Grecka stara fala – recenzja filmu „Minore” – Eurazja 2024

Wszędzie tam, gdzie urywa się ludzka działalność, wszędzie tam, gdzie pojawia się biała plama na mapie, czyhają dawni bogowie, gotowi znów zająć swe miejsce.
— Michel Houellebecq, H.P. Lovecraft. Przeciw światu, przeciw życiu

Troska o pielęgnowanie i dbałość o zachowanie tradycji, w Minore nie jest zamykaniem osobliwości w skansenie. Marynarz William wraca na ląd, kierowany nie tyle zamiarem nazwania skrawka ziemi upragniona Itaką, co dążeniem do zrozumienia i odnalezienia swoich greckich korzeni. Jego wizyta zbiega się z nadejściem mgły zwiastującej inwazję potworów. Mackowate stworzenia z głębin zaczynają najpierw najeżdżać wyobraźnię, wabiąc miejscowych do morza dziwnymi i niepokojącymi snami. William zostaje wciągnięty w walkę o przetrwanie u boku heterogenicznej grupy miejscowych: folkowych muzyków, lokalnych rzezimieszków czy innych adonisów. Większość przypadkowej zbieraniny nie miała jeszcze okazji zamienić ze sobą słowa, wszyscy razem podejmują się próby stawienia oporu najeźdźcom z niewiadomo skąd. 

Na tym tle niezwykle znaczącą rolę odgrywa muzyka – grane na buzuki miękkie i rzewne tonacje molowe minore, zyskują funkcję spoiwa. Grane przez rebetes (pieśniarzy z portowych dzielnic) dźwięki Rebetiko, zrodzona z doświadczeń i aspiracji greckiej klasy robotniczej, przestaje być wyłącznie akompaniamentem nostalgicznego mitologizowania. Zostaje uwypuklona jej podwójna rola: z jednej strony scala małą społeczność, gdy miasteczko jest oblegane, natomiast z drugiej – na poziomie najprostszej metafory służy za broń przeciwko nieznanemu, znacznie bardziej skuteczną niż nabite magazynki karabinów czy używane z zapałem siekiery.

Reżyser, pracujący wcześniej nad efektami wizualnymi przy przebojach takich jak Strażnicy Galaktyki czy Gabinet osobliwości Guillermo del Toro, rozciąga tutaj arsenał swoich metod, żeby przeskoczyć ograniczenia budżetowe. Postarał się, żeby absolutnie żaden rozbryzg krwi nie umknął oczom wyjadaczy chłamu. Nikogo nie powinny dziwić widoki latających gałek ocznych, twarzy obdartych ze skóry albo jelita używanego jak liny do podparcia. Wraz z opadnięciem zasłony mgły, niepojęte zostało udosłownione.

Przymiotniki „lovecraftowski” lub „lovecraftiański” na stałe przylgnęły do słownika entuzjastów bliższych spotkań z horrorem. Łatwiej dzięki nim nawigować, zwłaszcza gdy trzeba znaleźć słowny ekwiwalent dla czegoś, co wydaje się nieprzekładalne. Minore Konstantinosa Koutsoliotasa twórczo przetwarza wpływ, jaki wywarła postać pustelnika z Providence. Dwie gotowe matryce narracyjne rywalizują tutaj ze sobą w punkcie wyjścia mit teogoniczny i ikonograficznie wdzięczne macki Wielkich Przedwiecznych, w punkcie dojścia  „zbałkanizowany” odpowiednik Ataku zabójczych pomidorów!

Minore

Rok: 2023

Kraj produkcji: Grecja

Reżyseria: Konstantinos Koutsoliotas

Występują: Davide Tucci, Daphne Alexander, Apollon Bollas i inni

Ocena: 3/5

3/5