Czy coś da się zrobić? Ja umieram! – recenzja spektaklu „Koniec”

Co łączy bohatera Procesu Józefa K., protagonistę Nickel Stuffa Tony’ego Allena oraz postać Elizabeth Costello? Jak wyobrazić sobie tytułowy „Koniec”? I czym właściwie jest to, co definitywne, nieokiełznane i niepojęte? Próbę rozwiązania tych wielu zagadek podejmuje Krzysztof Warlikowski w swoim spektaklu z 2010 roku, który po dziś dzień wystawiany jest na scenie Nowego Teatru w Warszawie. Jego poprzednie przedstawienie – (A)pollonia – podbiło cały świat i przystosowało nas do rozszyfrowywania intertekstualnych mozaik, a przede wszystkim niewątpliwie zachęciło twórcę do rozpoczęcia kolejnych poszukiwań teatralnych. W przypadku Końca wybór padł na nieprzeniknioną wyobraźnię Franza Kafki, scenopisarski geniusz Bernarda-Marie Koltèsa i słynną quasi-autobiograficzną powieść południowoafrykańskiego noblisty Johna Maxwella Coetzeego.

Jak na ironię, zacznijmy jednak od początku. Jesteśmy w londyńskim Nickel Barze, w którym właśnie rozgrywa się finał corocznego konkursu tańca, choć, wyczuwając napiętą atmosferę, wypadałoby raczej powiedzieć pojedynku. Obserwujemy brawurowy występ Babilona (Magdalena Popławska) – młodego, czarnoskórego chłopaka i jedynego godnego rywala Tony’ego (Jacek Poniedziałek) – dwukrotnego mistrza i autora słynnego kroku potocznie zwanego „Nickel Stuff”. Układ się kończy, jury musi wydać werdykt, jednak na parkiecie brakuje drugiego zawodnika. Babilon wygrywa zatem walkowerem, a my poznajemy kolejnego bohatera, postać wyjątkowo niejednoznaczną (Marek Kalita) – zagadkowego Roberta? Uporczywego Inspektora? A może nawet samego sędziego? Z całą pewnością czujnego obserwatora, naszego przewodnika po kolejnych kręgach dantejskiego piekła, po labiryncie ludzkiego umysłu. 

„Przed prawem stoi strażnik. Do strażnika zgłasza się człowiek i prosi o pozwolenie wejścia do prawa. Ale strażnik powiada, że na razie nie może mu pozwolić na wejście. Człowiek zastanawia się, a potem pyta, czy wobec tego będzie mu wolno wejść później” – ten słynny cytat z jednego spośród wielu opowiadań Kafki otwiera przed nami bramę do kolejnego świata. Przed naszym przewodnikiem rozsuwają się ściany, ustępując mu drogi. Wkraczamy w mrok Procesu. Pojawia się zatem kolejny protagonista – Józef K. (Maciej Stuhr) – ofiara tajemniczego spisku, pozbawionego jakiejkolwiek przyczyny. Śledząc jego losy, wnikliwie przyglądamy się burzliwej relacji K. z panną Buerstner (Magdalena Cielecka) – uciążliwą sąsiadką i wiecznie pijaną aktorką. Z dalszym biegiem akcji oskarżony bez zarzutów powoli, we własnym przekonaniu staje się winnym bez winy. Z pomocą przychodzi mu prawnik nazywany przez wszystkich Wszechmocnym (Wojciech Kalarus). „Przyznać się do winy i kłamać to jedno. Kłamie się, aby móc się przyznać” – mówi adwokat o diabelskim spojrzeniu. Skonsternowany K. mimowolnie ulega urokowi Leni (Maja Ostaszewska) – rozwiązłej sekretarki Wszechmocnego. W tym samym czasie panna Buerstner popełnia samobójstwo, o które Józef sam obarcza się winą. Spirala szaleństwa rozciąga się coraz bardziej i chwilę później pogrążona w obłędzie Leni także podcina sobie gardło. K. pozostaje zagubiony we własnym świecie, którego zupełnie już nie rozumie. Zawieszony między własną tragedią a oskarżeniem oczekuje na niechybną egzekucję.

Równolegle odsłania się przed nami dalsza historia Tony’ego Allena. Zatrudniony w sklepie ormiańskiego imigranta Guriana (Mariusz Bonaszewski) zakochuje się w Jackie (Ewa Skibińska) – pracownicy tego samego marketu, a także samotnej matce niesfornego geja imieniem Jo (Piotr Polak). Losy bohaterów nie są jednak tak słodkie i kolorowe jak mogłoby się wydawać. Gurian popada w maniakalną obsesję na punkcie potencjalnych złodziei, domniemanie chcących okraść go z dotychczasowych zarobków. Jackie przy bliższym poznaniu zaczyna budzić w Tonym coraz większą odrazę, a w dodatku wszędzie dookoła zaczyna się pojawiać żądny rewanżu Babilon w towarzystwie swojego brutalnego brata Washingtona (Wojciech Kalarus). Spokoju nie daje mu również nadopiekuńcza matka (Dorota Kolak), pokładająca wszelkie nadzieje i niespełnione ambicje w swoim synu, oraz jego stary przyjaciel Robert (Marek Kalita) – namawiający go do cichego napadu na sklep pracodawcy. Tony zdaje się bezradny wobec dotykających go manipulacji, nieświadomie staje się marionetką w rękach własnego środowiska. Zostaje pozbawiony wyboru pomiędzy dawno zapomnianymi marzeniami a czającą się w każdym rogu zbrodnią.

Drugi akt dokłada kolejne wątki. Zaczynamy od kolejnego krótkiego opowiadania autorstwa Franza Kafki. Wsłuchujemy się w osobliwą rozmowę pomiędzy duchem zmarłego myśliwego – Grakchusa (Maciej Stuhr) a Salvatore (Marek Kalita) – burmistrzem małego włoskiego miasteczka. Nieboszczyk wspomina swoją śmierć i dalszą morską wyprawę do prowincji. Przerywa mu jednak nagłe zatrzymanie akcji serca. Przemienia się w K., tym razem wziętego reżysera – być może nawet dla odmiany własnego życia. Na moment powraca jeszcze Tony, który koniec końców staje do tanecznej walki z Babilonem. Tym razem, nie brakuje zawodników, za to samej muzyki.

Brama zamyka się po raz ostatni. Zza kulis wychodzi mała zgarbiona staruszka ubrana w przewiewną sukienkę i czarne buciki na wysokich koturnach. To długo wyczekiwana Elizabeth Costello (Ewa Dałkowska) – emerytowana pisarka słynąca z kontrowersyjnych wykładów wygłaszanych w przeróżnych miejscach na całym świecie. Literatka przybywa pod tajemniczą bramę, przez którą za wszelką cenę pragnie przejść na drugą stronę. Strażnik przyjmuje żądanie Costello, ale pod jednym warunkiem: musi napisać oświadczenie zawierające wyznanie jej wiary. Haczyk polega na tym, że pisarka nigdy nie zastanawiała się nad własnymi przekonaniami religijnymi, a w swojej pracy zajmowała się zawsze jedynie sprawami doczesnymi.

Składa zatem wniosek prośbą o zwolnienie jej z osobliwego precedensu. Powołując się na słowa Czesława Miłosza, nazywa siebie sekretarką niewidzialnego, co w żaden sposób nie usprawiedliwia jej w oczach poirytowanego strażnika. Doskonale wie, że sytuacja, w której właśnie się znalazła, pozostaje bez wyjścia i ironicznie nazywa ją kafkowską.

Klamra kompozycyjna zaciska się mocno, a bohaterowie desperacko próbują uciec z pułapek, które zastawił na nich świat. Choć tak naprawdę wiedzą, że nic więcej nie mogą już zrobić, nadal wytrwale próbują przezwyciężyć bezwzględność niepojętego systemu. Samotni w obliczu zamkniętych drzwi do własnej duszy, oczekują niczym anonimowy człowiek z pierwszego opowiadania – Przed prawem. Mogą już tylko czekać… czekać tak długo, żeby nie było już na co czekać. Otoczeni orzechową boazerią biernie obserwują, jak ich klatka właśnie się zamyka. Tylko na chwilę? A może na wieki wieków?

Koniec to nietuzinkowa inscenizacja, w której pełno jest rozmaitych części składowych i inspiracji. Adaptowane teksty wzbogacają się wzajemnie o dodatkowe konteksty, dochodzą też liczne filmowe referencje – jakże charakterystyczne dla prac Krzysztofa Warlikowskiego. Ubrana w cekinową suknię i okraszona bujną, potarganą fryzurą panna Buerstner nie różni się w końcu niczym od Dorothy Vallens z kultowego Blue Velvet w reżyserii Davida Lyncha, podobnie jak mroczny, majestatyczny Wszechmocny nie różni się od adwokata Alberta Hasslera odegranego przez Orsona Wellesa w najsłynniejszej adaptacji Procesu. Przemyślane odwołania bynajmniej nie dodają przedstawieniu Warlikowskiego wielkoekranowego blichtru, wręcz przeciwnie. Dodając kolejne klucze interpretacyjne, równocześnie odzierają swoje filmowe pierwowzory z magii kina, wrzucając je w surowe realia teatru postdramatycznego.

Zaś z warsztatowego punktu widzenia to kolejny znakomity popis aktorów Nowego Teatru. Tutaj każda postać jest niesamowicie wyrazista i niewątpliwie na długo zapadająca w pamięć. Zdecydowanie na pierwszy plan wysuwa się Marek Kalita ze swoją znakomitą dykcją i intonacją. W drugim akcie serca publiczności podbija Ewa Dałkowska, której determinacja doskonale łączy się z nieporadnością i bezkompromisową pewnością siebie. Niesamowity jest także Wojciech Kalarus, który nieprzerwanie podtrzymuje swój status mistrza czarnych charakterów rodem z czeluści piekła. Wszystkie te wspaniałe kreacje doskonale uwydatnia spektakularnie modyfikowana scenografia Małgorzaty Szczęśniak, niepokojąca ścieżka dźwiękowa autorstwa Pawła Mykietyna i szeroka gama kolorowych świateł zaaranżowanych przez Felice Ross.

Z całą pewnością Koniec jest najbardziej dekadenckim dziełem Krzysztofa Warlikowskiego, w którym brak nadziei potęgowany jest z każdą kolejną minutą. Przytłacza oraz dusi. Stawia pod ścianą bohaterów, podobnie jak i widzów, a tym samym odgrywa swoją rolę w najlepszy możliwy sposób.

Maciej Hanus
Maciej Hanus
koniec plakat

Koniec

Rok: 2010

Reżyseria: Krzysztof Warlikowski

Adaptacja: Krzysztof Warlikowski, Piotr Gruszczyński

Dramaturgia: Piotr Gruszczyński

Teatr: Nowy Teatr w Warszawie

Występują: Marek Kalita, Ewa Dałkowska, Maciej Stuhr, Dorota Kolak, Magdalena Cielecka, Ewa Dałkowska, Wojciech Kalarus, Mariusz Bonaszewski, Maja Ostaszewska, Piotr Polak, Jacek Poniedziałek, Magdalena Popławska, Anna Radwan-Gancarczyk / Małgorzata Hajewska-Krzysztofik / Ewa Skibińska