Wokulski kocha Izabelę – recenzja filmu „Historia mojej żony” – Cannes 2021

Chociaż Ildikó Enyedi Złotą Kamerę w Cannes zdobyła w 1989 roku, to nigdy nie należała do najbardziej płodnych twórców. Przez 32 lata od swojego debiutu zrealizowała tylko sześć filmów pełnometrażowych, w tym dwa w XXI wieku. Jednym z nich jest Historia mojej żony, jej anglojęzyczny debiut.

To adaptacja najbardziej znanej powieści jednego z najważniejszych węgierskich pisarzy Milána Füsta, epickiego melodramatu o miłości większej niż życie i zazdrości, która przejmuje władzę nad człowiekiem. Uznany i uzdolniony holenderski marynarz w średnim wieku w przypływie chwili oświadcza się w paryskiej restauracji pięknej Francuzce Lizzie (Lea Seydoux), co rozpoczyna ich romans, związek, grę, która toczyć będzie się przez lata i pchnie tę dwójkę na skraj przepaści. Rozpisana na siedem około 25-minutowych epizodów zwanych tu „lekcjami” opowieść stanowi istny sejsmograf emocji, ciągłych kryzysów i rozkwitów romansu.

Ildikó Enyedi od początku kariery była zainteresowana tym, co wpływa na nasze życie, co kształtuje zachowania, spotkania; pytaniem czy działa na nas jakaś większa siła, a może panuje po prostu najwyższy przypadek. Poszukiwała w miłości magii i oniryzmu, w codziennych spotkaniach i wydarzeniach pierwiastka nadprzyrodzonego. Czy to w paryskim pojedynku magów (Szymon Mag), czy historii urodzonych w pierwszym dniu nowego stulecia bliźniaczek (Mój wiek XX), czy w końcu połączonych zwierzęcymi snami znajomych z pracy (Dusza i ciało) codzienność zyskiwała nowy, głębszy wymiar. Prawdopodobnie te same myśli i skojarzenia przyświecały reżyserce, gdy sięgała po książkę Füsta, gdzie napędzającego historię przypadku jest niezmiernie dużo. Wszak już punktem wyjścia opowieści jest zakład głównego bohatera, że oświadczy się pierwszej kobiecie, która przekroczy próg kawiarni.

Niestety, to co zapewne w monumentalnej prozie sprawdzało się wyśmienicie, mnogość elips i powtarzalność działań bohaterów tu głównie irytuje. Widz nie ma pojęcia z czego wynikają kolejne wybuchy agresji i zmiany zachowania Jacoba (Gijs Naber), a mnogość dość czytelnych i przebrzmiałych odniesień do romantycznej i pozytywistycznej literatury (na czele z Portretem Doriana Greya) bardziej śmieszy niż zachwyca. Seans zdaje się bardziej skierowaną dla szkół adaptacją licealnej lektury i to przygotowaną pierwotnie w formie kilkunastogodzinnego serialu, jakiegoś węgierskiego odpowiednika Lalki, niż kinem o ambicjach artystycznych.

The Story of My Wife

Niewątpliwie interesująca jest tu warstwa wizualna, chociaż jest zupełnie niespójna. Z jednej strony paryskie ulice wyglądają niezwykle „niskobudżetowo”, z drugiej panoramy Hamburga potrafią zachwycić. Z jednej, bardzo mdłe oświetlone zdjęcia w scenach „lądowych” wyglądają nudno i telewizyjnie, z drugiej ujęcia morza,kręcone na taśmie z wyraźnymi zakłóceniami, sprawiają, że można się zatopić w ekranie. Ta wizualna zmienność konwencji, która bez słów pozwala widzowi poczuć emocje bohaterów, skojarzona z konkretnymi lokacjami, jest prawdopodobnie jedynym dowodem tego, że Historia mojej żony zostało stworzone przez bardzo utalentowaną i kunsztowną reżyserkę. Na pochwały zasługuje tu także aktorstwo, zwłaszcza flirciarska i pełna niejednoznaczności rola Lei Seydoux oraz Louis Garrel jako tutejszy Kazimierz Starski, a także, chociaż schowany na drugim planie, to mający najciekawszą charakterologicznie i przechodzącą największą drogę, Sergio Rubini w roli Kodora, biznesmana, malwersanta i najlepszego przyjaciela Jacoba. Bardzo ciekawym zabiegiem jest komunikowanie się przez bohaterów (pochodzących wszak z różnych krajów) w języku angielskim z bardzo mocnymi akcentami. Podkreśla to uniwersalność opowieści a także internacjonalność światów marynarzy i bogaczy.

Historia mojej żony to projekt, który utknął gdzieś w pół drogi: nie ma tu ani pełnego wykorzystania kostiumowego artyzmu w duchu de Oliveiry, ani ciekawej realizacji bardzo wtórnej historii. Koniec końców widz zostaje ze wspomnieniami kilku wybitnych i kilku wyjątkowo kuriozalny scen, oraz z silną konfuzją – czemu pojawia się tu żart otwarcie nawiązujący do Dnia świra Marka Koterskiego.

Marcin Prymas
Marcin Prymas
Historia mojej żony

Historia mojej żony

Tytuł oryginalny: A feleségem története

Rok: 2021

Gatunek: melodramat

Kraj produkcji: Niemcy, Węgry, Włochy

Reżyseria: Ildikó Enyedi

Występują: Léa Seydoux, Gijs Naber, Louis Garrel i inni

Dystrybucja: Aurora Films

Ocena: 2/5