe spektrum najgorszych ludzkich cech oraz wygłasza swój cichy apel o powrót do utraconych moralności i przyzwoitości.

Moonage Daydream 2022

MOONAGE DAYDREAM

reż. Brett Morgen

Jedno z największych odkryć tegorocznej edycji. Intymny wgląd w niepublikowane wcześniej archiwalne nagrania z życia, pracy i występów Davida Bowiego.

Fenomenalna narracja utkana z fragmentów rozmów, zapisków i cytatów legendy rocka uzupełniona została żywiołową, wręcz hipnotyzującą mieszanką obrazu i koloru w postaci połączenia magicznych występów artysty z fragmentami największych klasyków kina, począwszy od niemieckiego ekspresjonizmu, a skończywszy na Nowym Hollywood lat siedemdziesiątych. Nietuzinkowy portret muzycznej ikony wyróżnia się nie tylko neonową, awangardową estetyką, ale także mistrzowskim przełamaniem standardowej konwencji dokumentu.

W Moonage Daydream zdecydowanie nie doświadczymy melancholijnych wspomnień rodziny i bliskich przyjaciół, ich miejsce zastępuje prawdziwy duch wiecznie żywej legendy.

CRIMES OF THE FUTURE

reż. David Cronenberg

Cronenberg powraca do swojej starej, dobrze wypracowanej konwencji body horroru, szkoda tylko, że przez większość filmu wygląda to dosyć pokracznie.

Przewodnia myśl całości i tematyka związana z autodestrukcyjnym pożądaniem od razu przywodzi na myśl inny głośny film mistrza obskurnego kina grozy – Crash z 1996 roku. Faktycznie podobieństw na płaszczyźnie fabularnej jest bardzo wiele, zmienia się jednak estetyka, w której technologia przyszłości, epatowanie turpizmem i zabawa szalonymi deformacjami ludzkiego ciała, stanowią bezpośrednie nawiązanie do jeszcze wcześniejszych i prawdopodobnie najgłośniejszych filmów reżysera, takich jak Nagi lunch, Wideodrom lub Mucha. Mamy więc do czynienia ze stylem Cronenberga w najczystszej czy może raczej najbrudniejszej postaci. Zagorzałym fanom kanadyjskiego twórcy być może samo to już wystarczy, jednak dla przeciętnego widza brak właściwej akcji i niekończące się, stale powtarzane dialogi mogą być mało angażujące, czy wręcz irytująco nudne.

Maciej Hanus
Maciej Hanus