Kwiaty ciernistej egzystencji – recenzja filmu „Master Gardnener” – Wenecja 2022

Paul Schrader stanowi najlepszy dowód na to, że nie ma sensu skreślać artystów tylko przez dwie dekady artystycznych porażek. Już rok po konkursowym udziale Hazardzisty przeżywający właśnie drugą reżyserską młodość autor powraca na Lido ze swoim Master Gardenerem. Czy finał rozpoczętej w 2017 roku wenecką premierą Pierwszego reformowanego „Trylogii odkupienia” dorównuje poprzednikom?

Przedstawiając ogólne założenie trzech ostatnich projektów w rozmowie z „IndieWire”, Schrader powiedział: „Jest facet, który czuje, że powinien być ukarany, czeka aż jego kara nadejdzie, aż w pewnym momencie zdaje sobie sprawę, że może być ona szansą na odkupienie”. Dobiegający do osiemdziesiątki, mocno schorowany (jak sam mówi w tym samym wywiadzie – był przekonany, że nie dożyje końca zdjęć do tego filmu) reżyser zamyka swój cykl rozważań nad istotą odkupienia najbardziej optymistyczną z dotychczasowych wizji.

Po kryzysie wiary połączonym z depresją klimatyczną i wypaczeniu armii połączonym z wynaturzeniem kapitalizmu przyszedł czas na upadek kultury WASP połączony z kompromitacją idei amerykańskich białych suprematystów. Tytułowym głównym ogrodnikiem jest Narvel (Joel Edgerton), kolejny siwy, biały mężczyzna po czterdziestce, zajmujący się nietypowym zawodem, który skrywa mroczny sekret swojej przeszłości, objawiający się zarówno na ciele, jak i w niedających mu spać wspomnieniach. Cichy, sympatyczny i pracowity mężczyzna, mający w sobie jednocześnie coś niepokojącego, niczym elegancki gangster z kina noir, kieruje działalnością reprezentacyjnego ogrodu należącego do pani Haverhill (Sigourney Weaver).

Tę dwójkę łączy nie tylko kolor włosów i dość niejasna relacja, ale przede wszystkim pochodzenie z klas przynależących do przeszłości. Narvel Roth, dumny chłopiec, wychowany w przekazywanym od pokoleń kulcie białej supremacji i słabości do nazizmu, na pewnym etapie życia dotarł do ściany. Dostał ofertę resetu i startu od nowa, ale za cenę wyparcia się wszystkiego i wszystkich, których znał, łącznie z własną córką. Jego ród przestał istnieć. Norma Haverhill przed laty straciła męża, następnie siostrę i nazwaną na jej cześć siostrzenicę. Dawna plantacja zmieniła się teraz w wirtualne obligacje, a jedyna spadkobierczyni dumnych protestanckich republikanów, cioteczna wnuczka Normy, jest… czarną narkomanką.

W trakcie tegorocznego Biennale na Facebooku Paul Schrader napisał wzruszający post pt. „Widzę martwych krytyków”. Rozwodzi się tam nad wspomnieniami z dyskusji i imprez podczas festiwali z dziennikarzami swojego pokolenia, konkludując, że wciąż ich widuje na festiwalowych terenach, póki sobie nie przypomina, że przecież w większości od lat nie żyją. Pierwszy reformowany (NASZA RECENZJA) stanowił wyraz strachu przed przyszłością, zarówno tą doczesną, niszczoną przez zmiany klimatyczne, jak i wieczną, negowaną kryzysem wiary. Hazardzista (NASZA RECENZJA) to strach przed przeszłością, wspomnieniami własnych czynów i przykładania ręki do destrukcji. Master Gardener jest za to taki, jak wspomniany post; przeraża tu teraźniejszość, rozumiana jako samotność, kłamstwo i niepewność. Bohaterowie żyją w pułapce teraźniejszości wiecznej, pozbawionej zarówno negowanego przez nich Wczoraj, jak i niewyobrażalnego Jutro.

Twórca Niebieskich kołnierzyków ponownie zachwyca tu warstwą formalną i konceptualną. Inspirując się gatunkowymi dramatami o szukaniu odkupienia z lat 50. i 60., tworzy film niezwykle elegancki, który niczym prawdziwa dama nigdy się nie śpieszy, nawet gdy wydarzenia przybierają krwawszy obrót. Mimo mnogości kwiatów, tak tych metaforycznych, jak i najprawdziwszych, reżyser zdecydował się zastosować przytłumioną, nieco pastelową paletę barw. Zdjęcia Alexandra Dynana pokazują zatem świat wyblakły, taki, jakim go widzą złamani bohaterowie; to podejście stanowi kolejny w Master Gardenerze sposób kodowania nadzei – piękno istnieje i jeszcze kiedyś może je dostrzeżemy.

W duchu przeszłości i podkreślenia przypowieściowości historii możemy upatrywać także decyzję o nadaniu bohaterom imion znaczących. Narvel, będące co istotne przyjęte z własnego wyboru, oznacza wybawiciela, rycerza w lśniącej zbroi, a samo słowo pochodzi z rdzennych języków Ameryki. Młoda dziewczyna, dla której owym ratownikiem się staje, to Maya, czyli z sanskrytu sen, iluzja. Znaczenie Normy, próbującej utrzymać dawne hierarchiczne reguły, rozumie się chyba samo przez się.

Master Gardener to kolejny przedstawiciel coraz powszechniejszej w ostatnich latach tendencji, by doświadczeni mistrzowie robili filmy w formalnym kluczu przeszłości. Bez pogoni za pragnieniem przymilenia się współczesnej publice i panującym modom. Uderzenie Schradera w czułe struny Ameryki wybrzmiewa dzięki temu tym mocniej, gdyż nadaje opowieści, ponownie napędzanej przez bressonowskie pisanie dziennika, wymiar uniwersalny. Ostatecznie my odejdziemy, ale nasze ogrody pozostaną dla kolejnych, często obdarzonych skrajnie innym podejściem do świata, pokoleń, by dalej zachwycać.

Marcin Prymas
Marcin Prymas

Master Gardener

Rok:
2022

Kraj produkcji: USA

Reżyseria: Paul Schrader

Występują: Joel Edgerton, Sigourney Weaver, Quintessa Swindell i inni

Dystrybucja: M2 Films

Ocena: 4/5

4/5