Czyściec istnieje naprawdę – recenzja „Jesień we Francji”

Czy "Jesień we Francji" jest tak piękna jak nasza? Bynajmniej. Najnowszy film Mahamata-Saleha Harouna przekornie nie zamierza nam tego zdradzić poprzez ukazanie kadrów odsłaniających turystyczne atrakcje z widokówek kraju nad Sekwaną. Widz przeniesiony zostaje do surowych poczekalni o niewyszukanej estetyce i zajmowanych nielegalnie mieszkań, gdzie życie trwa na kartonach, a rzeczywistość bez perspektyw jawi się ponuro.

Abbas (Eriq Ebouaney), były nauczyciel w szkole średniej z czasów, gdy mieszkał jeszcze w Republice Środkowoafrykańskiej, przebywa obecnie w Paryżu pracując przy sprzedaży warzyw. Żona bohatera zginęła podczas ucieczki z ogarniętego wojną kraju. Wdowiec z dwójką dzieci znosi z opanowaniem odrzucenie podania o azyl, a wkrótce też otrzymuje nakaz opuszczenia kraju. Mimo zakrętów na drodze życiowej, cały czas żywi nadzieję na zmianę na lepsze. Po utracie mieszkania zmuszony jest zamieszkać ze swoją dziewczyną, którą poznał w pracy. O Carol (Sandrine Bonnaire) i jej przeszłości wiemy niewiele. Migrantce polskiego pochodzenia udało się z sukcesem osadzić na gruncie Francji.

Reżyser nie udziela odpowiedzi na pytania pojawiające się w głowie widza. Czy wcześniej (do zamachów terrorystycznych po ataku na WTC) Europa była bardziej skora do przyjmowania cudzoziemców? Czy może chodzi o kolor skóry, niechęć wobec odmienności kulturowych i nieufność względem nieznanego? Haroun nie osądza i nie wytyka palcem złoczyńców. Historia Abbasa jest na poły osobistym świadectwem, a na poły dramatem. Dialogi zbyt często przywołują na myśl swym kształtem próbę naukowej interpretacji problemu uchodźców w Europie. Taka forma wypowiedzi jest niemal szyta pod bohatera, który jest intelektualistą.

Przeciwwagą dla zachowania Abbasa jest bardziej radykalne i gwałtowne postępowanie Etienne. Sam wątek z bratem Abbasa i jego drastyczne zakończenie wywołuje drobny niesmak. Może dlatego, że nie zdążyliśmy lepiej poznać protagonisty? Jedynie w paru momentach głos z offu dopowiada jakieś fakty z przeszłości postaci. Był nauczycielem filozofii, a teraz pracuje jako ochroniarz i nie może pogodzić się z tułaczym losem. Ta część opowieści zdaje się być wymuszona, aby pogłębić wrażenie tragicznego losu uchodźców. Minusem są również przewidywalne rozwiązania fabularne, ale obraz ma też atuty. Zyskuje, gdy twórca rezygnuje z dydaktycznego tonu na rzecz posługiwania się emocjonalną narracją.

Dobranie członków rodziny zdaje egzamin i wypada bardzo naturalnie. Ogląda się z przyjemnością, jak wspólnie spędzają czas. Te ujęcia, kręcone z perspektywy ukrytej kamery ustawionej w dość losowych miejscach, dają efekt narzucanego uczucia obcości i bierności. Momenty spędzone w cieple domowego ogniska świetnie kontrastują z chwilami wypełnionymi oschłym, oficjalnym podejściem administracji względem imigrantów, czy tymi bardziej dynamicznymi ujęciami podążającymi za bohaterami w rozdzierających momentach.

W jednej ze scen widzimy pustkowie po “dżungli Calais”, końcowy rezultat akcji humanitarnej podjętej w 2016 roku, co wywołuje przykre wrażenie i porusza sumienie. Czuć też wstyd względem prominentów, podobny do tego, który doświadcza Abbas przed własnymi dziećmi. Czy reżyser usiłuje coś jeszcze nam przekazać? A może jest to też przestroga przed tym, że los może się odwrócić? W końcu, w świecie targanym konfliktami, o zmieniającej się sytuacji gospodarczej, wszyscy jesteśmy potencjalnymi uchodźcami.

Anna Strupiechowska
Anna Strupiechowska
jesien

Jesień we Francji

Tytuł oryginalny:
„Une Saison en France”
 

Rok: 2017

Gatunek: dramat

Kraj produkcji: Francja

Reżyser: Mahamat-Saleh Haroun

Występują: Eriq Ebouaney, Sandrine Bonnaire, Bibi Tanga i inni

Dystrybucja: Aurora Films

Ocena: 3/5