Frytki i krew – recenzja filmu „Maldoror” – Wenecja 2024

Fabrice Du Welz jest reżyserem wciąż nieszczególnie docenianym, ale mogącym się pochwalić gronem bardzo oddanych fanów. Bohater retrospektywy trzeciej edycji Octopus Film Festival wśród entuzjastów Nowej Ekstremy bądź gotyckiego horroru cieszy się wręcz kultowym statusem. Choć zakres jego zainteresowań kinem gatunkowym jest szerszy, wcześniejsze próby kręcenia policyjnych thrillerów okazały się porażkami. Czy Maldoror, zaprezentowany w sekcji pozakonkursowej festiwalu w Wenecji, odmienił tę złą passę?

Pierwsze podejście Du Welza do kina policyjnego, Colt 45, zakończyło się fiaskiem ze względu na problemy produkcyjne – niedoszacowany budżet, nienagranie kluczowych scen, brak wpływu na ostateczny kształt filmu. Próba druga – Message from the King – może i obyła się bez podobnych dramatów, ale koniec końców okazała się jedynie generycznym, netfliksowym zapychaczem. Maldoror od samego początku zapowiadał się natomiast bardzo obiecująco. To największe jak dotąd przedsięwzięcie w karierze reżysera, projekt z pasji, który próbował zrealizować przez ostatnie 15 lat, bez powodzenia ze względu na tabu towarzyszące przedstawianej historii. Aby mogła trafić do kin, musiała zostać zbeletryzowana – podmieniono nazwiska, dodano wątki – w wywiadach autor otwarcie przyznaje się do inspiracji podejściem Quentina Tarantino przy Pewnego razu… w Hollywood [NASZA RECENZJA].

Mimo „ufikcyjnienia” centralną dla filmu pozostaje sprawa Marca Dutroux – najbardziej wstrząsająca afera współczesnej Belgii. Jego działalność spełnia makabryczne bingo autorów podcastów true crime – pedofilia, tortury, morderstwa – ale być może tym, co jeszcze bardziej zbulwersowało walońskie społeczeństwo lat 90., była niekompetencja władz, która to wszystko umożliwiła. Początkowo osadzony za porwanie i gwałt pięciu młodych dziewczyn, Dutroux został warunkowo zwolniony po zaledwie trzech latach odsiadki. Do (jakże przewidywalnych) dalszych zbrodni wykorzystywał między innymi środki nasenne, które otrzymał w więzieniu, powołując się na problemy zdrowotne.

Jeżeli samo przeczytanie tego króciutkiego streszczenia budzi w Was frustrację, to nie jesteście sami. Poznajcie Paula Chartiera (obdarzony babyface Anthony Bajon) – młodego, idealistycznego policjanta, pragnącego złapać osobę odpowiedzialną za uprowadzenie dwóch ośmiolatek. Na jego drodze stoją oczywiście liczne przeszkody, jak chociażby oportunistyczny przełożony czy służbowa biurokracja. Niewydolność własnej instytucji naturalnie prowadzi bohatera do samotnego śledztwa poza granicami prawa. Opis ten może i brzmi identycznie do tysiąca thrillerów, które już powstały, ale Du Welz ponownie udowadnia, że dobrze odnajduje się na przetartych szlakach. Chociażby obligatoryjne spowolnianie dochodzenia nie wynika wyłącznie z typowej, konspiracyjnej korupcji. Reżyser wprowadza do Maldoror lokalny kontekst podziału policji na miejską, sądową i żandarmerię – układu sprzed reform z 2001 roku, który prowadził do konkurencji między wydziałami, braku przepływu informacji i ostatecznie ekstremalnie niesprawnej współpracy.

W kontraście do zawodowych bolączek Paula stoi jego życie prywatne. Bierze ślub i oczekuje dziecka z Giną (Alba Gaïa Bellugi), wkraczając w ten sposób do jej temperamentnej, sycylijskiej rodziny. Jest to tym bardziej ważne, gdyż własnej, biologicznej de facto nie ma – ojciec siedzi w więzieniu, a matka (królowa francuskiej Ekstremy Béatrice Dalle), po wychowaniu syna w burdelu, straciła władzę rodzicielską. Ze scen wesela i wspólnych chwil pary bije prawdziwe szczęście, które oczywiście staje później na szali i podbija wszelkie stawki. W uzyskaniu autentyczności pomaga obsadzenie niektórych ról naturszczykami oraz przyjęcie dosyć realistycznej konwencji. Jest to spora zmiana w estetyce Belga, którego obrazy zazwyczaj są mocno stylizowane, liryczne, impresyjnie operujące kolorem. Fabuła również rozgrywa się w tempie typowego procedurala, gdzie przebieg wydarzeń dyktuje protokół, zasady (także te rodzinne) – oraz ich łamanie.

Maldoror jest bardziej przystępny, ale nie kosztem charakteru reżysera. Dalej dominuje aura pesymizmu, mroku i brutalności, jak chociażby w Adoracji. Mimo ciężaru tematycznego i generalnie poważnego tonu Du Welz pozwala sobie na momenty humoru (przemyt w opakowaniu z belgijskimi frytkami) i typowej dla siebie przesady (komiczna opaska na oku przełożonego Paula). Wykorzystanie nieco bardziej naturalnych niż zwykle zdjęć nie oznacza rezygnacji z momentów inspirowanych kinem noir, wymuskanych, najntisowych wnętrz czy imaginarium filmu grozy. Jednym z najbardziej zapadających w pamięć fragmentów jest przywołująca skojarzenia z analog horrorem scena, w której główny bohater desperacko szuka poszlak, przeglądając godziny materiału zapisanego na taśmach VHS, na koniec zasypiając przy trzeszczącym telewizorze.

Moment ten sugeruje również, że ambicje twórców nie ograniczały się wyłącznie do stworzenia solidnego kryminału. W pewnym momencie ewidentne zapożyczenia z Zodiaku ustępują głębszej inspiracji Powiększeniem. Sama intryga kryminalna schodzi na drugi plan, a historia skupia się na psychologicznych przemianach u stopniowo coraz mocniej obsesyjnego Anthony’ego, który bardziej niż dowodów zbrodni poszukuje potwierdzenia sprawności własnych zmysłów. Wszystko odbywa się kosztem jego relacji rodzinnych, postrzeganych przez niego jako kolejne z, wydawałoby się, nieskończonych przeszkód w śledztwie.

Próbując interpretować tytuł filmu, najbardziej oczywistym tropem są Pieśni Maldorora Comte de Lautréamonta. W tym transgresyjnym utworze tytułowy bohater jawi się jako ucieleśnienie zła, ktoś, kto porzucił jakąkolwiek moralność – Fabrice Du Welz portretuje w dokładnie taki sposób fikcyjną wersję Dutroux, w czym pomaga obślizgła kreacja Katalończyka Sergia Lópeza. Taki banał nie jest jednak wystarczający dla reżysera, który tym razem gatunkowe konwencje przyjmuje po to, aby przekonująco podkreślić, jak dysfunkcyjne instytucje potrafią zamienić w antypatycznych nikczemników nawet najczystsze serca. Maldoror jest najbardziej spełnionym projektem Belga od czasu Alleluja, długo wyczekiwanym, udanym thrillerem i dowodem na to, że czasem rzeczywiście „do trzech razy sztuka”.

Maks Reiter
Maks Reiter

Operacja Maldoror

Tytuł oryginalny:  Maldoror

Rok: 2024

Kraj produkcji: Belgia, Francja

Reżyseria: Fabrice du Welz

Występują: Anthony Bajon, Alba Gaïa Bellugi, Alexis Manenti, Sergi López i inni

Dystrybucja: Velvet Spoon

Ocena: 4/5

4/5