Kobieta z przyszłością – recenzja filmu „Kobieta na dachu” – Gdynia 2022

Anna Jadowska po pięciu latach od swojego ostatniego filmu, Dzikich róż, wraca z nowym tytułem, ponownie w centrum opowieści stawiając kobietę nierozumianą przez otoczenie i trawioną wewnętrzną tajemnicą, spychającą ją na skraj załamania nerwowego. Podobnie jak w poprzednim obrazie oraz segmencie Niedźwiedź, będącym składową nowelowego projektu Erotica 2022, narrację snuje nieśpiesznie, oddając całą scenę swojej bohaterce.

Mira (Dorota Pomykała) jest kobietą po 60-tce, pracującą jako położna w szpitalu. Cicha i wycofana, wydaje się doznawać ciągłego dyskomfortu w kontakcie ze światem zewnętrznym. Pewnego dnia, wracając do domu, wchodzi do banku, wyjmuje z torebki niewielki nóż i cichym głosem oznajmia, że jest to napad i prosi o pieniądze. Jakkolwiek kuriozalnie by ta scena nie wyglądała, ma ścisłe przełożenie na dalsze losy postaci, która będzie musiała poradzić sobie nie tylko z konsekwencjami tego czynu, ale także z całą otaczającą ją rzeczywistością.

Jadowskiej trzeba oddać umiejętność portretowania zagubionych jednostek, przy jednoczesnym zgrabnym wplataniu w obraz diagnozy rodzinnej i społecznej. Podobnie jak Ewa, bohaterka jej poprzedniego filmu, grana przez Martę Nieradkiewicz, tak i Mira może liczyć tylko na siebie. Fabuła ponownie odklejana jest powoli, plasterek po plasterku, żeby w punkcie kulminacyjnym zrzucić na protagonistkę – i na nas, cały ciężar dramatu. Początkowo zatem nie znamy motywów jej działań, ale wystarczy rzut okiem na relacje z mężem i synem, żeby połączyć kropki. Brak odpowiednich warunków komunikacyjnych i bezpiecznego zaplecza emocjonalnego nie sprzyjają wylewności w opowiadaniu o swoich problemach, a co najważniejsze, w proszeniu o pomoc. Nieporadność wbija się pod skórę, czyniąc ból wyjątkowo namacalnym. Przemianę reżyserka konstruuje subtelnie, powoli i świadomie zaczynającej przekuwać inercję w wyznaczanie swoich granic, rzeźbiąc z wycofania asertywność.

kobieta na dachu

Całość nie wypada jednak z siłą, do której przyzwyczaiła nas twórczyni. Finalny zwrot akcji co prawda uderza i kształtuje definicję uczciwości i poczucia wstydu, ale na tle bezbarwnej scenerii nie wybrzmiewa tak, jak powinien. Jadowska zostawia sporo poza kadrem, co normalnie byłoby ogromnym plusem, w myśl zasady less is more i dawania przestrzeni do namysłu widzowi. Tutaj jednak powoduje to nieuzasadnione braki, jak chociażby w kwestii pobytu Miry w szpitalu psychiatrycznym. Z jednej strony mamy tam wyzwalający rytuał powitania, z drugiej szorstką rozmowę z lekarką (Marta Nieradkiewicz), następnie skok narracyjny do Miry umiejącej mówić o swoich potrzebach, niewynikający z żadnej konkretnej sytuacji. Być może z założenia nie miał być to kolejny Buntownik z wyboru, ale proces terapeutyczny, zmieniający postrzeganie przez pacjenta rzeczywistości, powinien być tu szerzej zarysowany, przynajmniej w kontekście punktu przemiany.

Sama sytuacja głównej bohaterki, jej relacje z mężem i dorosłym synem są bardzo enigmatyczne i naskórkowe. Kluczowe dla narracji stosunki z siostrą zostały zaledwie liźnięte, uznane za środek do celu, a nie cel sam w sobie. Przez to dostajemy mocno papierową konstrukcję rodziny, która w dość banalny sposób puentuje poważną bolączkę naszych czasów: to, że z czasem ludzie przestają ze sobą rozmawiać, dotykać się czy po prostu o siebie dbać. W tle rzucona zostaje mimochodem diagnoza polskiej przestrzeni aborcyjnej, która swoją ciężkością przechyla szalę wagi w niepotrzebną stronę. W całej konstrukcji brakuje ogniw łączących poszczególne składowe, przez co rozmywa się fabularny sens. Nie wiadomo co stanowi tu narracyjny środek ciężkości i jaki jest jego cel.

Jest jednak na tym ciemnym niebie jasna gwiazda – Dorota Pomykała, nagrodzona za występ na Tribeca Film Festival, gdzie obraz miał swoją światową premierę. Aktorka grając niskimi, wysmakowanymi rejestrami, buduje postać z krwi i kości, wiarygodną emocjonalnie, idealnie pasującą do koncepcji surowej stylistyki. Kroku dotrzymują jej Julek Napieralski, jej filmowy mąż, ulepiony tendencyjnie na kształt typowego “Janusza”, który z czasem przestaje widzieć wszystko poza sobą, oraz Adam Bobik, wcielający się w postać syna Miry – mimo dorosłego wieku pozbawiony większej zaradności. Oddająca całe serce i umiejętności swoim postaciom obsada, to jednak za mało, żeby z miałkiego scenariusza wybrzmiała właściwa historia.

Reżyserko Jadowska radzi sobie bardzo dobrze, choć takie tempo narracji trzeba lubić, szczególnie że niewiele ma ono wspólnego ze slow cinema, gdzie czasoprzestrzeń sama w sobie potrafi być ładunkiem kontemplacyjnym. Tutaj dłużyzny są nieuzasadnione i działają na niekorzyść obrazu. Problem leży w konstrukcji scenariusza, który częściej tkwi na mieliźnie, niż wypływa na pełne wody. Gdyby obraz ten wyszedł spod ręki debiutanta, mógłby być zapowiedzią ciekawej wrażliwości, tak w podejściu jednostkowym, jak i społecznym, ale będąc kolejną pozycją w dorobku, szczególnie po mocnych Dzikich różach, pozostawia jedynie chwilowe sympatyzowanie z bohaterką i zachwyt nad kreacją Pomykały.  

Agnieszka Pilacińska
Agnieszka Pilacińska
kobieta na dachu

Kobieta na dachu
Tytuł oryginalny:
Kobieta na dachu

Rok: 2022

Kraj produkcji: Polska, Francja, Szwecja

Reżyseria: Anna Jadowska

Występują: Dorota Pomykała, Bogdan Koca, Adam Bobik

Dystrybucja: Kino Świat

Ocena: 2,5/5

2,5/5