Persian noir – recenzja filmu „Holy Spider”

Irański reżyser Ali Abbasi, po świeżej i odważnej Granicy (2018), kontynuuje gatunkowe wycieczki. Elementy thrillera i kryminału wykorzystuje do sportretowania grzechów społeczeństwa oraz jednostki. Kolejny raz okazuje się też sojusznikiem kobiet, tym razem w bardzo realistycznej, pozbawionej metafor opowieści, która na festiwalu w Cannes przyniosła nagrodę dla najlepszej aktorki Zarze Amir-Ebrahimi.

Akcja filmu rozgrywa się w Meszhedzie, drugim co do wielkości mieście Iranu, uznawanym przez szyitów za święte. Od jakiegoś czasu żyje ono serią morderstw dokonanych na pracownicach seksualnych. Sprawca pozostaje nieuchwytny, choć nie wydaje się, żeby policja szczególnie przykładała się do sprawy – jak śmieją się kolejne postaci, w końcu pomaga on służbom „czyścić ulice”. Żarty te nie bawią ani redaktora naczelnego lokalnej gazety, Sharifiego (Arash Ashtiani), ani Rahimi (Zar Amir-Ebrahimi), nieustępliwej dziennikarki, która podjęła się przeprowadzenia śledztwa. Ponieważ budowanie napięcia jest wtórne wobec tematyki, reżyser bardzo szybko wyjawia widzom tożsamość zbrodniarza, śledząc jego kolejne kroki. Saeed (Mehdi Bajestani) na pierwszy rzut oka jest ostatnią osobą, którą można podejrzewać o skrzywdzenie chociażby muchy, a co dopiero zabicie szesnastu kobiet. Wierny mąż, kochający ojciec dwójki dzieci, człowiek powszechnie szanowany i, last but not least, niezwykle pobożny. Do tego stopnia, że w imię religii postanawia oczyścić świat z grzechu na własną rękę, w najgorszy z możliwych sposobów.

Abbasi w portretowaniu patriarchatu nie bawi się w subtelności. W Iranie bycie kobietą, nawet nie lekkich obyczajów, jest grzechem samym w sobie. Rahimi doskonale o tym wie, dlatego nie spuszcza gardy nawet na chwilę, mimo wypominania jej płci na każdym kroku. W hotelu z powodu podróżowania w pojedynkę i statusu panny, mimo posiadania rezerwacji, nie może dostać pokoju. Co prawda sytuację ratuje legitymacja dziennikarska, ale już za chwilę komendant prowadzący śledztwo, Rostami (Sina Parvaneh), uzna, że może wykorzystać swoją pozycję zawodową dla umilenia wieczoru, ironicznie sugerując, że jeśli kobiecie coś się nie podoba, zawsze może wezwać policję. Papierkiem lakmusowym na robaczywość toksycznego, męskiego myślenia są same prostytutki, ukamieniowane etykietami już za życia, po śmierci zaś uznane za winne samym sobie. Oczywiście klienci korzystający z ich usług są zawsze poza kadrem, zupełnie jak w życiu. Twórca przy tym kieruje jednoznacznie wzrok w stronę religii, w niej upatrując moralnego odklejenia. Saeed to w końcu przykład klasycznego, bogobojnego hipokryty, który dla wiary jest w stanie zrobić naprawdę dużo. Szczególnie w tak sprzyjających warunkach, jakie oferuje jego ojczyzna.

Oczywiście przyklaskuję reżyserowi w jego walce z patriarchalnym rakiem – innego wyjścia jak obnażanie i wycinanie zmian chorobowych nie ma. Natomiast nie do końca odnajduję się w jego wyborach narracyjnych, czując w nich więcej publicystyki niż kina. W Granicy [NASZA RECENZJA] zapowiadał się jako twórca umiejący uniknąć banału, posługujący się wyrafinowanymi, odżywczymi narzędziami. Tutaj chęć bycia moralnym kompasem obrodziła dosłownością, a miejscami wręcz karykaturą. Scena ostatniego morderstwa jest tak groteskowa, że trudno brać ją na poważnie. Podobnie jak pomysł schwytania winnego autorstwa pani redaktor, żywcem wyjęty z amerykańskiego kina. Tam takie rzeczy uchodzą na sucho, bo raz, że jesteśmy do nich przyzwyczajeni, dwa – nawet w największych absurdach są wyszlifowane do perfekcji. Tutaj struktura rozłazi się zbyt wiele razy. Być może zmiana narracyjnych proporcji w kierunku rozwijania napięcia rozmyłaby sedno, o którym napisałam akapit wyżej. Jednak tacy filmowcy, jak chociażby Christian Tafdrup w swoich Gościach [NASZA RECENZJA], udowadniają, że to tylko kwestia pomysłu i umiejętności.

Holy Spider wybrzmiewa zatem zdecydowanie bardziej jako kino społeczne niż kryminał. Budzi słuszną wściekłość i gniew na porządek świata zgotowany przez mężczyzn, gdzie u podłoża pogardy leży pożądanie. W demaskacji mizoginii nie wyważa jednak żadnych dotąd zamkniętych drzwi. Ważki temat spod szyldu piekła kobiet i #metoo nie broni się sam, szczególnie jeśli weźmiemy pod uwagę miejsce światowej premiery tego obrazu. Pozostaje mieć nadzieję, że Abbasi w kolejnym filmie wróci do formy z Granicy, gdzie demaskował przedmiotową pozycję kobiet oraz uzbrajał je w wolność dużo ciekawszymi środkami.

Agnieszka Pilacińska
Agnieszka Pilacińska

Holy Spider

Tytuł oryginalny:
Holy Spider

Rok: 2022

Kraj produkcji: Dania, Niemcy, Szwecja, Francja, Jordania, Włochy

Reżyseria: Ali Abbasi

Występują: Zar Amir-Ebrahimi, Mehdi Bajestani, Arash Ashtiani

Dystrybucja: Gutek Film

Ocena: 2,5/5

2,5/5