VII. Kina
To bardzo ważna informacja dla ewentualnych przyjezdnych. Możecie się bowiem zdziwić, gdy przybędziecie na Letnią Akademię Filmową, a z czterech kin podanych w informatorze, tylko jedno jest nim na prawdę. Poza „Skarbem„ wszystkie inne są zwykłymi pomieszczeniami szkolnymi (sale gimnastyczna, sala lekcyjna). Oczywiście odpowiednio zaciemnionymi, z dużym ekranem i dobrym nagłośnieniem. Jednak wyposażenia nie stanowią fotele, a krzesła jakie zazwyczaj znajdziemy w salach konferencyjnych. Trzeba się czasami przesiadać, bo ktoś zasłania, a podłoga nie jest pochyła. Na szczęście, gdy nie ma wielu widzów, można też położyć sobie nogi na innym krzesełku. W każdym razie to specyfika tegoż festiwalu, której nigdy nie rozpatrywałem jako wady. Wręcz przeciwnie, prowizoryczne sale projekcyjne nadawały miejscu charakteru.
Opiszę króciutko każde z „kin„, to pomocna informacja, jeśli kogoś bardziej niż filmy interesuje atmosfera miejsca:
a) Skarb – jak wspominałem, jedyne kino z prawdziwego zdarzenia. Nie ma szans, by ktoś zasłaniał, jest klimatyzacja, miejsc całkiem sporo. Niektórzy, widząc warunki, chodzą na seanse tylko i wyłącznie do tego kina. Wszakże nie wszyscy są filmofilami, niektórym obojętne co zobaczą, byle to było dobre. Tutaj też odbywają się zazwyczaj spotkania autorskie. Z wad można nadmienić, iż ekran nie jest jednak największy.
b) Salto – Mamy do czynienia z sala gimnastyczną w gimnazjum. Tutaj za to ekran jest potężny, chyba największy ze wszystkich. Jest na tyle wysoko, że praktycznie nikt nikomu nie zasłania. Można pomieścić jeszcze więcej widzów niż w Skarbie. Z tegoż tytułu zazwyczaj wyświetla się tutaj „najpopularniejsze„ filmy. Często to repertuar kin studyjnych, który miał swoją premierę w ciągu ubiegłych 12 miesięcy. I z tego tylko tytułu najrzadziej odwiedzam to miejsce, bo samo w sobie wydaje się najlepsze.
c) Dzięcioł – Najmniejsza sala. Wciśnie się tu 70 osób, reszta może mieć problemy. Aż dziw, że tutaj przynajmniej dwukrotnie organizowano pokaz z orkiestrą na żywo. Jak się pomieścili, nie wiem. Nie ma tu też klimatyzacji. Zastępują ją spore wentylatory. Jestem jednak z tych, którzy nie cierpią czuć powiewu na szyi, więc wolę się od nich odsunąć i pocić na środku pomieszczenia. To sala, którą odwiedzam najczęściej. Tutaj głównie spotkamy niszowe kino, starsze produkcje, zupełnie zapomniane rzeczy z egzotycznych krajów. Zainteresowanie takimi seansami jest mniejsze, toteż trafiają analogicznie do mniejszej sali. A mi tam upał niestraszny, gdy mogę obejrzeć coś wyjątkowego. W południe zaduch jest okropny, ekran nie należy do największych, nagłośnienie także wydaje się nieco słabsze, ale repertuar statystycznie najciekawszy.
d) Jowita – Sala gimnastyczna. Duży ekran, ale strasznie nisko zawieszony. Trzeba trochę kombinować, by zobaczyć napisy, jeśli ktoś przed nami siedzi. Miejsc jest mnóstwo, więc to tutaj w ubiegłym roku odbył się pokaz z orkiestrą na żywo. Nie zmieścili się wszyscy, dlatego że zainteresowanie było olbrzymie, ale i tak zobaczyłem na sali więcej ludzi niż na jakimkolwiek innym seansie. Do zalet należą niewątpliwie materace, jakie postawiono przed rzędami krzeseł. Który inny festiwal może się pochwalić możliwością leżenia podczas seansu? Dobra opcja, nawet skorzystałem.
Ciekawostką jest fakt, iż na większości seansów nie ma określonej liczby miejsc. Jeśli skończą się siedzenia, znajdą się dostawki. Jeśli wolisz stać, usiąść na podłodze, możesz tak oglądać film. Pamiętam jak na pierwszej mojej wizycie w Zwierzyńcu, stanąłem na końcu olbrzymiej kolejki na przedpremierowy pokaz „Pozycji dziecka”. Mimo to wszedłem na ten film ze znajomymi. Reszta siedzeń była zajęta, ale udało nam się usadowić na ławeczce w Sali gimnastycznej. Niby nie do końca wygodnie, lecz zobaczyliśmy dobry film na rok, nim trafił do naszych kin.