Jeszcze gęściej – recenzja filmu „Im dalej w las, tym więcej drzew”

Zadanie tłumacza jest trudne. Ubolewał nad tym Walter Benjamin, ubolewały tłumy polskich kinofilów. Rzadko się bowiem zdarza, by lokalny dystrybutor, mierząc się z zagranicznym tytułem, wyszedł z tej lingwistycznej walki z twarzą. Niełatwa sztuka udała się w przypadku nowego filmu Benedeka Fliegaufa. Im dalej w las, tym więcej drzew oddaje nie tylko charakter treści węgierskiego zbioru nowel, ale trafnie opisuje jego formalne reguły.

Kojarzony przez europejską publiczność reżyser, nagradzany m.in. w Locarno za rewelacyjną Mleczną drogę, wraca do korzeni i ponownie chwyta się narracyjnego motywu z Gąszczu, który zapewnił mu sukces oraz uznanie ikon węgierskiego kina – od Györgya Fehéra i Miklósa Jancsó, po Andrása Bálinta Kovácsa. Fliegauf bierze tym samym pod lupę kolejne budapesztańskie rodziny, by dekonstruując dynamikę ich wewnętrznych relacji, dotrzeć do esencji wspólnej dla każdej z jednostek. Optyczna analogia jest niemal dosłowna, bo zbliżenia stanowią dominantę tego dochodzenia w sprawie przemijania.

Dociekliwe oko Fliegaufa, cenionego także za własnoręcznie pisane scenariusze, zagląda w rozmaite zakamarki mrowiska, rysując szeroką panoramę społeczeństwa. Religijne animozje przeplatane są problemami dojrzewania, tęsknota za bliskimi mierzy swe siły z chęcią zemsty, a duchy starej miłości i tajemnicze traumy nie dają rozkwitać nowemu uczuciu. Jedne epizody trzymają w napięciu bardziej niż inne – to naturalne. Na szczególne uznanie zasługują te z Julią Jakab w roli kochanki fotografa nękanego wspomnieniami oraz z nagrodzoną w Berlinie Lillą Kizlinger, która próbuje wypełnić lukę po odejściu matki.

Im dalej w las, tym więcej drzew

Przyglądając się niezabliźnionym ranom mieszkańców stolicy, obiektyw kamery wciela się w rolę wrażliwego obserwatora i imituje emocje bohaterów z niebywałą precyzją. Cierpliwe panoramy, rodem z filmów Marguerite Duras, zastępowane są błyskawicznymi szwenkami, z jakich dał się ostatnio poznać Nadav Lapid w Kolanie Ahed (NASZA RECENZJA). Poszczególne ruchy podkreślają atmosferę miniatur i odkrywają przed widzem kolejne dramaturgiczne karty. Ich retardacja względem wypowiadanych słów i wybiórcza wnikliwość operatorska mają kluczowe znaczenie sensotwórcze.

Chociaż to dłonie wydają się być dla Węgra zwierciadłem duszy – spokojne, zmartwione, zdenerwowane, niepewne – innym narządom zmysłów poświęca wcale nie mniejszą uwagę. Im dalej kamera zagląda w głąb czyjegoś serca, tym więcej fizycznych sygnałów dociera na ekran, potęgując taktylne doznania oraz zdradzając niuanse skomplikowanych historii i rodzinnych dramatów. Większość z nich jest raczej gorzka niż słodka. Nawet Baby Annette (NASZA RECENZJA) jakimś cudem znalazła swe miejsce w tym stołecznym splocie okoliczności. Śmierć i wszystkie fantastyczne na nią lekarstwa zdają się być nicią łączącą portretowane grupy, aczkolwiek Fliegauf żegna się z widzem pewnym światełkiem w tunelu.

Im dalej w las, tym więcej drzew jest niczym niespieszna karuzela siedmiu opowiadań, zatrzymana refleksją nad upływającym czasem, niepewnością życia i nieodwracalnymi błędami. Dzięki sprawdzonemu pomysłowi i finezyjnej pracy kamery Węgrowi udało się uniknąć banału oraz pogodzić silne, intymne emocje z subtelnością wyrazu.

Tomasz Poborca
Tomasz Poborca
Im dalej w las, tym więcej drzew plakat

Im dalej w las, tym więcej drzew

Tytuł oryginalny:
Rengeteg – Mindenhol látlak

Rok: 2021

Kraj produkcji: Węgry

Reżyseria: Benedek Fliegauf

Występują: Lilla Kizlinger, Juli Jakab, Eszter Balla i inni

Dystrybucja: Aurora Films

Ocena: 3,5/5