"Korpo", reż. Joe Lynch
Ocena: 3/5
“Mayhem” niemal rok temu dało się poznać widowni za sprawą trzeciej edycji Splat!Film Festu w Lublinie. Teraz przybrało nazwę “Korpo” i trafi do szerokiej dystrybucji, dzięki MayFly’owi. Posłuchajcie krótkiej bajki, o tym cóż dzieje się za szklaną zasłoną wieżowców.
Tajemniczy wirus rozprzestrzenia się po korporacjach. Zarażeni na czas jego działania stają się niepoczytalnymi bestiami, niezdolnymi dopohamowania swoich żądz. Gdy dochodzi do infekcji w jednej z firm, biura zamieniają się w pobojowisko. Jeden z pracowników, Derek, postanawia wykorzystać ten fakt. Zważywszy, że został niesłusznie zwolniony przez szefostwo, ma okazję podczas trwania kwarantanny porozmawiać o tej kwestii z szefem. Bierze w rękę młotek, pod ramię świeżo upieczoną praktykantkę i wyruszają z parteru na dziesiąte piętro. Nie będzie to łatwa przeprawa…
Korporacyjny horror, będący idealnym relaksem dla umęczonych pracowników. Opowieść o uczciwym urzędniku, który ogniem i mieczem rozprawia się z przełożonymi. Czyż to nie satysfakcjonujące? Nawet jeśli scenariusz roi się od głupot, na przykład kwestii, dlaczego bohater mimo działania wirusa myśli tak trzeźwo? Jednak luźny klimat pozwala przymknąć oko na niedoskonałości. Gdy już to zrobimy, czeka nas niezobowiązująca zabawa. Ściana śmierci między biurowymi boksami, walka kijami golfowymi, przebijanie płuc pistoletem na gwoździe, dziki seks na zapleczu. Któż przejdzie obojętnie obok takich atrakcji? A na deser Samara Weaving jako zdeklarowana fanka Motörhead. Więcej co prawda tutaj bijatyki, niż grozy jako takiej, ale poziom makabry i czarnego humoru sugeruje rodowód opowieści. „Korpo” to ostatecznie psychopatyczna rozwałka, zlepiona kretyńskimi zwrotami akcji, lecz przyjazna zwolennikom smoliście czarnego humoru.