Chory na siebie – recenzja filmu „I Love My Dad”

James Morosini, amerykański aktor, autor krótkich metraży i produkcji telewizyjnych, na swój pełnometrażowy debiut wybrał – jak to często w przypadku pierwszych kroków bywa – historię opartą na własnych doświadczeniach. Film mający polską premierę na ubiegłorocznym American Film Festival stanowi swoistą autoterapię wobec sytuacji zgotowanej przez rodzica. Czy humor jednak wystarczy do zaleczenia traumy?

Wyobraźcie sobie – nie powinno być to trudne – młodzieńczą samotność i zagubienie w świecie. Zagadywanie do płci przeciwnej (bądź tej samej) przypomina wejście na Mount Everest i przynosi więcej szkody niż pożytku, a najlepszym przyjacielem okazuje się być własny pokój i komputer. Wtedy z czeluści Internetu wyłania się ona/on. Nie dość, że nie ma Was za dziwaka, to jeszcze przejawia żywe zainteresowanie. Słowa układają się w idealne zdania, wszystko się pięknie klika. Masturbacja do zaprojektowanego w głowie obrazu i sexting są tylko kwestią czasu – a kiedy przychodzi na nie pora, cóż, dają ciału taką samą przyjemność jak realne zbliżenie. I wtedy okazuje się, że zostaliście oszukani – i to nie przez byle kogo, bo przez… własnego rodzica, w dodatku tej samej płci (choć nie wiem, czy w tym wypadku ma to jakiekolwiek znaczenie).

To właśnie spotkało Franklina (James Morosini), kiedy postanowił odciąć się od własnego taty, Chucka (Patton Oswalt). Powód do tego miał dość solidny – jego ojciec to podręcznikowy przykład kompulsywnego kłamcy lubującego się w rzucaniu słów na wiatr, nie do zniesienia na dłuższą metę, na krótszą zapewne też nie. Zamiast autorefleksji czy wręcz terapii zmierzającej do zmiany zachowania i odbudowania więzi z synem, Chuck wpada na genialny pomysł udawania w mediach społecznościowych atrakcyjnej dziewczyny celem odzyskania dostępu do zablokowanych kont swojego dziecka. Profil pożycza od Bekki (Claudia Sulewski), kelnerki z lokalnego baru. Franklin zatem jest święcie przekonany, że rozmawia z piękną, młodą, empatyczną brunetką: do zakochania jeden krok.

Jak możecie się domyślać, uczucie niezręczności jest tu motywem przewodnim, a każdy śmiech budzi poczucie winy. W końcu mówimy o młodym człowieku, mającym na koncie poważne epizody depresyjne oraz próbę samobójczą, który nareszcie znalazł jakiekolwiek światło w tunelu, tylko po to, żeby zaraz okazało się ono kolejnym ciosem od losu. Morosini jest w tej narracji trochę ambiwalentny – z jednej strony chce rozbawić, z drugiej wywołać współczucie czy wręcz złość – ale te dwa obszary nie chcą się na siebie nałożyć. Nie oferuje zatem widzowi nic ponad dziwaczny humor – żadnej błyskotliwej myśli, czy zmierzenia się z ważkimi tematami dotyczącymi relacji rodzicielskiej i poczucia odpowiedzialności. Sam problem catfishingu, czyli podszywania się pod kogoś innego w Internecie, też nie wybrzmiewa tak, jak powinien.

Film zmierza nieco w kierunku, w którym to dziecko powinno być opiekunem swojego dysfunkcyjnego rodzica. Oczywiście każdy z nas ma określone zasoby radzenia sobie z rzeczywistością oraz emocjonalne limity w kontaktach z drugim człowiekiem, nawet najbliżej spokrewnionym, wyrosłe najczęściej na doświadczeniach z najmłodszego okresu. Wszyscy jesteśmy w jakimś stopniu nieporadni i potrzebujemy większej lub mniejszej pomocy psychoterapeutycznej. Nie powinno być to jednak usprawiedliwieniem dla traktowania własnego potomka jako środka do osiągnięcia celu. Próbuję zracjonalizować motywy ojca, nadać im jakikolwiek sens lub przynajmniej zrozumieć położenie, ale ciągle widzę jedynie mocno zagubionego, nieodpowiedzialnego człowieka oraz krzywdzącego innych mitomana myślącego wyłącznie o sobie. Czy warto o nim robić film? Niekoniecznie, szczególnie kiedy nie ma się do zaoferowania niczego ponad kilkoma gagami i narracyjną płynnością. Suma summarum to kolejny obraz o nieudolnych rodzicach, wyróżniający się jedynie pokracznym, seksualnym żartem. Pozostaje mieć jedynie nadzieję, że ojciec Franklina, a w zasadzie Jamesa, jest już po odpowiedniej terapii i przestał krzywdzić najbliższych. I że jego syn nie stracił całkowicie wiary w ludzi.

Agnieszka Pilacińska
Agnieszka Pilacińska

I Love My Dad
Tytuł oryginalny:
I Love My Dad

Rok: 2022

Kraj produkcji: USA

Reżyseria: James Morosini

Występują: James Morosini, Patton Oswalt, Claudia Sulewski

Dystrybucja: Aurora Films

Ocena: 2,5/5

2,5/5