Raj utracony – recenzja filmu „Eden” – NF / AFF

W tym miejscu pierwotnie miał się znaleźć opis lockdownu, sytuacji gdy wielu ludzi może pracować, uczyć się i pojechać na festiwalowy urlop, a to wszystko nie wychodząc tygodniami z domu. No ale w tym momencie opisywanie tego byłoby banałem. Dość powiedzieć, że codzienne zmagania Ewy, głównej bohaterki „Edenu” z Konkursu tegorocznego festiwalu Nowe Horyzonty nagle stały się nam bliższe, niż reżyserka Agnes Kocsis mogła przewidzieć.

Eva żyje w zamknięciu, jest uczulona na znamiona współczesnej cywilizacji: chemikalia, zanieczyszczenia powietrza, fale elektromagnetyczne. Na ziemi stała się kosmitką, co podkreślane jest przez fakt, że ze szczelnego mieszkania wychodzić może jedynie w kombinezonie astronauty. Jest samotna, wycofana, przytłoczona przez zaborczego i emocjonalnego starszego brata, który się nią opiekuje. Stabilność zostaje naruszona pojawianie się Adresa, który niczym w Egzorcyście ma stwierdzić, czy wszystko jest tylko w głowie kobiety, czy faktycznie dzieją się z nią rzeczy niepojęte dla większości.

Trzeci pełny metraż Ágnes Kocsis to dzieło wizualne, wielka szkoda, że nie będzie nam go dane zobaczyć na wielkim ekranie. Statyczne kadry, często bardzo szerokie, niemal pozbawione zbliżeń, czy dynamicznego montażu pozwalają w pełni wybrzmieć wielkiemu ładunkowi emocjonalnemu tej produkcji. Jak w scenie koncertu w filharmonii, gdy Eva zaczyna płakać ze wzruszenia, lecz przez swój kombinezon nawet nie może otrzeć łez. Uwięziona w masce. Jednocześnie nie jest to tytuł pozbawiony humoru. Niczym u Roya Anderssona pełno tu nieoczywistych elementów scenograficznych, jak aktywistka przebrana za pszczołę, czy bałwan w stroju panny młodej, które działają tym lepiej, że wszystko inne jest takie „zwykłe” i „codzienne”.

Ciekawe są tu także wybory obsadowe, w głównej roli występuje chorwatka Lana Barić, którą niedawno widzieliśmy na WWFie w “ereza37, a wcześniej w Catalinie Denija Hasanovica. Partnerujący jej Andres to z kolei belgijski muzyk Daan Stuyven, frontman zespołu DAAN, aktorski debiutant i naturszczyk. Oboje w swoich rolach wypadają rewelacyjnie, zapewne również dzięki swej inhternej obcości na węgierskim planie, dzielonej z obcością bohaterów w wielkim mieście. 

Polskie festiwale tej jesieni chętnie sięgają po współczesne kino węgierskie, bardzo zaskakujące jak wiele na płaszczyźnie tematów łączy te produkcje. Eva, podobnie jak Bence ze Spirali (NASZA RECENZJA) zanim nie uciekła od cywilizacji była nauczycielką. Podobieństwa do postaci Evy możemy znaleźć także w charakterach Marty z Przygotowań, żeby być razem przez czas nieokreślony i Gertrúd z Siedmiu drobnych zbiegów okoliczności (swoją drogą ta ostatnia to kolejna nauczycielka). Kobiet, które postanawiają odrzucić swoje, obiektywnie nie najgorsze życie, w imię krótkiego impulsu, pragnienia zachowania się w zgodzie z samą sobą.

Symbolika filmowego paratekstu, tytułu czy imion bohaterów, w dość jasny sposób pcha interpretację produkcji na tropy biblijne. Może to ludzkość zniszczyła swój Eden, ale Eva jako pierwszy człowiek się o tym zorientowała? A może tym rajem utraconym jest samotne, lecz bezpieczne, budapesztańskie mieszkanie? Eden to film otwarty na mnogie interpretacje, uwodzący widza swoją niedostępnością, piekielnie długi, niezwykle powolny, ale przy tym przepełniony niewypowiedzianym humorem i równie wszechobecnym, co efemerycznym erotycznym napięciem. 

Marcin Prymas
Marcin Prymas

Eden

Rok: 2020

Gatunek: psychologiczny, dramat

Kraj produkcji: Węgry

Reżyseria: Ágnes Kocsis

Występują: Lana Barić, Daan Stuyven, Bocskor Salló Lóránt i inni

Ocena: 3,5/5