Gwiezdne Wojny: Skywalker. Odrodzenie
Tytuł oryginalny: Star Wars: The Rise of Skywalker
Kraj: USA
Reżyseria: J.J. Abrams
Występują: Daisy Ridley, Adam Driver, Oscar Isaac i inni
Dystrybycja polska: Disney
Ocena: 3/5
Chciałoby się powiedzieć, że Moc dawno nie była tak wszechobecna w mediach. Po chwilowej absencji, Gwiezdne Wojny prawie jednocześnie zawitały na naszych konsolach (Star Wars Jedi: Upadły zakon), telewizorach (Mandalorian), a wreszcie na ekranach kin. Mimo potrójnego uderzenia i wyczekiwanej premiery filmu wieńczącego sagę Skywalkerów, wśród fanów prawie zupełnie nie czuć ekscytacji. Czyżby jedna z najbardziej elektryzujących popkulturowych marek spowszedniała przez klęskę urodzaju? A może to pokłosie kontrowersyjnego Ostatniego Jedi, w którym Rian Johnson bluźnierczo zakpił z żelaznych prawideł serii, narażając się na zapalczywy gniew wielu domorosłych adeptów Mocy? W każdym razie, choć film Skywalker. Odrodzenie nadal zapełnia sale kinowe, to jego premiera wzbudza znacznie mniejsze emocje.
Za kamerę powrócił J.J Abrams, który po konsultacji z włodarzami Disneya, najwyraźniej postawił sobie dwa główne cele: Po pierwsze odbudować to, co Johnson poprzednio zburzył i skierować trylogię z powrotem na klasyczne tory, a po drugie przeprosić fanów za jego wybryk, zasypując ich, w hurtowych ilościach, elementami za które pokochali Gwiezdne Wojny.
W rezultacie powstał film z bardzo nieprzemyślanym, pretekstowym, pędzącym na łeb na szyję scenariuszem, w pierwszej połowie opartym o poszukiwanie McGuffinów, w drugiej na powielaniu znanych motywów. Z tego festiwalu lenistwa i odtwórczości obronną ręką wychodzi świetny Adam Driver, jako Kylo Ren, prawdopodobnie najciekawsza postać całej serii. Jego relacja z Rey, choć spłycona w stosunku do poprzedniego filmu, nadal jest najjaśniejszym punktem trylogii. Do tego, dzięki naprawdę sprawnej realizacji, przepięknym zdjęciom i cieszącym oko efektom specjalnym całość ogląda się całkiem dobrze. Zwłaszcza, że większość metrażu wypełniono intensywnymi scenami akcji.
Jeśli podejdziecie do filmu, uprzednio zrzucając bagaż oczekiwań, możecie wyjść z kina usatysfakcjonowani, zwłaszcza jeśli Ostatni Jedi nadwyrężył Wasze zaufanie do Disneya. Jednak co by o nim nie mówić, film Johnsona zamiast komfortowej, lecz leniwej repetycji, proponował może dla wielu niewygodne, ale jednak świeże podejście do utartych schematów. Skywalker. Odrodzenie próbuje udobruchać fanów, serwując im to co już znają, ale nie jest to powodowane miłością, a wynikiem chłodnej kalkulacji. Przykro…