Człowiek przemierza podmiejski las, co jakiś czas schyla się po coś, czasem denerwuje, pogrążony frustracjami codzienności zmierza do domu. Czy mowa o Na miejscu Basa Devosa? Nie, ale i tu pojawią się Rumuni. Tak właśnie zaczyna się najnowszy film Radu Jude Kontinental ’25, nagrodzony Srebrnym Niedźwiedziem za scenariusz podczas tegorocznego Berlinale.
Jude do Transylwanii, czy używając starej polskiej nomenklatury Siedmiogrodu, przybył kręcić Dracula Park, swoją wersję wampirzej opowieści. W stołecznym Klużu ekipa nocowała za darmo w ośrodku Wonderland, wakacyjnej akomodacji dla rodzin z dziećmi, która poza basenami czy boiskami może się pochwalić także bizarnym leśnym parkiem dinozaurów wypełnionym animatronicznymi figurami prehistorycznych gadów. To właśnie tam zaczyna się Kontinental ’25, w pozbawionej ludzi strefie plastikowego Parku Jurajskiego. Między tą oferującą mnogość post-baudrillardowskich interpretacji klamrą umieszczona została historia inspirowana prawdziwymi wydarzeniami, którą reżyser miał już mieć w głowie od dawna – opowieść o pracownicy społecznej targanej wyrzutami sumienia po samobójczej śmierci eksmitowanego przez nią dzikiego lokatora.
W filmie przyjdzie nam zobaczyć ofertę obowiązkową twórcy Nie obchodzi mnie, czy przejdziemy do historii jako barbarzyńcy – krytykę rumuńskiego nacjonalizmu (tu także węgierskiego), oceniające spojrzenie na dziki kapitalizm oraz niewydolne i niedofinansowane państwowe instytucje. Nie zabrakło też oczywiście strzałów wymierzonych w mającą dobre intencje, lecz hipokrytyczną i pozbawioną sprawczości klasę średnią oraz bezużyteczny kościół prawosławny, przejmujący się dobrem parafialnych budynków i mszalną frekwencją dużo bardziej niż duchowym dobrostanem wiernych. To wszystko składające się na portret napędzanego korupcją społecznego rozwarstwienia. Ignorując lokalne hungarystyczne smaczki związane z miejscem akcji, czytając same dialogi, z łatwością można by uznać, że najnowsza produkcja Jude stanowi wręcz przygotowany przez AI ekstrakt z wcześniejszych dzieł Rumuna.

Podstawowa różnica między Kontinental ’25 a poprzednimi obrazami kryje się w formie. Laureat Złotego Konika za Nie obiecujcie sobie zbyt wiele po końcu świata zrezygnował tu nie tylko z bardzo wielu sylab w tytule, ale także formalnych zabaw okołoeseistycznych. Nie uświadczymy w jego najnowszym filmie zmian konwencji Niefortunnego numerka lub szalonego porno, operowania językiem wizualnym telewizji Nie obchodzi mnie, czy przejdziemy do historii jako barbarzyńcy, westernowości Aferim!, teatralności Drukowanymi literami czy instagramowości poprzedniego obrazu. Zdecydowanie bliżej tu do terytorium okupowanego przez wspomnianego Devosa (który wszak też ostatnio w głównej roli umieścił Rumuna) lub Honga Sang-soo. Podobnie jak w wielu filmach Koreańczyka, w szczególności z lat 2020-22 (Kobieta, która uciekła; Przed twoją twarzą; Film powieściowy) obojętna kamera obserwuje tu kobietę w średnim wieku, która próbuje uwolnić się od przygniatającego ją koszmaru codzienności w serii rozmów i mniej lub bardziej przypadkowych spotkań. Przyjdzie nam słuchać wielominutowych monologów interlokutorów dotyczących ich przeżyć i przemyśleń, które w przekorny sposób komentują położenie protagonistki, obserwować mniej lub bardziej udane flirty i zastanawiać się, czy powrót do punktu wyjścia jest jeszcze możliwy, a jednocześnie, czy kiedykolwiek zmiana status quo była w ogóle opcją.
Kontinental ’25 to produkcja nierówna. Chwilami zachwyca, jak w poświęconym błądzącemu po mieście bezdomnemu prologu czy gdy tworzy rolling joke ze szczegółowego tłumaczenia, w jaki sposób ktoś mógł się powiesić na kaloryferze. W innych momentach jednak głównie frustruje, czy to chybiają z dowcipami, czy w całym nieudanym wątku romansu protagonistki z byłym studentem, lub po prostu nudzi, jak podczas ciągnącej się rozmowy z popem. Absmaki te Radu Jude potrafi jednak zbić, gdy w finale na chwileczkę powraca do swoich eseistycznych ciągot. Benningowski pokaz slajdów z posttransformacyjnego miasta zwieńczony idealnym kadrem – wypełnioną niezliczonymi kuriozalnymi detalami fontanną u stóp zwieńczonego czterema wieżyczkami cygańskiego dworku-willi. Swojska nowobogackość bez smaku, acz z fantazją. Aż szkoda, że ten kadr nie zastępuje całych kilkudziesięciu minut nieudanych scen.
Absurdalny humor losowych interakcji w służbie pozbawionego zębów politycznego komentariatu. Pozycja Kontinental ’25 jako wampira bez zębów najmocniej uderza w kilkukrotnie przywoływanej przez bohaterkę „tragedii w Gazie”. W konkursie kulturalnej perły umiłowanego w mordowaniu niewinnych kraju, w mieście, gdzie za samo wspomnienie o dokonywanym przez zbrodnicze państwo Izrael ludobójstwie można dostać zarzuty prokuratorskie (jak Hongkończyk Jun Li, twórca pokazywanej na tegorocznym Berlinale Queerpanoramy), film chcący być szczerą polityczną krytyką chowa się za takimi pozbawionymi wymowy okrągłymi słowami jak „tragedia w Gazie”. Wszak samozadowolenie ze słuszności musi iść w parze z przyjaźnią ze sponsorami…


Kontinental ’25
Rok: 2025
Kraj produkcji: Rumunia
Reżyseria: Radu Jude
Występują: Eszter Tompa, Gabriel Spahiu, Adonis Tanța i inni
Dystrybucja: Aurora Films
Ocena: 3/5