U progu trzeciej dekady XXI wieku coraz chętniej spoglądamy na, pozornie, niewinne czasy przeszłości. Próbujemy rozliczać to, co nas lub naszych rodziców kształtowało i co odpowiada za zastaną teraz, często niezbyt wesołą, rzeczywistość. Z latami 90. łączy ludzi współczesnych pewna paradoksalna, antynomiczna relacja miłości-nienawiści. Kojarzymy z nimi zarówno biedę i desperację, jak i naiwną ideowość. Oba te odwołania znalazły swoje odzwierciedlenie w konkursie tegorocznego Cannes. Nostalgiczny obóz reprezentował Juho Kuosmanen ze swoim Compartment No. 6, całkiem inną drogę wybrał jednak najwybitniejszy rosyjski reżyser „młodego pokolenia” Kiriłł Sieriebriennikow w Gorączce.
Czasem trzeba trochę poświęcić własne przekonania i styl by móc osiągnąć sukces. Sieriebriennikow jest tego najlepszym przykładem. Ten samouk i erudyta rozpoczynał przygodę z kinem od odważnych adaptacji Czechowa (Doktor Ragin) oraz psychologicznego kina rozliczeniowego z rosyjską tożsamością (Dzień w Juriewie). Przyniosło mu to uznanie w Rotterdamie, Locarno, Karlowych Warach, czy u najbardziej wytrawnych krytyków artystycznego kina. Lecz niestety w ojczyźnie przypięto mu łatkę pretensjonalnego autora, którego filmy są niezrozumiałe dla zwykłych ludzi.
Po części wynikało to z jego pochodzenia; Sieriebriennikow urodził się w wieloetnicznej, inteligenckiej rodzinie w Rostowie nad Donem. Jego ojciec był wziętym chirurgiem żydowskiego pochodzenia, matka zaś ukraińską rusycystką i literaturoznawczynią, a dziadek Aleksander Litwin dokumentalistą, przewodzącym przez lata mołdawskiemu studiu filmowemu, a także szkole filmowej, co zapewniło mu status ojca mołdawskiej kinematografii. Mimo że późniejszy reżyser od młodzieńczych lat zafascynowany był sztuką, zwłaszcza teatrem, to jedyny tytuł naukowy zdobył na polu fizyki teoretycznej. Z drugiej strony już podczas studiów zaliczył swój debiut reżyserski na deskach profesjonalnego teatru, a także pierwsze szlify w telewizji. Pod koniec ostatniej dekady minionego millenium był uważany za jednego z najzdolniejszych młodych reżyserów teatralnych w Rosji, miał na swoim koncie także liczne teledyski, reklamy i filmy telewizyjne.
Czarną plamą na kartach jego świetnie rozwijającej się kariery – miał wtedy nawet swój własny talk show – stały się wydarzenia z 2012 roku. Jak to często bywa, miłe złego początki, w tym przypadku reakcję łańcuchową uruchomiła nominacja Sieriebriennikowa na stanowisko dyrektora prestiżowego teatru Gogola w Moskwie. Żyd-samouk znad Morza Azowskiego został przez moskiewską inteligencję odebrany jako intruz i szybko rozpoczęły się protesty przeciw jego, politycznej i przeprowadzonej ze złamaniem ustawowych procedur, nominacji. Reżyser miał nie spełniać wymogów formalnych do pełnienia stanowiska (brak wyższego teatralnego wykształcenia). Zarzucano mu również, że był wybrany bez konsultacji z zarządem i ekipą teatru, a także nie był zainteresowany jego działaniem (podczas całej burzy przebywał w Berlinie). Ostatecznie szybko został odwołany ze stanowiska, zwiększył także swoje zaangażowanie w działalność opozycyjną, angażując się m.in. na rzecz społeczności LGBT, krytykując media publiczne oraz autorytarne działania rządu. To wszystko doprowadziło w 2017 roku do oskarżenia go, a następnie skazania za domniemane przywłaszczenie 138 milionów rubli z dotacji publicznych na działalność teatralną. Przeciwko karze dwuletniego aresztu domowego, która została obrzęknięta, protestowały ikony rosyjskiej i światowej kultury, takie jak Aleksiej German jr., Cate Blanchett czy Elfriede Jelinek. W tym momencie reżysera nie obejmuje już areszt domowy, lecz do 2023 roku nie ma prawa opuszczać Rosji.
Te zawirowania osobiste sprawiły, że Sieriebrennikow złagodził ton, najpierw tworząc prostą przypowieść o konieczności poświęcania dzieciom uwagi (Uczeń – NASZA RECENZJA), która dała mu debiut w oficjalnej selekcji Cannes, a następnie realizując laurkę dla ukochanego zespołu muzycznego Kino (Lato – NASZA RECENZJA). Ostatni stał się ogólnoświatowym hitem, został wybrany do canneńskiego konkursu, a w jego promocji na Zachodzie niewątpliwie pomógł fakt toczącej się w tym samym czasie w Rosji sprawy sądowej przeciwko reżyserowi. Kiriłł dopiął swego, wkroczył na salony, stał się kojarzony nie tylko wśród fanów rosyjskiego arthouse’u, więc uznał, że już dość. Dodatkowo, gdy jego głos został usłyszany w wielkim świecie, odważył się w końcu powiedzieć o bolączkach ojczyzny, niczym Nadaw Lapid w Kolanie Ahed (NASZA RECENZJA) i Synonimach, (NASZA RECENZJA) wytoczyć ciężkie działa przeciw ukochanemu i znienawidzonemu zarazem krajowi.
Jako się rzekło we wstępie, Gorączka – ów akt politycznego heroizmu – przenosi widzów do lat 90. Chociaż wnętrza i kostiumy zostały odtworzone z dużym pietyzmem, a estetyka kadrów ewokuje nostalgiczne wspomnienia, to błędem byłoby zakładać, że dostaniemy tu jedynie proste kino historyczne. Podobnie jak w jego najlepszym dotychczasowym filmie – Grając ofiarę z 2006 roku, to co realne miesza się tu z wyobrażonym i fantastycznym. Poza realistycznymi szkicami zastanej rzeczywistości ekran nawiedzają także gorączkowe (grypa w tytule nie znalazła się przypadkiem) oraz alkoholowe majaki bohaterów, a także wyłaniające się znienacka daremne próby uchwycenia przeszłości. Orientacji w tej czasowej topografii nie ułatwia fakt, iż sceny realne i surrealne nie są nijak oddzielone – często przejście z jednego poziomu rzeczywistości na drugi odbywa się w ramach montażu wewnątrzkadrowego. Szczególnie wybija się tu ponad dwudziestominutowa sekwencja opowieści o przyjacielu głównego bohatera, aspirującym pisarzu Siergieju (Ivan Dorn) nakręcona w całości w jednym ujęciu z wykorzystaniem ruchomej scenografii.
Adaptacja najgłośniejszej rosyjskiej powieści ostatnich lat The Petrovs in the Flu and Around It (Петровы в гриппе и вокруг него) Aleksieja Salanikowa nie ma linearnej fabuły w klasycznym tego słowa rozumieniu. To raczej zbiór impresji, rajd przez wyobrażenia, fantazje i tłumione potrzeby. Przez kilka dni towarzyszymy tytułowemu, niezbyt zdrowemu Petrowowi, a także innym bohaterom, takim jak jego walcząca z maniakalną rządzą zabijania była żona, czy zmarły przed laty przyjaciel, w podróży przez zaśnieżoną, targaną bolesną transformacją Moskwę. Przeżarty korupcją i bezradnością kraj nie wykazuje już żadnych śladów nadziei, nawet Woland popadł w alkoholizm i zabija czas w przypadkowych romansach czy przejażdżkach kradzionym karawanem. Podobnie jak w najważniejszej rosyjskiej opowieści o transformacji – dylogii Brat Aleksieja Bałabanowa – rytm wybija rockowa muzyka, tu tu zamiast Bi-2 i Nautilus Pompilius dominują utwory Jegora Letowa (zespół Grażdanskaja Oborona) oraz wariacje na temat muzyki klasycznej w wykonaniu Ajdara Salachowa.
Tytułowa w oryginale “grypa” postsowieckiego jarzma, piętno kraju okradzionego z marzeń, dumy i aspiracji, atakuje ciała i umysły bohaterów. Jeśli w tym czasie u nas „kraj wyszedł właśnie z dżumy i powodzi, Polak więc słaby jeszcze był i mokry”, to w świecie przedstawionym u Sieriebriennikowa powódź trwa, nawet jeśli poziom wody opadł do kostek, a chore szczury nauczyły się rozmnażać i przemieszczać pod wodą. Jedynym pierwiastkiem magicznej niepewności jest Śnieżynka, przed laty spotkana przez Petrowa na szkolnej uroczystości i wciąż powracająca w jego życiu postać na poły zainspirowana piosenką z Akademii Pana Kleksa (lub podobnego doń radzieckiego filmu).
Szczególnie mocno obrywa się tu literaturze. Poeci to grafomani, krytycy – ignoranci, wydawcy – perwersyjni zgrzybiali starcy. Mimo miłości do Dowłatowa, wybitnej znajomości Płatonowa, czy Eckermanna, w tym świecie Petrow może być tylko mechanikiem samochodowym, którego kulturowe przyjemności ograniczają się do rysowania synkowi komiksów i słuchania spiskowych dysput przy wódce.
Błędem byłoby jednak postrzeganie Gorączki tylko przez pryzmat pesymizmu świata przedstawionego. To nie jest kolejny utopiony w bimbrze i cytatach z Tarkowskiego smęt Zwiagincewa, a dziki trip naelektryzowany rosyjskim punkiem i doprawiony wielką dawką czarnego humoru. Często na pierwszy plan wychodzą komiksowe ciągoty Sieriebriennikowa, którym dał już upust chociażby w Lecie. O jego najnowszym i prawdopodobnie najlepszym w dotychczasowej karierze obrazie najlepiej myśleć jako o brudniejszej i bardziej zbuntowanej wariacji Wojny polsko-ruskiej stworzonej przez reżysera o niesamowitym warsztacie. Na końcu jednak pozostaje gorzki posmak, bo Petrow idzie dalej, a jedyne co się zmienia w finałowej scenie to rap zastępujący najntisowy rock.
Gorączka
Tytuł oryginalny: „Petrovy v grippe” / „Петровы в гриппе”
Rok: 2021
Gatunek: dramat, sci-fi
Kraj produkcji: Francja, Niemcy, Rosja, Szwajcaria
Reżyseria: Kiriłł Sieriebriennikow
Występują: Jurij Borysow, Jurij Kolokołnikow, Julia Peresild i inni
Dystrybucja: Gutek Film
Ocena: 4,5/5