Barokowa ewolucja – omówienie sekcji Wielka Szóstka Luka Bessona – Tofifest 2025

Tofifest uwielbia zwracać uwagę na ikony poprzednich dekad, reżyserów pogubionych w swojej współczesnej twórczości, którzy u progu nowego stulecia stali na szczycie i definiowali własną wyobraźnią pejzaż światowego kina. Po Timie Burtonie przyszła pora na Luka Bessona i jego Wielką Szóstkę, pół tuzina dzieł najbardziej kasowego z autorów francuskiego neobaroku.

Leon zawodowiec od lat niezmiennie plasuje się w czołówce filmowych życzeń naszych widzek i widzów. Jego twórca, Luc Besson, który romansował z wieloma gatunkami filmowymi, od zawsze zaskakiwał swoją świeżością i innowacyjnością” – powiedziała dyrektorka MFF BellaTOFIFEST, Kafka Jaworska, ogłaszając wybór wspomnianego obrazu jako motywu przewodniego tegorocznej edycji festiwalu. Jean Reno w kultowych lenonkach  i charakterystycznej czapce spoziera w odcieniach różu z identyfikacji wizualnej toruńskiej imprezy, koszulek, grafik i plakatów. Niewidoczne spod ciemnych szkieł spojrzenie przypomina o dzieciństwie, rodzinnych seansach Leona… na Polsacie, czy w TVNowskim Superkinie. Opowieść o płatnym mordercy zmuszonym przez okoliczności do stania się przybranym ojcem rezolutnej dwunastolatki ma zresztą kluczową rolę w historii polskiej telewizji, trzeciego października 1997 roku – równo cztery tygodnie przed moim przyjściem na świat – o 22:45, w czwartej godzinie działania stacji, po raz pierwszy poleciał na antenie TVN. Czy zatem oglądanie Leona zawodowca w odrestaurowanej kopii i na wielkim kinowym ekranie nie stanowi pewnego rodzaju świętokradztwa? Zbezczeszczenia przerywanego reklamami obrządku z lektorem jako kapłanem, pośrednikiem między tym co przyziemne a absolutem, nami a X Muzą. Doświadczenie odkrywania kina na małym domowym ekranie, przechodzenia do innego świata nie poprzez sacrum ciemności sali kinowej, a wulgarną zakłócaną innymi bodźcami salonową gadającą puszkę niesie w sobie coś z dojrzewania, analogicznego do tego przechodzonego przez Matyldę. To film początków: międzynarodowej kariery Bessona, sławy Natalie Portman, polskiej telewizji, a teraz także Tofifestu. Zobaczenie go w całkowicie innych okolicznościach stanowi okazję nie tylko do rewizji własnej perspektywy, ale także jest świetnym przyczynkiem do szerszej dyskusji na temat relacji i przenikania się europejskiego kina z Hollywood i szerzej – naszej kultury z tą amerykańską. 

Leon zawodowiec (1994)

Świętujący swoje trzydzieste pierwsze urodziny obraz zawiera w sobie jednak nie tylko debiuty i młodość, ale także kontynuację: jako środkowa część, nieformalnej ze względów prawnych, trylogii tworzonej z Nikitą i Colombianą, i w zamyśle – film zapchajdziura. Pod koniec 1992 roku wszystko było gotowe do kręcenia Piątego elementu – ekipa zebrana, castingi sfinalizowane, preprodukcja rozpoczęta, lecz rozbuchany ponad stumilionowy budżet projektu, a także napięty grafik Bruce’a Willisa sparaliżowały proces. By zminimalizować straty, a także pokazać się producentom jako ktoś zdolny do zarobienia pieniędzy, Besson w miesiąc napisać miał tani i skromny spin off do swojego hitu sprzed paru lat, który także zobaczycie w Toruniu – Nikity (1990). Tam jedną z drugoplanowych postaci był Wiktor „Czyściciel” bezwzględny i bezduszny morderca na usługach francuskich służb specjalnych, także grany przez Jeana Reno, zgodnie z założeniem sympatyczny Léon ma być jego „amerykańskim kuzynem”. Nikitę i Leona łączy temat morderców na zlecenie, przedstawienie samotności tego zawodu i skupienie na przemocy i wykorzystaniu będącym jego fundamentem. Złamani ludzie wbrew swojej woli i w desperackim poszukiwaniu sensu i znaczenia własnej egzystencji sprzedają swoje ciała bogatym i władczym mężczyznom. Praca hit mana w Bessonowskiej interpretacji niechybnie przywodzi na myśl seks work i jego przyrodzone koło wyzysku.

Nikita (1990); Jean Reno jako Wiktor "Czyściciel"

Przy tych podobieństwach stworzone w odstępie ledwie czterech lat filmy stanowią świadectwo odchodzenia urodzonego w Paryżu artysty od pierwotnego ducha francuskiego neobaroku. Wypełniająca Nikitę chropowata zimna punkowość, pełna industrialnych lokacji, ciasnych kadrów i poczucia bezsilności wobec systemu, w Leonie ustąpiła ciepłym barwom, szukaniu poczucia wspólnoty oraz jasnemu podziałowi na dobrych i złych ze spersonifikowanym antagonistą w postaci skorumpowanego oficera DEA granego przez Gary’ego Oldmana. Charakterystyczne dla nurtu, nazwanego wszak w zagranicznym filmoznawstwie cinéma du look, odrzucenie ścisłej fabularności na rzecz ideologicznego przesłania, stylu i eksplodującej nerwowej energii już w Nikicie oddało pola przejrzystości i bardziej konwencjonalnej strukturze opowieści, a Leon był już w pełni zjadliwy dla konsumentów Hollywood. Jednocześnie – nieodzowne dla języka nurtu, którego ojcem chrzestnym był Andrzej Żuławski – histeria, melodramatyczność i wiodąca rola ścieżki dźwiękowej wciąż wyróżniają formalną stronę obu filmów z szerokiego pejzażu kina gatunkowego. 

Między sobotnim pokazem Leona, który otwiera sekcję, a zamykającą ją czwartkową Nikitą podróż w czasie poprowadzi nas w dwie strony kariery Bessona, by pokazać drogę, jaką jego twórczość przebyła w artystycznie bez wątpienia najlepszym okresie jego działalności, gdy dumnie jawił się na firmamencie jako jeden z najważniejszych głosów nowego pokolenia francuskich filmowców. Najczystszy neobarok ujrzymy w Metrze (1985) z Isabelle Adjani i Christopherem Lambertem w rolach głównych. To obraz paryskiego półświatka, walki o przetrwanie – nie tyle poprawę warunków bytowych, co uratowanie człowieczeństwa jako takiego. Film rozpięty między oddającą hołd Francuskiemu łącznikowi sceną pościgu a finałem cytującym ten z Do utraty tchu z muzą Żuławskiego i Tarzanem na pierwszym planie całym swoim istnieniem oddaje postmodernistycznego i remiksowego ducha poszukującego młodego artysty. 

Metro (1985)

Georges Méliès, Robert Bresson, Jacques Rivette, Bruno Dumont, jeśli jesteś wielkim francuskim reżyserem zapewne prędzej, czy później przyjdzie ci się zmierzyć z mitem patronki swojej ojczyzny, ba nie musisz być nawet znad Loary  – z Dziewicą Orleańską w szranki stawali wszak także DeMille, Dreyer, Fleming, czy Preminger. Najmłodszy z pokazywanych w Toruniu obrazów Bessona to właśnie modernistyczny, feministyczny retelling biografii największej celebrytki Wojny Stuletniej skupiony na zdrowiu psychicznym i tramach świętej. Joanna d’Arc (1999) w chwili premiery została odrzucona przez widzów i krytyków spragnionych ówcześnie pełnych patosu pophistorycznych superprodukcji w duchu Bravehearta, czy Aleksandra. Recepcji filmu nie pomógł także medialny konflikt między Bessonem a Kathryn Bigelow – pomysłodawczynią projektu i pierwotną reżyserką (Francuz miał być producentem i odpowiadać za finansowanie). Kiedy twórczyni Dziwnych dni i Blisko ciemności zdecydowała się nie obsadzać, wbrew pierwotnym ustaleniom, w roli głównej Mili Jovovich – jego ówczesnej partnerki – Besson zaprzestał finansowania produkcji, a niedługo później ogłosił powstawanie swojego własnego portretu najlepszej przyjaciółki Gilles’a de Rais. Po ćwierć wieku Joanna d’Arc, czy też Posłanniczka, jak głosi oryginalny tytuł, jawi się jako fascynujące i uwodzące dziecko swoich czasów naznaczonych wybuchem popularności sekt i psychologii, fascynacji nieograniczonym potencjałem technologii i lękiem o jutro, gdy znana i bezpieczna Zimna Wojna dobiegła końca. 

Joanna d'Arc (1999)

W stolicy województwa kujawsko-pomorskiego pokazane zostaną również dwa najbardziej osobiste dzieła autora serii o Arturze i Minimkach. Wielki błękit (1988) to rzadki przypadek odejścia Bessona od kina gatunkowego. Jako syn pary zawodowych nurków przyszły reżyser od małego był indoktrynowany do fascynacji morzem i pragnął zostać biologiem morskim. Kto wie jakby się potoczyło życie przyszłego pomysłodawcy Uprowadzonej, gdyby nie poważny podwodny wypadek, który na zawsze uniemożliwił mu osobistą eksplorację głębin. Już wtedy, jako siedemnastolatek kochał także pisać i rozpoczął w wolnym czasie kreśleniezarysu opowieści o dwóch największych celebrytach freedivingu – Jacquesie Mayolu i Enzo Maiorce. Głęboko fabularyzowana biografia, w tworzeniu której brał udział sam bohater, z niezapomnianą kreacją Jean-Marca Barra jak żaden inny film autora zapisała się w narodowej tożsamości jego ojczyzny. Sam prezydent Jacques Chirac na pogrzebie Mayola mówił o „pokoleniu Wielkiego błękitu”, a obraz w samej pierwotnej dystrybucji kinowej zgromadził niemal dziesięć milionów widzów. Filozoficzna przypowieść o człowieczeństwie, pasji i odrzuceniu wszystkiego w imię pasji i przekonań we Francji uważana jest za produkcję definiującą lata osiemdziesiąte, podczas gdy w amerykańskiej dystrybucji odebrana została niezwykle chłodno i wyśmiewana za melodramatyczność.  

Spring Breakers (2012) Wielki błękit (1988)

Nastoletni Besson poza nurkowaniem i obserwowaniem rozpadu małżeństwa swoich rodziców zajmował się także masowym pochłanianiem komiksów i szybko wpadł na pomysł własnego projektu. Pierwsze szkice Piątego elementu, który pierwotnie miał być komiksem, a następnie powieścią, powstały w połowie lat 70., gdy ich autor miał szesnaście lat. Film światło dzienne ujrzał ponad dwie dekady później, jako najdroższa produkcja w historii europejskiego kina (trzeba zaznaczyć, że obrazy radzieckie z powodu braku możliwości wiarygodnego wyznaczenia budżetu nie są w takich zestawieniach uwzględniane) i podobnie jak Wielki błękit – zachwycił Europejczyków oraz został niezrozumiany i odrzucony za oceanem. Za wizualną stronę produkcji odpowiadali wybitni europejscy komiksiarze Mœbius (Jean Giraud) i Jean-Claude Mézières, Alejandro Jodorowsky chciał się podczepić pod sukces, wysyłając pozew o plagiat, a Piąty element współcześnie jest niekwestionowanym kultowym klasykiem SF. Ale to wszystko wiecie, bo oglądaliście ten film już wielokrotnie, ale ile razy nie w telewizji?

Piąty element (1997)

Wielka szóstka Luka Bessona to wyjątkowa podróż przez ulotną epokę w dziejach francuskiego kina. Od poetyckich gatunkowych impresji, po oskarżane o kicz kasowe superprodukcje. Od niszowych klasyków, po obrazy katowane przez wszystkie stacje telewizyjne do upadłego. Przysiąść w ciemnej sali kinowej i w pełni zanurzyć się w świat zwariowanego Christophera Lamberta w paryskim metrze, podwodnej medytacji Jean-Marca Barra, przemiany pragnącej wolności Nikity, Mammy Romy ery VHS z Jeanem Reno jako Anną Magnani, futurystycznej przygody Bruce’a Willisa i zmagań z zaburzeniami psychicznymi świętej Kościoła, granej przez „tę aktorkę z Resident Evil” – to okazja jedyna w swoim rodzaju.