„Eldorado” – w drodze na Oscary: Szwajcaria

Skala kryzysu uchodźczego w Europie przerosła najśmielsze oczekiwania fachowców. Ekonomiczny, społeczny, polityczny wymiar wielkiej migracji odmienił dyskurs, do status quo nie będzie można już wrócić. Członkowie Unii Europejskiej i reszta krajów nie mogą już udawać, że problem nie istnieje, choć przecież wędrówki ludów to żadne novum. Do opływającego w bogactwa Starego Kontynentu pukają coraz to nowi wygnańcy. Zrejterowali ze swoich ojczyzn przez wojny, ustroje polityczne, religijne prześladowania. Niektórzy zmuszeni do szukania lepszej egzystencji, pozostawili tysiące kilometrów za plecami rodziny - licząc, że w raju na ziemi, jakim jawi się zachodnia cywilizacja, znajdą pracę, która umożliwi im wspomaganie bliskich.

Nie dziwota, że tak doniosła i szeroko komentowana bolączka współczesnego świata znalazła również odbicie w kinie. Wystarczy wspomnieć o nagrodzonym Złotym Niedźwiedziem w Berlinie „Fuocoammare. Ogień na morzu” Gianfranco Rosiego, niedocenianym i wygwizdanym w Cannes “Księżycu Jowisza” Kornéla Mundruczó czy prezentowanym w zeszłym roku “Djam” Tony’ego Gatlifa z magnetyczną Daphne Patakią. Na zapotrzebowanie społeczne zareagował też szwajcarski dokumentalista Markus Imhoof (“Więcej niż miód”), który zamknął swoje rozważania na ten temat w “Eldorado”.

W filmie startującym w konkursie głównym festiwalu Millennium Docs Against Gravity doświadczony reżyser nie biczuje hipokryzji polityków, ani nie podejmuje prób znalezienia rozwiązania patowej sytuacji. Wie, że załamywanie rąk nie pomoże, a proste recepty nie istnieją. Skupia się na czysto ludzkim wymiarze tragedii setek tysięcy uchodźców i imigrantów. Zagląda z kamerą na włoski okręt wojenny. Przewozi on z Libii prawie dwa tysiące szczęśliwców, którzy w ten sposób unikną niebezpiecznej żeglugi przez Morze Śródziemne.

Szwajcar nie łudzi się jednak wcale, że jego bohaterów czeka świetlana przyszłość. Według wyliczeń, zanim Afrykanie trafią do obozu dla uchodźców na Półwyspie Apenińskim minie od ośmiu do piętnastu miesięcy. Funkcjonariusze pomocy społecznej muszą zdobyć ich zaufanie – wielu wcześniej zebrało bagaż przykrych doświadczeń. Trzeba pamiętać, że basen Morza Śródziemnego to wcale nie początek ich podróży – często docierają tam przemycani przez kolejne granice z Erytrei, Somalii, państw środkowej Afryki, jeszcze inni pokonują pół kontynentu z Pakistanu czy Bangladeszu.

Po dotarciu do Europy, wyśnionej krainy mlekiem i miodem płynącej, nie czeka ich żadna nagroda. Tytułowe El Dorado, mrzonka miasta wypełnionego złotem, nęciła hiszpańskich konkwistadorów. W obecnej sytuacji dla fal imigrantów z Azji, Afryki, Bałkanów zostaje ono utożsamione z nieskrępowanym dostępem do pracy, zabezpieczeniem bytu swojego i rodziny, poprawą warunków egzystencji, a w przyszłości awansem społecznym. Z tym że zamiast spełnienia podstawowych potrzeb spotyka ich jedynie zawód, miesiące niemocy. Zamiast gór złota na tysiące biedaków czekają pokryte złocistą powłoką koce termiczne. Folia NRC ratuje życie, ale jest też idealnym podsumowaniem stosunku Europejczyków do intruzów. Kultura nie pozwala zupełnie nie dostrzec niedoli przybyszów, ale jednocześnie pomoc ogranicza się do tymczasowego azylu, opieki medycznej, zapewnienia miejsca do spania czy ciepłego posiłku.

Tym, co decyduje o wyjątkowości projektu autora “Łódź jest pełna”, jest osobista perspektywa. Było to wręcz naturalne, że neutralna Szwajcaria w trakcie II wojny światowej zaprosiła uchodźców od sąsiada, a dobrze sytuowana rodzina przyszłego filmowca chętnie przyjęła do swego domostwa małą dziewczynkę z Mediolanu. W taki sposób Imhoof jako kilkulatek zetknął się z niejaką Giovanną. Włoszka, będąca najpewniej córką przeciwników politycznych rządzącego wówczas Mussoliniego, została przyjęta nie jako gość, ale jak domownik, daleka kuzynka w potrzebie. Mały Markus i jego przyszywana siostra wychowywali się razem. Jak to dzieci, mimo językowej bariery, zaprzyjaźnili i zżyli się. Zmiana klimatu politycznego spowodowała, że dziewczynka musiała wrócić do swojego kraju, ale reżyser na zawsze zapamiętał, że obcy nie znaczy wrogi. W tym duchu patrzy na kryzys migracyjny, może naiwnie – w końcu kieruje się dziecięcym sentymentem – nadal wierzy w europejską gościnność.

Maciej Kowalczyk
Maciej Kowalczyk

Eldorado

Tytuł oryginalny: „Eldorado”

Rok: 2018

Gatunek: dokumentalny

Kraj produkcji: Szwajcaria / Niemcy

Reżyser: Markus Imhoof

Ocena: 3,5/5