She’s Gotta Have It – recenzja filmu „Kokomo City” – Berlinale 2023

W sekcji Panorama Dokumente tegorocznego Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Berlinie, znalazł się debiutancki obraz D. Smith, Kokomo City, portretujący środowisko czarnoskórych transpłciowych pracownic seksualnych Nowego Jorku i stanu Georgia. Gęsty, soczysty, wielowarstwowy, skąpany w monochromatycznej stylistyce. Z festiwalu w Sundance, gdzie miał swoją premierę, wrócił z dwiema nagrodami: publiczności i NEXT Innovator.

Lekkość, a zarazem szczerość, z jakimi D. Smith podchodzi do swoich bohaterek, nie jest bez znaczenia. Sama w 2014 roku rozpoczęła proces tranzycji, który spowodował zamrożenie jej dość dobrze zapowiadającej się kariery muzycznej, do tej pory przypieczętowanej dwiema nominacjami do nagrody Grammy oraz współpracą z czołowymi artystami (Katy Perry, Billy Porter) i producentami (Timbaland, Marc Ronson). Ostatnie lata zaowocowały zmianą zawodowego kierunku w stronę sztuki audiowizualnej i zbieraniem materiału do pierwszego pełnometrażowego dzieła. D. Smith przy tym odpowiedzialna jest nie tylko za jego reżyserię, ale także produkcję, zdjęcia oraz montaż. To, co wynikło ze słabej, żeby nie napisać żadnej wiary filmowego środowiska w powodzenie tego projektu i pomocy przy nim, stało się notabene jego najmocniejszym punktem i wybrzmiewa w narracyjnej i formalnej spójności, niepozostawiającej złudzeń co do ładunku pierwszorazowego spełnienia.

Obiektyw kamery rejestruje wyznania czterech kobiet: Liyah Mitchell, Koko Da Doll, Danielli Carter i Dominique Silver. W ociekających szczerością i bezpruderyjnością opowieściach malują one przekrojowy portret świata prostytucji, we wszystkich jego odcieniach. Od początków pracy, przez rutynę przeplataną nietuzinkowymi klientami, skończywszy na niebezpieczeństwach niepozostawiających złudzeń co do najdotkliwszych konsekwencji tego zawodu, wynikających czy to z chorób przenoszonych drogą płciową, czy agresji klientów, nierzadko przychodzących na spotkania z bronią palną w kieszeni. D. Smith udaje się przy tym odnaleźć zręczny balans między dramatycznymi nutami a dokumentalnym naturalizmem, tkwiący w dobrze odmierzonej szczypcie bezpardonowego humoru: nie zamierza karmić nas dydaktyczną opowieścią, a jedynie – i aż – oddać całą przestrzeń kadru swoim bohaterkom, unikając przy tym wartościowania którejkolwiek ze stron, a tym samym otwierając przestrzeń prawdziwie humanistycznego dyskursu.  

Sexworking stanowi jedną z warstw filmu i można zaryzykować stwierdzenie, że reżyserka używa go jako pretekstu do poskrobania warstwy społecznej presji i obnażenia tego, co kryje się pod patriarchalnymi naleciałościami. Sfera seksualna jest tu papierkiem lakmusowym – w końcu nic tak dobitnie nie ilustruje naszych pragnień jak czysta fizyczność. W przestrzeni oddanej klientom Liyah, Koko, Danielli i Dominique, odsłonięte zostają fantazje cis-mężczyzn, trzymane do tej pory na krótkiej smyczy ostracyzmu. D. Smith pozwala im na coraz bardziej intymne zwierzenia: otwarcie deklarowana ciekawość związana z patrzeniem czy pasywnością napotyka jednak granicę przy ewentualnej aktywności, kojarzonej jednoznacznie z homoseksualizmem, na który panowie, definiujący się jako heteroseksualiści, nierzadko żonaci, nie mogą sobie przecież pozwolić. Ich wypowiedzi twórczyni sprytnie konfrontuje z wyznaniami prostytutek dotyczącymi agresji okazywanej dopiero po orgazmie, wynikającej z poczucia zagrożenia męskości i strachu przed pęknięciem reprezentowanej zero-jedynkowo orientacji seksualnej.

Autorka narracyjnej konsumpcji poddaje także obszar tożsamości i rasowej przynależności. Bohaterki tkwią w swoistym zawieszeniu między czarnoskórą społecznością, nierzadko piętnującą ich fizyczność oraz orientację, a środowiskiem nieheteronormatywnym. Charakter ich pracy wzmaga wykluczenie, głównie ze względu na wspomnianą wyżej ewentualną demaskację, skrywanych do tej pory, potrzeb cis-mężczyzn. Suma summarum to także obraz o kobiecości samej w sobie – co stanowi jej sedno – mózg czy ciało? Bohaterki mają tutaj przewagę wynikającą z „wyszarpanej” rzeczywistości wolności. Ich cielesność i zmysłowość rozlewają się po ekranie niczym osobny bohater filmu – triumf samoświadomości, odwagi, walki o swoją wartość.

Mięsistość czarno-białej kliszy i narracyjny vibe debiutu Spike’a Lee, Ona się doigra (1986), osadzają ten obraz silnie na mapie amerykańskiego kina niezależnego, stanowiąc jednocześnie swoisty hołd dla lat 80. Nie jest to jednak bezczelna kalka, a pełnokrwista, surowa kreacja, wynikająca ze świadomości narracyjnych narzędzi i mocy artystycznego filtra, nadających całości niebywałego smaku i świeżości. Pozbawiona upiększeń  bezpretensjonalność i szczerość w portretowaniu środowiska prostytutek sprzęga się z tematyczną wielowymiarowością, świadczącą o wrażliwości w obserwowaniu rzeczywistości i trafności w jej diagnozowaniu, niosąc jednocześnie ładunek edukacyjny. Ten formalny kolaż, podbity eklektycznymi rytmami i doprawiony graficznymi wstawkami, obnażający lęki, obawy, tłumione popędy wyrosłe na normach społecznych, nie wybrzmiałby jednak bez siły napędowej w postaci bohaterek. Charyzmatyczne, żywiołowe, pozbawione hamulców w eksponowaniu tak emocjonalnej, jak i cielesnej nagości, elektryzują siłą i nieokiełznaniem, wymykając się jednocześnie przyjętym społecznie definicjom. Debiutującej D. Smith udało się w zaledwie 70 minutach zamknąć dzieło transgresyjne, o potencjale łamania paradygmatów, swoją wagą, ale także świeżością i formalnym wysmakowaniem, tworzące prawdopodobnie jeden z ciekawszych dokumentów tego roku, jak i jeden z najlepszych obrazów portretujących społeczność LGBT.

Agnieszka Pilacińska
Agnieszka Pilacińska

Kokomo City

Tytuł oryginalny:
Kokomo City

Rok: 2023

Kraj produkcji: USA

Reżyseria: D. Smith

Występują: Daniella Carter, Koko Da Doll, Liyah Mitchell, Dominique Silver

Ocena: 4/5

4/5