Grono filmowych matek Almodóvara nieustannie się powiększa. Czasem rodzicielka stanowi centrum dzieła jak Raimunda w Volver czy Gloria w Czym sobie na to zasłużyłam?, innym razem jest główną bohaterką reminiscencji swojego dziecka jak Jacinta w Bólu i blasku lub Isabel w Drżącym ciele. Pozostaje jednak niezmiennie obecna, czuwająca nad życiem potomstwa niczym tajemniczy demiurg. Nie powinno to dziwić — reżyser w końcu od lat powtarza, jak wielki wpływ miały na niego historie i doświadczenia kobiet z jego rodzinnej miejscowości. Choć wątki biograficzne (np. pisanie listów niepiśmiennym mieszkańcom) pojawiały się już w twórczości Almodóvara, to dopiero teraz przyszedł czas na zawarcie ich w macierzyńskiej opowieści o przemilczanej traumie narodowej.
Penélope Cruz (nagrodzona w Wenecji za ten występ Pucharem Volpiego) wydaje się mieć zapewniony matczyny etat u reżysera, na co dowodem może być fakt, że to właśnie ona wcieliła się w role Raimundy, Jacinty i Isabel. W Przelotnych kochankach pojawia się nawet w zaledwie jednej scenie tylko po to, aby ogłosić partnerowi swoją ciążę. Podczas dwudziestu czterech lat współpracy zdążyła zaprezentować szeroki wachlarz rodzicielskich modeli: od pracownicy seksualnej, na którą macierzyństwo spada jak grom z jasnego nieba po kobietę noszącą na swoich barkach krzyż rodzinnych problemów. Jej postać z Matek równoległych zdaje się spajać charakterystyczne cechy dotychczasowych ról aktorki. Fotografka o osobliwym imieniu Janis nie planuje ciąży; jest ona wynikiem krótkiego romansu z żonatym antropologiem sądowym Arturo (Israel Elejalde). Zbliżają się oni do siebie, kiedy kobieta prosi go o pomoc w sprawie ekshumacji zwłok mężczyzn (w tym jej pradziadka) ze swojej rodzinnej miejscowości zamordowanych w czasie wojny domowej przez frankistowską Falangę. Proces ten obiecała starszym, również spokrewnionym z nią kobietom.
Życiorys Janis permanentnie związany jest z innymi matczynymi biografiami. Z jednej strony wciąż ciągnie się za nią deklaracja zakończenia międzygeneracyjnego poczucia zawieszenia na granicy życia i śmierci spowodowanego brakiem możliwości pochowania wielu zmarłych bliskich. Z drugiej ojciec jej dziecka pozostaje w związku małżeńskim z inną kobietą, umierającą na raka. Najważniejszy wątek pojawia się wraz z porodem, kiedy Janis poznaje Anę (znakomita Milena Smit), nastoletnią dziewczynę, która tak jak ona jest samotną matką. Oczekują one na przyjście swoich córek na świat w tej samej szpitalnej sali (wręcz surrealistycznie kolorowej, przypominającej raczej domowe zacisza Almodóvara, a nie medyczne pomieszczenia), rodzą również w jednym czasie. Obie dziewczynki zostają potem skierowane na obserwację w inkubatorze. W jednej ze scen Janis obserwuje pełną napięcia konwersację Any z matką. Kobieta wydaje się zimna, podchodząca do rodzicielskich obowiązków zadaniowo i korzystająca przy tym bardziej ze swoich pieniędzy, niż uczuć. Dość szybko okazuje się, że powodem tego stanu rzeczy jest poczucie krzywdy, ponieważ przez macierzyństwo nie mogła spełnić marzenia o karierze aktorskiej.
Wszystkie bohaterki mają ponadprzeciętnie komfortową sytuację materialną; są w stanie zapewnić swoim dzieciom wychowanie w środowisku pełnym przedmiotów najlepszej jakości czy zatrudnić pomoc domową. Problem leży gdzie indziej. Gdy Arturo po zobaczeniu zdjęcia córeczki wyraża zwątpienie co do swojego ojcostwa, Janis również zaczyna mieć wątpliwości, czy Cecilia, którą zajmuje się przez ostatnie miesiące, to na pewno jej biologiczna córka. Sceptycyzm bohaterki jest właściwie kontynuacją myśli obecnej wśród przodkiń postaci Cruz. Wątek zwątpienia w ojcostwo to w końcu nic zaskakującego. Aktorka nie raz wcielała się już zresztą u Almodóvara w rolę matki, która pozostała sama z dzieckiem z powodu nieobecności lub niewydolności ojca. Tym razem życiowe okoliczności popychają ją jednak i do obiekcji wobec swojego rodzicielstwa.
Inspiracje hollywoodzką klasyką są niemal tak nieodłącznym elementem twórczości Almodóvara jak wątki matczyne. Atmosferę panującą wokół Janis i niejednoznaczne odczucia, jakie bohaterka żywi w stosunku małej Cecilii, Arturo czy Any można porównać do życiowych zawirowań Fergusona w Zawrocie głowy Hitchcocka. Reżyser używa w Matkach równoległych podobnych strategii narracyjnych, decydując się na wielokrotne przeskoki czasowe czy sugestywną ścieżkę dźwiękową autorstwa Alberto Iglesiasa (pierwszy raz nominowanego do Oscara za pracę przy filmie swojego stałego hiszpańskiego współpracownika). W aspekcie fabularnym najciekawsze wydają się właśnie te wydarzenia, które Almodóvar pozostawia domysłom widzów. Udaje się dzięki temu zbudować koronkową warstwę dramaturgiczną, opartą na relacjach pełnych niedopowiedzeń i skrywanych wzajemnych pretensjach. W pełnym czerwieni mieszkaniu Janis kumulują się napięcia i lęki wszystkich bohaterek. Raz przygrywa im smyczkowo-elektroniczny soundtrack Iglesiasa, raz jazzowy standard „Autumn Leaves” w wykonaniu Milesa Daviesa, a w kluczowym momencie, kiedy więzi między bohaterkami zacieśniają się — „Summertime” śpiewane przez Janis Joplin, po której nadano imię postaci Cruz.
Matki równoległe stanowią istny przegląd najważniejszych motywów twórczości reżysera. Znajdziemy tu matczyne bolączki, zwroty akcji przywodzące na myśl te znane z telenoweli czy odwołanie do kolektywnych doświadczeń hiszpańskiej społeczności — tym razem dosłowne jak nigdy wcześniej. Spojrzenia bohaterek zdają się zadawać pytanie: czym sobie na to zasłużyłyśmy?, które odnieść można zarówno do wątku macierzyńskiego, jak i ekshumacyjnego. Jego najnowszy film to trzymająca w napięciu opowieść o indywidualnym dramacie niepewności i rodzicielskiego kryzysu, ale i projekt o skali makro podejmujący skomplikowaną kwestię relacji z historią, kluczową dla narodowej tożsamości.
Matki równoległe
Tytuł oryginalny: Madres paralelas
Rok: 2021
Kraj produkcji: Hiszpania
Reżyseria: Pedro Almodóvar
Występują: Penélope Cruz, Milena Smit, Israel Elejalde i inni
Dystrybucja: Gutek Film
Ocena: 4,5/5