W sierpniu po raz trzynasty odbędzie się Festiwal Hommage à Kieślowski, a my mamy przyjemność ponownie objąć nad nim patronat medialny. Wakacyjne filmowe święto w dolnośląskim uzdrowisku jak co roku wypełnione będzie miłością do twórczości autora „Gadających głów”, tegoroczna edycja szerzej niż zwykle otworzy się też na młodość – w postaci konkursu krótkich form filmowych „Musimy sobie pomagać”. W repertuarze miejscowego kina Zdrowie nie zabraknie przedpremierowych pokazów, a także licznej klasyki – tym razem importowanej głównie z Czech.
Tytuł konkursu krótkich metraży jest także hasłem całej edycji. Jak informują organizatorzy:
Co roku program festiwalu skupiony jest wokół ważnej myśli, silnie powiązanej z tym co dzieje się na świecie, odnoszącej się do wartości, które festiwal stara się szczególnie pielęgnować i które wpisują się w „filozofię uważności społecznej” jego patrona. Musimy sobie pomagać to myśl o uniwersalnej mocy, która skupia się nie tylko na pilną potrzebę szerzenia pomocy, ale też na związane z nią faktyczne działanie, przejście do praktyki. Musimy sobie pomagać (Musíme si pomáhat) to również tytuł bardzo cenionego i lubianego w Polsce czeskiego filmu Jana Hrebejka z 2000 roku, do którego chcielibyśmy po ponad 20-letniej przerwie powrócić.
Na temat tegorocznej selekcji filmów autora wypowiedziała się także dyrektorka artystyczna festiwalu, Diana Dąbrowska:
W tym roku będziemy świętować 50-lecie realizacji filmu dokumentalnego Prześwietlenie. W tym krótkim filmie dokumentalnym z 1974 roku polski reżyser i patron festiwalu próbuje wniknąć w świat ludzi dotkniętych chorobą płuc. To temat niezwykle bliski jego sercu ze względu na wieloletnią chorobę jego ojca, Romana. Część zdjęć nakręcono m.in. w Sokołowsku. W 2024 mija również 40-lat od rozpoczęcia produkcji jednego z najgłośniejszych fabuł duetu Krzysztof Kieślowski & Krzysztof Piesiewicz (filmu, który właściwie rozpoczął ich długoletnią, niezwykle owocną współpracę) – Bez końca. Te dwa filmy zostaną pokazane i omówione w towarzystwie gości specjalnych podczas tegorocznej edycji festiwalu.
Największą gratką festiwalu niewątpliwie będzie sekcja Stokrotki i inne cuda. Kino Ester Krumbachovej. Ta kluczowa postać Czeskiej Nowej Fali, kostiumografka, scenarzystka i reżyserka niedawno została przypomniana światu, będąc jedną z drugoplanowych bohaterek nagradzanego dokumentu Jeszcze nie jestem tym, kim bym chciała Kláry Tasovskiej (NASZA RECENZJA). W Sokołowsku zobaczymy dwa absolutnie fundamentalne tytuły kina naszych południowych sąsiadów, do których Krumbachova stworzyła scenariusz i scenografię – Stokrotki Věry Chytilovej (1966) oraz Walerię i tydzień cudów Jaromila Jireša. O tej pierwszej produkcji przeczytać możecie więcej na naszych łamach w tekście Michała Konarskiego Lepiej być kwitnącą stokrotką niż zwiędłą różą. Chytilovej, Godarda i Jakubisko trójgłos o Czechosłowacji (LINK). Ten duet uzupełni jedyny pełny metraż wyreżyserowany przez Krumbachovą Zabójstwo inżyniera Czarta z 1970 roku. Ta komedia ro spotkaniu samotnej czterdziestolatki z tytułowym amantem stanowi przełożenie na ekran poglądów i filozoficznych rozważań autorki. Podsumowaniem podróży będzie W poszukiwaniu Ester (2006) dokument Chytilovej poświęcony jej zmarłej dekadę wcześniej przyjaciółce.
Czeskie kino poznamy także w sekcji Bohaterowie codzienności, gdzie publika będzie sobie mogła przypomnieć uwielbiane w Polsce przed dwiema dekadami komedie Jana Hřebejka. Nominowane do Oscara Musimy sobie pomagać (2000) to wypełniony groteską portret ostatnich miesięcy drugiej wojny światowej w małym czeskim miasteczku. Opowieść o bezdzietnym małżeństwie, które przyjmuje pod swój dach zbiegłego z obozu koncentracyjnego Żyda stanowi świadectwo ludzkiego bohaterstwa mimo woli i współpracy ponad podziałami w imię dobra. Wydane cztery lata później Na złamanie karku temat rasizmu, nacjonalizmu, uprzedzeń i przemocy przenosi do współczesnej Pragi, prezentując kilka przeplatających się opowieści o zwykłych ludziach ich lękach i wadach w przeddzień wejścia Czech do Unii Europejskiej. Temu duetowi w selekcji towarzyszyć będzie polskie kino współczesne: eksperymentalny Film dla kosmitów Piotra Stasika, społeczne Tyle co nic Grzegorza Dembowskiego (NASZA RECENZJA) oraz pokazywany przedpremierowo pandemiczny dokument Tylko dzień i noc Grzegorza Brzozowskiego.
Festiwal z takim hasłem nie mógłby się obyć bez selekcji dokumentów poświęconych współczesnym dramatom, konfliktom i ludobójstwom. W sekcji Opowieści z lasu nie tylko pokazana zostanie Zielona granica Agnieszki Holland (NASZA RECENZJA), ale także trzy polskie ujęcia non-fiction kryzysu na białoruskiej granicy. My w szczególności polecamy najlepszy polski film tegorocznej edycji MFF Nowe Horyzonty – Drzewa milczą Agnieszki Zwiefki. To portret kurdyjskiej rodziny, której do Polski przedostać się udało, jednak przetrwanie koszmaru podróży nie jest końcem trudów drogi do nowego życia. Produkcja, która zdobyła nagrodę na Krakowskim Festiwalu Filmowym, a do kin wejdzie na jesieni, zachwyca przede wszystkim humorem oraz oddaniem głosu tym najbardziej poszkodowanym – samym uchodźcom. Przedpremierowo w Sokołowsku pokazany zostanie także zwycięzca Millennium Docs Against Gravity Las Lidii Dudy (NASZA RECENZJA) oraz reżyserski debiut Kasi Smutniak Mur.
W ramach prezentacji ludzkiej solidarności czasu zagłady przypomnieć sobie będzie można także najlepszą polską opowieść o rosyjskiej inwazji na Ukrainę Skąd, dokąd (NASZA RECENZJA), a także zobaczyć bardzo ciekawy krótki metraż Pomarańcza z Jaffy, o tym ostatnim pisał Patryk Ciesielczyk:
Dla syjonistów pomarańcza stała się istotną częścią „brandingu narodowego” – symbolem modernizacji, który pomógł fabrykacji mitu założycielskiego państwa Izrael. W filmie dokumentalnym Eyala Siana Jaffa. Chimeryczna pomarańcza ukazano burzliwą historię przemysłu cytrusowego i dawnych arabskich plantacji, ich stopniowe wywłaszczanie oraz powstanie izraelskiej marki, utrwalonej w świadomości konsumentów prawie tak samo jak Coca-Cola. Dla Palestyńczyków natomiast pomarańcza nadal pozostaje symbolem agresji i ojczyzny zabranej siłą. Od początku XIX wieku śródziemnomorska portowa metropolia Jaffa, będąca obecnie zgentryfikowaną atrapą turystyczną kosmopolitycznego Tel Awiwu, była tętniącym życiem ośrodkiem kulturalnym i handlowym na Bliskim Wschodzie. Nazwę wymazanego palestyńskiego miasta zmieniono w etykietkę. Każda skrzynka pomarańczy wywożona z Izraela nosi nazwę Jaffa, a przecież w Jaffie nie ma już żadnego sadu.
Jedna z takich skrzynek przebija się w tle wyreżyserowanego przez Palestyńczyka Mohammeda Almughanniego filmu Pomarańcza w Jaffie. Obciążony historycznie cytrus stanowi tutaj symbol trudnego dialogu. Fabuła w znacznej mierze koncentruje się na nieprzyjemnościach doświadczanych na przejściu granicznym Hizma. Terminale i wojskowe checkpointy działają jak filtry: rewidowani Palestyńczycy zmuszeni są znosić pogardliwe spojrzenia ze strony izraelskich żołnierzy, a do przekroczenia punktu kontrolnego wymagane są wydawane przez okupanta zezwolenia i przepustki. Główny bohater, młody Palestyńczyk Mohamed posiada jedynie europejską kartę pobytu, co automatycznie nakłada na niego piętno, czyni „niepewnym”, podejrzanym o działalność przestępczą lub terroryzm. Kursujący w szabat taksówkarz, kierowany dobrymi pobudkami, postanawia pomóc mu w przekroczeniu kontroli granicznej – skutkiem tego zostaje wciągnięty w otchłań bezsensownych procedur. Nie będzie to jednak urocza, pokrzepiająca historyjka o przyjaźni ponad religijnymi i politycznymi podziałami, ale zapis zmagania się z konsekwencjami kolonializmu osadniczego i jego związków z planowaniem urbanistycznym.
Cały program i plan projekcji Festiwalu Hommage à Kieślowski znajdziecie TUTAJ