Wszystko płynie w ziemi obiecanej – recenzja „Kapitan Wołkonogow uciekł” – WFF

Rosyjski duet reżyserski, Natasza Mierkułowa i Aleksiej Czupow, po raz kolejny zasiadł do partii filmowych szachów, gdzie stawką w grze jest przechytrzenie Kostuchy – zupełnie jak w Człowieku, który wszystkich zaskoczył. W poprzednim dziele ratunkiem od śmiertelnej choroby miała być seksualna transformacja, niechybnie prowadząca do śmierci społecznej pośród syberyjskiej małomiasteczkowości. Kapitan Wołkonogow uciekł to z kolei obraz egocentryzmu odkupienia i poczucia winy kierowanego strachem przed piekielną męczarnią, jaki wyłania się z gonitwy po petersburskich ulicach i mostach, dzielących utopijną wizję stalinowskiego terroru oraz – równie naiwny – prospekt chrześcijańskiego Raju.

Tytułowy bohater pracuje jako członek tajnego oddziału NKWD, którego zadaniem jest wymuszanie zeznań szpiegostwa od niewinnych obywateli. Jedynym grzechem biedaków zdają się zbyt wysokie wykształcenie lub kułackie korzenie – potencjalne zagrożenie w zbliżających się czasach kryzysu, zagrożenie warte przynajmniej jednej kuli w potylicę. Jurij Borisow, wcielający się w Wołkonogowa i zaliczający aktorski sezon kariery (role w Hytti nro 6 Juho Kuosmanena i Gorączce Kiriłła Serebrennikowa), świetnie potrafi oddać zagubienie, jakie maluje się na twarzy funkcjonariusza w chwili, gdy państwowy aparat zwraca się przeciw niemu. Mityczny dualizm rosyjskiej duszy, portretowany przez chórek mężczyzn o anielskich głosach a diabelskiej wręcz sile i prezentujący umiejętności wokalne i muskularne w przestrzeniach post-imperialistycznego pałacu, rozbija się ostatecznie na bladej twarzy protagonisty porzuconego przez ojczyznę.

Nadzieję na rozgrzeszenie daje Wołkonogowi jego były kolega z drużyny – wyciągający rękę zza grobu, by złapać przyjaciela za krwawiące flaki i skręcającemu się z bólu dać próbkę wiecznych katuszy, jakie czekają go w Piekle. Ocalenie mają przynieść dopiero słowa łaski wypowiedziane z ust członków rodziny gnębionych więźniów. Magiczne nawiedzenie rozpoczyna pogoń, w trakcie której Czupow i Mierkułowa biorą pod lupę panoramę sowieckiego społeczeństwa, a przede wszystkim jego bierną, zastraszoną postawę wobec reżimu. Gdzieś pomiędzy śpiącymi w łóżkach kostnicy a harującymi w fabrykach rodem z Ziemi obiecanej ginie ambicja, honor i prawdziwa wspólnota, a naród pogrąża się w marazmie. Można rzec, że wszystko płynie, posługując się tytułem powieści Wasilija Grossmana, ale filmowe morze skute jest lodem – inaczej niż w Matce Pudowkina.

Paradoksalnie, trudno usłyszeć słowa przebaczenia, gdy jest się specjalistą od wymuszania zeznań. Na pierwszy plan wyłania się zatem wizja Nietzscheańskich konceptów wolnych światów – podobieństw między dogmatem religijnym i partyjnym – oraz krytyczne spojrzenie Niemca na historię moralności i akty powodowane pozornie empatycznym poczuciem winy. W tym kluczu należy upatrywać sensu w konsekwentnym niweczeniu planów uciekiniera i karania ofiar jego apodyktycznej krucjaty. Mimo że Wołkonogow ostatecznie wierzy w odkupienie i świadomie je odrzuca, dopiero jego śmierć przyczynia się do otwarcia bram aresztu przed uwięzionymi – na przekór idealistycznej przyczynowości kierowanej Duchem Świętym bądź Duchem Czasu.

Kinematografia rosyjska w ostatnich latach nie szczędzi środków na interesujące projekty autorskie, tak dalekie przecież stylistycznie od nurtu klasycznych reprezentacji historii lub adaptacji literackich – poza już przywołanymi, można wymienić Północny wiatr Renaty Litwinowej i Wysoką dziewczynę Kantemira Bałagowa (NASZA RECENZJA). Rozmiar finansowego zaplecza odczuwalny jest w pieczołowitości, z jaką twórcy podchodzą do kreowania światów z pogranicza zapisków przeszłości i jej fantastycznych mutacji. Polskie kino może zaledwie przyglądać się z zazdrością.

Kapitan Wołkonogow uciekł niewątpliwie wpisuje się w ten trend, z jednej strony operując estetyką kolorystycznej unifikacji znanej z telewizyjnych seriali (piękna czerwień żołnierskich bawełnianych dresów, jakby przesiąkniętych krwią ofiar systemu), z drugiej strony dbając o bogactwo scenografii i zachwycając operatorską ekwilibrystyką Marta Taniela. To w końcu film przeciwieństw; film szukający – w niemal dialektyczny sposób – przepisu na wyjście z beznadziejnej sytuacji; nie dający – mimo moralizatorskiego wątku – jasnej odpowiedzi, bo wskazujący na pragmatyczny wymiar ludzkich działań. Utwór Czupowa i Mierkułowej to raczej obraz ucieczki opętanego Eichmanna, niźli drogi do celu nawróconego Samarytanina.

Tomasz Poborca
Tomasz Poborca

Kapitan Wołkonogow uciekł

Tytuł oryginalny:
Kapitan Volkonogov bezhal

Rok: 2021

Gatunek: dramat, thriller, fantasy

Kraj produkcji: Rosja

Reżyseria: Natasza Mierkułowa i Aleksiej Czupow

Występują: Jurij Borisow, Timofiej Tribuntsew, Aleksandr Jatsenko i inni

Dystrybucja: Mayfly

Ocena: 3,5/5