W potrzasku – recenzja filmu „Dzikie róże”

Być może, z uwagi na dosadność formy, najchętniej patrzy się dziś w kinie polskim na wieś przez pryzmat filmografii Wojciecha Smarzowskiego. Mieszkaniec zaścianka o twarzy Dziędziela trzyma żonę krótko, wódki nie zakąsza, a w szafie chowa kilka trupów i ostrą siekierę. Zapomnieliśmy o tym, że prowincja to nie tylko brud, smród i ubóstwo. A przecież jak okiem sięgnąć rodzima kinematografia dostarczała obrazów ciekawszych: baśniowych wizji Kolskiego ("Jańcio Wodnik"), poetyckich dzieł Leszczyńskiego (“Żywot Mateusza”), ludycznych zabaw Kluby (“Słońce wschodzi raz na dzień”), paradokumentalnych obserwacji Borzęckiej (“Arizona”). Do tej listy można już teraz dopisać nową pozycję.

Anna Jadowska podchodzi do tematu ze znawstwem, wszak sama dorastała w Ligocie Małej pod Oleśnicą. Nie musiała, jak wielu twórców przed nią, uczyć się wsi czy zerkać z wyższością na jej mieszkańców. W jej oczach pozostaje ona zapyziałą Polską B, ale pod strzechy trafia również cywilizacja (utożsamiana tutaj z konsolą Playstation), a lud może przyodziewa przecenione crocsy z Lidla, jednak próżno szukać tam warcholstwa i zacofania. Dla autorki “Trzech kobiet” najważniejszy wydaje się kontekst socjologiczny i psychologiczny. Stąd łagodne budowanie postaci, dawkowanie informacji o wydarzeniach z ich przeszłości. Skrupulatnie zaplanowany scenariusz wciąga widza w grę w odgadywanie tropów, a dramat społeczny z czasem zamienia się w dzieło o rysach dreszczowca.

“Dzikie róże” opowiadają o wiejskiej rzeczywistości w optyce Ewy (rola stworzona specjalnie dla fenomenalnej Marty Nieradkiewicz), młodej matki i słomianej wdowy. Kobietę poznajemy, kiedy wraca do rodzinnej wioski ze szpitala (na razie nie dowiemy się, czemu tam trafiła). Powrót do normalności wyraźnie przekracza jej możliwości. Znajduje się w swoistej bańce, jakby była spowolniona, zmęczona, wyzbyta energii. W opiece nad dziećmi pomaga jej matka (muza Krystiana Lupy, Halina Rasiakówna). Babcia ma do wnuków – 7-letniej Marysi i kilkumiesięcznego Jasia — raczej ciężką rękę, nie folguje im jak ich rodzicielka. Obrazu rozpadu i degeneracji dopełnia niedokończony segment, w którym mieszkają. Budowa stoi odłogiem, wszędzie wala się styropian, cegły i worki z cementem, wiele pomieszczeń zakrywa folia. Pomyśleć tylko, ile tysięcy podobnych straszydeł stoi jak Polska długa i szeroka.

Reżyserka dotyka istotnej społecznej bolączki, która trapi spory odsetek polskich familii. Jądrem problemów, jakie promieniują na rodzinę Ewy i na nią samą, jest bowiem emigracja męża. Andrzej, żeby związać koniec z końcem, tyra za obcą walutę. Sąsiadom jawi się jako przykładna głowa rodziny, która w pocie czoła zarabia na jej utrzymanie. Jednak nalana twarz i misiowata postura Michała Żurawskiego (aktor wyraźnie przybrał na wadze do roli) idealnie wpisują się w schemat ujawniającego się w domowym zaciszu dyktatora. W Polsce pojawia się od wielkiego dzwonu. Wówczas wymaga absolutnego posłuszeństwa. Powraca przecież samiec alfa, pan na włościach, żywiciel. Stając w progu domostwa, czulej wita się z psem niż własną żoną. Jego oczkiem w głowie są natomiast dzieci. Z jego perspektywy kobieta to inkubator plemników i maszyna, która potem wychowa gotowy produkt.

“Dzikie róże” wpisują się w długą tradycję polskich filmów dotykających tematu pracy zarobkowej za granicą, poczynając od “Biletu powrotnego” Petelskich i “Fuchy” Skolimowskiego przez “Szczęśliwego Nowego Jorku” Zaorskiego i “Trzy kolory: Biały” Kieślowskiego po nowelową “Odę do radości” i serial “Londyńczycy”. Zdaje się, że ta tematyka przeżywa obecnie renesans. W Gdyni, oprócz dzieła Jadowskiej, poruszały ją dwa inne obrazy. Figura wiecznie nieobecnego ojca zaakcentowana została szczególnie w “Cichej nocy” Piotra Domalewskiego. Bohater Arkadiusza Jakubika przez lata jeździł na saksy, a dzieci płodził i widywał podczas świąt. Najmłodsza córka pyta nawet, czemu taty nie ma na żadnej fotografii. Jego syn, Adam (Dawid Ogrodnik) oraz wspomniany wyżej Andrzej z “Dzikich róż”, to już przedstawiciele kolejnej generacji, które ruszyła na Zachód za chlebem i lepszą płacą. Do nich można dokooptować też Michaela/Michała z “Pomiędzy słowami” Urszuli Antoniak, należącego do niewielkiego procenta Polaków, którym powiodło się na obczyźnie.

Jadowską interesuje także, jak działa opinia publiczna, w jaki sposób w takiej małej miejscowości rozchodzą się wieści, plotki, półprawdy. Prowincjonalna Penelopa była podobno mniej wierna niż ta z mitologii. Odys jeszcze nic nie wie, ale nieżyczliwe języki donoszą często o mniej doniosłych sekretach. Przyjaciółka zza miedzy zna każdy ruch Ewy, a inni sąsiedzi pilnie strzegą, by jej zachowanie nie wykraczało poza normy, tradycje i przykazania. Na straży moralności stoi oczywiście też miejscowy proboszcz. Ważniejsze są dla niego całowanie stuły i modlitewne formułki niż autentyczne problemy parafian. Lewicowa wrażliwość autorki “Z miłości” w tym miejscu każe docisnąć nieco gazu, dlatego pleban zostaje narysowany grubą kreską, choć pewnie i tacy księża się zdarzają.

Dolnośląska wioska dla Ewy nie jest ani sielska, ani anielska. W interpretacji Marty Nieradkiewicz czuć wieczną walkę. Jej bohaterka zachowuje się jak zapędzone w pułapkę zwierzę. Wyraźnie dusi się w ramach społecznych ról, w niespełnionym małżeństwie, w byciu potulną i ułożoną kurą domową. Stara się być jak najlepszą matką dla Jasia i Marysi, ale sytuacja ją przerasta. Obowiązki domowe wykonuje nieco mechanicznie, wydarzenia z przeszłości angażują ją zbytnio, by mogła iść dalej, optymistycznie patrzeć na swoją sytuację. Krótkimi chwilami wytchnienia pozostaje dorywcza praca. Na polu rosnącej pod lasem róży, odziana w dresy i fioletowe kalosze, ta zgrzebna piękność opala się w promykach wolności. W leśnej głuszy zapada się w zapachy natury. Kryjówkę chroniącą przed agresją świata zewnętrznego buduje również z dźwięków: kumkania żab, bzyczenia pszczół i trzmieli, trzepotu skrzydeł bażantów. Przekornie to właśnie w tej arkadii będzie czekać na nią największa trauma. Tym samym reżyserka sugeruje, że nawet piękny sen może okazać się koszmarem. Lepiej mieć się na baczności i nie śnić zbyt głęboko…

Maciej Kowalczyk
Maciej Kowalczyk
Dzikie róże - plakat

Dzikie róże


Rok: 2017

Gatunek: Dramat

Reżyser: Anna Jadowska

Występują: Marta Nieradkiewicz, Michał Żurawski, Halina Rasiakówna i inni

Ocena: 3,5/5