W międzynarodowym konkursie tegorocznego festiwalu Nowe Horyzonty znaleźć możemy dwanaście filmów. Są w nim owszem wyciszone obrazy, doskonale realizujące założenia nurtu slow cinema czy produkcje poruszające ważne i kontrowersyjne tematy, ba jest nawet cronenbergowski antythriller. Żaden nie może równać się z Metamorfozą ptaków, bowiem tylko dzieło portugalskiej debiutantki prezentuje tak złożoną i kompleksową wizję. Nie przeszło to uwadze, ani widzów, ani jurorów, którzy przyznali swoje nagrody właśnie temu filmowi.
Autorką nagrodzonego w Berlinie przez FIPRESCI poetyckiego filmu-eseju jest Catarina Vasconcelos, 34-letnia absolwentka Akademii Sztuk Pięknych w Lizbonie, obecnie mieszkająca w Londynie. Ramy strategii twórczej zasygnalizowała już w krótkim metrażu Metáfora ou a Tristeza Virada do Avesso, który nakręciła kamerą 8 mm. Połączyła w nim kolaż obrazów z treścią listów do swojego brata, a za przewodnie tematy obrała śmierć ich matki oraz rewolucję goździków z roku 1970.
W Metamorfozie ptaków Vasconcelos jeszcze głębiej zatapia się w rodzinną genealogię i sięga po losy swojej babki Beatriz, której niestety nigdy nie poznała. Jest to zatem próba zbliżenia się do niej poprzez ukazanie jej losów. To także szansa na porozumienie reżyserki z jej ojcem; zarówno on, jak i Catarina, utracili swoje matki – dopiero praca nad filmem uświadomiła reżyserce, że tak naprawdę stał się on terapią, dzięki której pogodziła się z odejściem babci i mamy. Realizacja trwała aż 6 lat, kręcono tylko w weekendy z uwagi na to, że grające w filmie dzieci na co dzień chodziły do szkoły. Większość występujących na ekranie aktorów to zresztą członkowie rodziny Vasconcelos.
Asumptem do nakręcenia Metamorfozy ptaków był zamiar dziadka reżyserki (z zawodu marynarza), by spalić korespondencję prowadzoną przez lata z żoną. Ponadto na strychu Portugalka znalazła płytę winylową z głosami babki Beatriz oraz jej dzieci – nagranie było przeznaczone dla dziadka, który miał odsłuchać je na pełnym morzu. Vasconcelos chcąc zachować pamięć o przodkini nie tylko przejęła rodowe precjoza, ale wykorzystała ich fragmenty w scenariuszu swego planowanego debiutu.
Jak sama mówi w ten sposób obrazy w jej filmie zostały poddane „dyktaturze słów”. W istocie narracja z offu dominuje nad obrazem, ale jest to jeden z niewielu przypadków w historii kina, gdy wydaje się to naprawdę uzasadnione. Metamorfoza ptaków jawi się jako epistolarny poemat, który został nakręcony zarówno kamerą 16 mm (losy Beatriz i jej latorośli), jak i cyfrą (po śmierci babki, dzieje ojca Catariny i niej samej).
Jest w tym filmie czułość, zbieractwo i kameralność jakimi charakteryzowały się niektóre dzieła Agnès Vardy, jednak Vasconcelos snuje czy raczej szepcze nam do ucha własną opowieść. Tym co jednak łączy młodą Portugalkę z ikoną francuskiej nowej fali jest to, że materię filmową traktują jak rozkoszne puzderko ze szpargałami. W Metamorfozie ptaków znajduje się zresztą miejsce dla ładnej, choć chyba dość wyświechtanej metafory pamięci, czyli szkatułki z przegródkami zawierającymi muszle, kamyki, zapałki. Poza tym kamera filmuje z detaliczną dokładnością rodzinne skarby takie jak fotografie, meble, dzieła sztuki wiszące na ścianach, czyli wszystko co może w jakimś stopniu przypominać minione czasy (o pamięci przedmiotów pisałem już kiedyś w recenzji Aquariusa Klebera Mendonçi Filho).
Jako się rzekło, film ma poetyckie oblicze. Vasconcelos nie boi się też odczytywać rodzinnej kroniki w kluczu ludowej baśni, pełnej symboli i odniesień do historii Portugalii. Choć centralną postacią opowieści jest rzecz jasna babka reżyserki, Beatriz, film zaczyna się od wąskiego kadru (4:3) i bliskiego ujęcia na twarz starca, którym jest jej mąż, czyli Henrique. To jego list do zmarłej żony usłyszymy jako pierwszy, a w nim pada znamienna fraza: „przedmioty zmieniły się po tym jak ty odeszłaś”. Czy można złożyć piękniejsze wyznanie ukochanej?
Takich czułych zdań pada tutaj zresztą więcej, choćby to o służącej rodziny Zulmirze, która każdy dzień rozpoczynała od papierosa, a „potem otwierała drzwi, aby pory roku wdarły się do domu”. Bezpieczna przystań jaką jest domostwo rozumiana jest tu dwojako, bo jako siedziba rodu, gdzie przebywa Beatriz z dziećmi, ale również jako miejsce dokąd wraca marynarz Henrique. A ma do kogo tęsknić, mają bowiem z żoną aż szóstkę pociech: pierworodnego Jacinta (nazwanego tak na cześć hiacyntów kwitnących w czasie jego narodzin), Pedra, João, Nuna, Teresę (jedyna córeczka) i José. Niejako tłumacząc się z wiecznej nieobecności głowa rodziny pisze: „morze pozostaje obojętne na moją tęsknotę za domem”, by po chwili dodać, że przecież morze ma swoje liczne zmartwienia (musi tworzyć fale, jest domem dla wielu ryb i miejscem spoczynku dla tylu ludzi).
Tymczasem Beatriz „wierzyła w Boga równie mocno, co w alfabet”, a chcąc nie chcąc, przez niekończące morskie eskapady męża „nauczyła się się czuć jego obecność jak Boga”. Jedyną pociechą, oprócz religii, stał się dla niej kontakt ze sztuką. Na ścianach domu wiszą zatem podkreślające pobożność gospodyni oczy świętej Łucji, ale i reprodukcje obrazów Joaquína Sorolli (Matka) czy Pietera Bruegla Starszego (Chłopskie wesele). Nawet dorodne cytryny, pomarańcze, grejpfruty, granaty w glinianych miskach leżące na stole są jakby wyjęte z martwych natur niderlandzkich mistrzów.
Natomiast dzieci bawią się w przylegającym do domu ogrodzie, gdzie czuwa nad nimi Zulmira. To dzięki służącej młode latorośle otrzymują drugie wychowanie, bo oprócz katolickiego trzonu edukacji, jaki preferuje ich matka, zostają im wpojone pierwotne przekazy, które są mieszanką animalizmu i ludowej magii. Zulmira uczy dziatki np. mowy ptaków czy szacunku do przyrody. Vasconcelos wykorzystuje tu motyw znany z historii sztuki, czyli ukazanie człowieka jako elementu natury, a nie nie jako jej niszczyciela. Tak widziała to choćby Frida Kahlo czy francuski prymitywista, Henri Rousseau. Portugalka umieszcza nawet okładkę z albumem jego prac w scenie gry w statki, a lejtmotywem filmu staje się Jacinto na różnych etapach życia chowający się za wielkimi liśćmi krzewu stojącego w ogrodzie (co kojarzy się też z piękną scenę ze Szczęśliwego Lazzaro Alice Rohrwacher).
Spośród wielu poruszanych w Metamorfozie ptaków tematów warto zwrócić uwagę na to w jak oryginalny sposób Vasconcelos mierzy się z nadal nieprzepracowaną traumą portugalskiego kolonializmu w Afryce. Wychodząc od kolekcji znaczków pocztowych należących do Henrique dochodzi do pojmowania świata przez młodsze pokolenie i zadawania coraz to trudniejszych pytań o przechowywane w klaserach obrazki z Angoli, Cabo Verde czy Mozambiku. Reżyserka z pomocą tego prostego, acz trafnego zabiegu ukazuje zarówno rasizm, jak i okrucieństwo kolonialnego reżimu. Jacinto dołączając do kolekcji ojca filatelistyczne zdobycze z powstających od lat 60. ubiegłego stulecia niepodległych państw w Afryce, w jakimś stopniu próbuje symbolicznie zrekompensować błędy swej ojczyzny.
Metamorfoza ptaków to film, jak widać nawet po tym pęczniejącym tekście, o szalenie bogatej treści, który dostarcza też obrazów pozostających pod powiekami. Debiutującej w pełnym metrażu Catarinie Vasconcelos udała się sztuka niezwykła, by połączyć bardzo osobistą wypowiedź opartą na rodzinnej korespondencji i zakurzonych pamiątkach z żywym komentarzem dotyczącym społeczno-politycznych przemian w swej ojczyźnie. Koniec imperium kolonialnego, brutalność tajnej policji PIDE czy śmierć dyktatora Antonia de Oliveiry Salazara są komentowane przez zachowania członków rodziny, którzy jawią się tu jednocześnie jako awatary autentycznych postaci, jak i jako przedstawiciele wojujących ze sobą pokoleń.
Gdybym jednak chciał na koniec wybrać najdonioślejsze osiągniecie młodej reżyserki byłby to sposób w jaki udało się jej wyjaśnić tak zawiłe i absolutnie kluczowe dla współczesnej Portugalii pojęcie jakim jest „saudade”. Metamorfoza ptaków staje się de facto instrukcją obsługi do zbolałej duszy całego narodu. Dowiadujemy się, że rodzinny dom został rozebrany, wcześniej wyniesiono wszystkie meble i elementy wystroju, ale przy okazji przypadkiem wysiały się nasiona roślin, jakie zbierała przez lata Beatriz. Takim sposobem Vasconcelos sygnalizuje, że przez upadek imperium kolonialnego i autorytetów (religia i władza idące pod rękę) w sercach Portugalczyków kiełkuje ta przedziwna tęsknota i melancholia, która otrzymała miano „saudade”. Nieprzypadkowo zdrobnienie imienia babki reżyserki Triz kojarzy się z portugalskim smutkiem („tristeza”).
Metamorfoza ptaków
Tytuł oryginalny: A metamorfose dos pássaros
Rok: 2020
Gatunek: dokumentalny, wideo-esej
Kraj produkcji: Portugalia
Reżyseria: Catarina Vasconcelos
Występują: Catarina Vasconcelos, Manuel Rosa, João Móra i inni
Ocena: 4,5/5