Wszystko na sprzedaż – recenzja filmu „May December” – Cannes 2023

Poprzednia wizyta Todda Haynesa w Cannes, podczas której jego Wonderstruck był pokazywany w ramach konkursu głównego, zakończyła się niepowodzeniem zarówno pod kątem nagród, jak i niemal jednogłośnej opinii międzynarodowej krytyki. W tym roku Amerykanin miał więc szansę na udowodnienie, że 5 lat temu doszło do jednorazowego potknięcia, a jego twórczość ma jeszcze wiele do zaoferowania. Co przynajmniej w pewnym stopniu mu się udało.

Inspirację do najnowszego filmu Haynes odnalazł w tekście autorstwa Samy Burch, który znalazł się na corocznej Hollywoodzkiej „czarnej liście” najlepszych niewyprodukowanych scenariuszy. Autorka, dla której to pierwszy tekst przeniesiony na srebrny ekran, stworzyła błyskotliwą satyrę na Hollywood oraz amerykańskie media (w szczególności prasę brukową), ubraną w szaty obyczajowego kina osadzonego na spokojnych przedmieściach.

W May December możemy mówić o dwóch równorzędnych głównych bohaterkach. Jedną z nich jest Gracie Atherton-Yoo (Julianne Moore) – wiodąca z pozoru spokojne życie gospodyni domowa, przed laty będąca w centrum głośnego skandalu. Drugą – Elizabeth Berry (Natalie Portman) popularna aktorka, mająca wcielić się w rolę wyżej wspomnianej kobiety w filmie bazującym na wydarzeniach sprzed lat. Artystka kontaktuje się z bohaterką, którą  wkrótce zagra, i prosi o możliwość spędzenia z nią czasu. Wszystko zaczyna się bardzo niewinnie, od wizyty podczas przyjęcia w jej domu. Elizabeth nieustannie podkreśla swoją wdzięczność za możliwość poznania rodziny i, nie wychodząc z pozy pokornej i grzecznej wobec gospodarzy, zaczyna coraz bardziej przesuwać granicę, wprowadzając w rodzinę Yoo spore zamętu.

Gracie i jej mąż Joe nie czują się osaczeni wizytą intruza mieszającego się do ich prywatnego życia. Wręcz przeciwnie: status gwiazdy, jakim cieszy się gościni, sprawia, że czują się zaszczyceni wizytą, zupełnie zapominając, że na wyróżnienie to zapracowali sobie przestępstwem popełnionym przez opiekunkę domowego ogniska. Momentami narracja prowadzona przez Haynesa ze spokojnego kina obyczajowego przechodzi w estetykę charakterystyczną dla thrillerów, jednak nietrudno wykryć w tym świadomy pastisz i nawiązanie reżysera do produkcji o niepozornych morderczyniach takich jak chociażby Modliszka Ann Turner. 

Co ciekawe, fabuła May December ma wiele wspólnego z innym filmem prezentowanym w tegorocznym konkursie głównym. Les filles d’Olfa (Four Daughters), który reżyserowała Kaouther Ben Hania, również traktuje o spotkaniu aktorek z postaciami mającymi dać im inspiracje do wcielenia się w swoje role. Tunezyjka jednak niemal do samego końca trzyma w tajemnicy powód powstawania filmu, przez co łatwo widzowi popaść w obojętność, Amerykanin natomiast odkrywa karty stopniowo, rozkładając to w czasie tak, by móc jeszcze zagrać nimi z widzem w swoją grę po rozłożeniu całej talii. Zdemaskowanie przed widzami grzechów z przeszłości Gracie nie jest więc tu mającym wbić w fotel finałem, a jedynie preludium do prawdziwego emocjonalnego rollercoastera, rozpędzającego się, kiedy niezważająca na konsekwencje swoich zachowań gwiazda wchodzi z buciorami w rodzinę Yoo, burząc ich spokój i podważając fundamenty świata Gracie i Joe.

Haynes w swoim dziele zdaje się głośno pytać przedstawicieli zarówno mediów, jak i kina o to, czy są pewni, że dzieła ich pracy warte są kosztów, które niejednokrotnie ponoszą postronne osoby. W postaci rodziny Yoo możemy zobaczyć każdą z chwilowych gwiazd mediów: bohaterów obyczajowych afer, viralowe gwiazdy YouTube’a wyłapane na ulicy przez żądnych poklasku influencerów, dziesiątki Monic Lewinsky, Krzysztofów Kononowiczów, “doktorów nauk” czy Katarzyn Waśniewskich otrzymujących uwagę, na jaką nie byli przygotowani, często w najgorszym na to momencie. Jednocześnie znacząco bawi się z moralnością swoich widzów. Gracie prezentuje jako sympatyczną gospodynię domową, by nieco później wyjawić nam jej mroczną przeszłość, każąc zastanowić się, czy podchodzilibyśmy do niej tak samo, od początku wiedząc, co ma na sumieniu, lub czy, odwracając płci w zaistniałym zdarzeniu, też rozmyślalibyśmy o tej sytuacji z taką swobodą.

W May December Haynes wykonuje doskonałą pracę, rozwijając historię ze znakomitą dynamiką, utrzymując widza w napięciu. Porusza też w kompleksowy sposób kilka poważnych pytań natury moralnej, szydząc złośliwie z kolegów po fachu, a może i samego siebie. Mimo wszystko ciężko mi traktować najnowszy film Amerykanina jako dzieło w pełni udane, czego powodów doszukiwałbym się we wspomnianej już, ocierającej się o kicz stylistyce małomiasteczkowego thrillera, godzącej w tym przypadku w spójność utworu. Niemniej, bez cienia wątpliwości, produkcja twórcy Carol nie powinna nikogo pozostawić obojętnym i chociażby ta kontrowersyjność powinna stanowić powód, dla którego warto ruszyć do kin w momencie polskiej premiery.

Marcin Grudziąż
Marcin Grudziąż
cannes plakat

May December

Rok:
2023

Kraj produkcji: USA

Reżyseria: Todd Haynes

Występują: Natalie Portman, Julianne Moore, Cory Michael Smith i inni

Dystrybucja: Netflix (Stany Zjednoczone)

Ocena: 3,5/5

3,5/5