„Jesteś jeszcze zbyt zielony. Wiosna w sercu, na co dzień wiosna” – tymi słowami rozpoczyna się rosyjski serial Kadetstvo, emitowany między innymi w telewizorach z ograniczonym wyborem treści w Azji Centralnej. Produkcja przedstawia losy młodych, zagubionych chłopców, którzy trafiają do Akademii Wojskowej im. Suworowa. Śledzimy ich pierwsze miłości, przeżycia i rozterki, a surowy wizerunek pułkownika i całej administracji spaja całość. To właśnie ten ostatni element łączy serial z najnowszym filmem mistrza „stepowych westernów” – Adilchana Jerżanowa.
Kazachski reżyser daleki jest jednak od romantyzowania wojskowego rygoru. Wręcz przeciwnie – otwarcie krytykuje ślepe podporządkowanie rozkazom, które uważa za nieakceptowalne. Kino traktuje jako przestrzeń do kreacji własnego świata – po raz kolejny osadza akcję w fikcyjnym Karatas, gdzie rządzi bezprawie, a systemowa przemoc i toksyczna męskość są chlebem powszednim. Jerżanow chętnie sięga po różne gatunki filmowe, ale wykorzystuje ich schematy jako narzędzie do wyrażania autorskiej myśli – tym razem padło na horror. W jego dorobku wielokrotnie pojawia się fascynacja zachodnią filozofią – tym razem inspirację stanowią cztery zasady Kartezjusza. Niezmiennie atmosferę zagęszcza też humorem, czarnym jak smog nad kazachskimi miastami.

Zasada pierwsza: „Nie przyjmować żadnej rzeczy, dopóki nie pozna się jej jasno i wyraźnie do tego stopnia, że nie będzie można poddać jej w wątpliwość”.
Film opowiada historię Aliny (w tej roli niedawne odkrycie aktorskie Jerżanowa, Anna Starczenko), nauczycielki historii, która podejmuje pracę w akademii wojskowej, by jednocześnie zapewnić edukację swojemu synowi Serikowi (debiutancki występ Ratmira Jusupżanowa). Szkoła funkcjonuje według własnych, niepisanych zasad i skrywa mroczne tajemnice – co jakiś czas dochodzi tam do śmierci kadetów, oficjalnie uznawanych za „nieszczęśliwe wypadki”. Mimo to Alina jest zdeterminowana, by jej syn pozostał w placówce. Jak na bohaterkę Jerżanowa przystało, zaciekle stawia czoła wyzwaniom patriarchatu.
Już od pierwszych scen widać napiętą relację między matką a synem. Alina chce, by Serik „stał się mężczyzną”. Jego długie włosy i cicha natura natychmiast stają się obiektem drwin – nie tylko ze strony uczniów, ale i szkolnej administracji. Przy każdym konflikcie chłopak wzywa matkę, a ona nieustannie wypomina mu brak „męskości” i nieumiejętność obrony. Jednak gdy Serik zaczyna zdobywać respekt, w akademii coraz częściej dochodzi do morderstw – a on jest obecny przy każdym z nich, co zaczyna niepokoić matkę. Jej determinacja przypomina zadziorne kobiety z poprzednich poczynań autora: Ulbolsyn, Ademoki, Shturmu i Wilka Stepowego.

Zasada druga: „Każdy problem należy podzielić na tyle części, na ile jest to potrzebne do lepszego jego poznania”.
Alina zaczyna się bać o własne życie i postanawia rozwikłać zagadkę morderstw. Lekką ręką reżyser czerpie z gatunku co najlepsze: krzyki, duchy, podskórny niepokój, liminalne przestrzenie, zabawa z ostrością obrazu. Przeglądając internet, bohaterka natrafia na grupę na VKontakte, gdzie znajduje informację, że zabójstwa powtarzają się co 14 lat – zawsze w rocznicę egzekucji kadetów, rozstrzelanych w piwnicy akademii za czasów Stalina. Rok akcji filmu to 2022, co w oczywisty sposób nawiązuje do pełnoskalowej inwazji Rosji na Ukrainę. Wcześniejsze akty przemocy miały miejsce w 2008 roku (aluzja do wojny w Gruzji), 1994 roku (pierwsza wojna czeczeńska) i tak dalej, i tak dalej.
Jednak Alina nie jest jedyną osobą próbującą odkryć prawdę. Detektyw (Szarip Sierik), który pojawia się na miejscu pierwszego morderstwa, ogranicza każdą swoją wypowiedź do dwóch słów, stosując różne ich kombinacje: „Pizdec” i „Blyat”. Nie wierzy w teorie o duchach kadetów powracających co 14 lat, by wcielać się w nowe ciała i dokonywać kolejnych morderstw. Jest racjonalnym myślicielem, analizującym sytuację wedle zasad Kartezjusza. Widma przeszłości, które pojawiają się w Karatas, nie są przypadkowe – sama historia Kazachstanu, zarówno ta dawna, jak i współczesna, jest nimi przesiąknięta. Może właśnie dlatego w jednej z pierwszych scen pada niepokojący rozkaz w języku kazachskim.
Zasada trzecia: „Droga myślenia do poznania powinna wieść od przedmiotów najprostszych i najłatwiejszych do problemów bardziej złożonych, uwzględniając logiczne związki między nimi”.
Detektyw rozpoczyna śledztwo, lecz administracja szkoły robi wszystko, by mu to utrudnić. Stosowana przez niego metoda jest daleka od ich sposobu myślenia – łączy pozornie nieistotne wydarzenia w większą całość, by dotrzeć do prawdy. Dyrektor akademii, częściowo sparaliżowany i noszący czarną rękawiczkę na lewej ręce, po każdym morderstwie wykonuje telefon „na górę”, po czym sprawa zostaje zamknięta. Jego logika jest prosta i brutalna: „Każdy organizm, by przetrwać, musi stawiać opór. Stawiać opór – znaczy zabijać. Zabijać – to znaczy wojna. Wojna to najwyższa forma natury. Zabijam, więc jestem”. Największy element horroru w Kadecie stanowi właśnie podporządkowanie się temu dogmatowi – jakby wyjętemu z propagandowych programów telewizyjnych Kremla.
Od samego początku dyrektor jawi się jako relikt przeszłości. W rozmowach z Aliną jest bezpośredni i stanowczy, ingeruje w jej wygląd, twierdząc, że może wzbudzać w kadetach „niepożądane instynkty”. Film Jerżanowa to przegląd surowych, archaicznych metod nauczania, opartych na systemie kar inspirowanych rzymskimi praktykami i przekonaniu, że zadaniem akademii jest „tworzenie prawdziwych mężczyzn”. Wciąż myli się tu policję z milicją i mentalnie tkwi w realiach sowieckich, powtarzając, że w ZSRR nikt nikogo nie zabijał, a historie o egzekucjach kadetów traktowane są jako jedynie absurdalne wymysły.

Zasada czwarta: „Należy dokonywać dokładnych i powszechnych wyszczególnień, by mieć pewność, że niczego się nie pominęło”.
Każdy detektyw potrzebuje notesu – jak słusznie podkreśla policjant w Hot Fuzz Edgara Wrighta. Śledczy z Kadeta zapisuje wszystko, co widzi, dokumentuje zdarzenia na telefonie i nagrywa je kamerą, by nie przeoczyć żadnego szczegółu. Kazachski reżyser konsekwentnie wykorzystuje również inny sposób rejestracji rzeczywistości – rysunki. Podobnie jak w jego wcześniejszym filmie Czarnym, czarnym człowieku, gdzie na ścianach pojawiały się malowidła, tutaj symbole, tatuaże i szkice splatają się z administracją akademii, sugerując jej udział w mistycznych wydarzeniach.
W każdym ujęciu Jerżanow podkreśla, jak mały jest człowiek wobec wszechobecnego zła – nawet gdy kamera przybliża się do twarzy bohaterów, nigdy nie dominują one w kadrze. „Skąd bierze się to zło?” – pyta matka. „Czy pochodzi ode mnie?”. To pytanie powraca w naszej rzeczywistości wielokrotnie, a w takich momentach warto przypomnieć krótką mowę w obronie ludzkości z Listu martwego człowieka Konstantina Łopuszańskiego, opowiadającego o nuklearnej zagładzie człowieczeństwa: „Nasz los – fatalny, ale i wspaniały – polegał na tym, że zawsze staraliśmy się przeskoczyć samych siebie, być lepszymi, niż pozwalała nam natura. Znaleźliśmy w sobie siłę, by współczuć, choć było to sprzeczne z prawami przetrwania. […] Tworzyliśmy dzieła sztuki, wiedząc, że są bezużyteczne i nietrwałe. Znaleźliśmy w sobie siłę, by kochać. Boże, jakie to było trudne! Bo nieubłagany czas pochłaniał zarówno ciała, jak i myśli, i uczucia. A jednak człowiek nadal kochał, a miłość stworzyła sztukę. Sztukę, która uwieczniła naszą nieludzką tęsknotę za ideałem, naszą bezgraniczną rozpacz i nasz wszechświatowy krzyk przerażenia”.

Cadet
Tytuł oryginalny: Кадет
Rok: 2024
Kraj produkcji: Kazachstan 🇰🇿
Reżyseria: Adilkhan Yerzhanov
Występują: Anna Starchenko, Serik Sharipov, Ratmir Yusupzhanov i inni
Ocena: 4/5