Duchy minionych lat – recenzja filmu „Zamek” – Berlinale 2023

Upadek świata nie przychodzi łatwo, taka parafraza wiersza Jacka Kaczmarskiego najlepiej oddaje ducha latynoskich opowieści o rozpadzie rodzin i odchodzeniu latyfundialnej przeszłości. Argentyńczyk Martin Benchimol w swojej pierwszej samodzielnej fabule – Zamek próbuje pokazać inną stronę tych historii.

Bagno Lucrecii Martel, Aquarius Klebera Mendonçi Filho, Wszyscy zmarli Marco Dutry i Caetano Gotardo czy niedawna dylogia Mal Viver / Viver Mal João Canijo. Wybitne portrety odchodzenia w smrodzie patologii, zgnilizny i uzależnień zamożnych, establishmentowych familii, najczęściej w cieniu drzew, przy nieco zaniedbanym basenie, w ostatnich dekadach szturmem zdobyły serca i umysły naszego, unurzanego w świadomości dekadenckiego fin de siècle, społeczeństwa. Co jednak się dzieje, gdy możni już odejdą? Potopią się, wątroby nie wytrzymają nadmiaru wina, a niedobitków pokonają nowotwory i chęć ucieczki od własnej klątwy? Pokazywana w berlińskiej Panoramie argentyńska produkcja pokazuje właśnie to jutro, schowane zazwyczaj za czarną planszą napisów końcowych.

Podobnie jak w Prawie jak matce Anny Muylaert kamera Benchimola skupia się na pochodzącej z ludów rdzennych gospodyni domowej. Po odejściu bogatej rodziny, której służyła przez dekady, Justina (Justina Olivo) wspólnie z córką Alexią zostają pozostawione z gigantycznym (dosłownie) kłopotem, czyli tytułowym zamkiem. Wielka posiadłość w argentyńskiej Pampie, prestiżowy spadek mający być formą odwdźwięki za dekady wiernej służby, w istocie staje się jedynie kulą u nogi: następnym jarzmem wielowiekowego klasowego uwiązania. To wciąż wymagający wkładu finansowego worek bez dna, którego dwie pozbawione realnych możliwości zarobkowych na równinno-leśnej pustce kobiety zwyczajnie nie są w stanie utrzymać. Ale sprzedaż też nie jest łatwą decyzją, gdy między tymi ścianami, niczym Jamesowi Stevensowi, minęło im całe życie. A i dalsza rodzina dawnych panów wciąż nie może się pogodzić z utratą latyfundiów.

Argentyńska produkcja nie daje się przy tym łatwo klasyfikacji gatunkowej. Zamiast bezpiecznego kina społecznego lub martelowskiej wiwisekcji rodziny otrzymujemy tu gatunkową mieszanką, w której gotycki horror zmaga się z komedią absurdu i jakimś mrocznym rewersem Alcarràs. Niespieszne tempo wyznaczane porami dnia i ciągłym znikaniem sprzedawanych przedmiotów i zwierząt niczym klepsydra wskazuje na nieuchronność końca. Zombie przeszłości uwięzione w gotyckiej budowli, efekcie egotripu plantatora sprzed stulecia teraz snują się niczym zatracone w fantazji o wyścigowych sukcesach przedwieczne zjawy.

Połączenie współczesnej tradycji latynoskiego kina, z własnym językiem łączącym dokumentalizm z gatunkowością i cytatami wizualnymi sprawia, że Zamek może być jedną z ciekawszych południowoamerykańskich premier tego roku. Szaleństwo, które zduszone może być tylko bezwzględnym buciorem codzienności.

Marcin Prymas
Marcin Prymas

Zamek

Tytuł oryginalny: El castillo

Rok:
2023

Kraj produkcji: Argentyna

Reżyseria: Martín Benchimol

Występują: Justina Olivo, Alexia Caminos Olivo i inni

Ocena: 3,5/5

3,5/5