Szepty i krzyki – recenzja filmu „Dziewczyna z igłą” – Cannes 2024

Już drugi rok z rzędu konkurs główny w Cannes prezentuje realizowaną w naszym kraju koprodukcję, opowiadającą o ciemnych stronach ludzkości. Po konceptualnej Strefie interesów Jonathana Glazera przyszła pora na upstrzoną cytatami, postmodernistyczną Dziewczynę z igłą Magnusa von Horna. Oto wyprawa w przeszłość, która ma sprawić, że poczujecie się źle.

Akcja przenosi widzów do Danii drugiej połowy 1918 roku. Mimo zachowania neutralności tysiące obywateli tego kraju walczyło w niemieckiej armii, a także w proksiwojnie na morzu.  Jednocześnie ograniczenie eksportu oraz boom demograficzny (między 1911 a 1920 rokiem populacja wzrosła o 22%) sprawiły, że bezrobocie przekroczyło 20%. Czynniki te sprawiły, że znajdujemy się w świecie przepełnionym niepokojem i niestabilnością, gdzie każdy kolejny dzień może przynieść katastrofę. To wszystko codzienność Karoline (Victoria Carmen Sonne), młodej szwaczki, która od roku wyczekuje jakichkolwiek wieści o znajdującym się na froncie mężu. Kiedy ją poznajemy, właśnie jest wyrzucana z mieszkania, gdyż od 14 tygodni nie uiściła czynszu – z malutkiej pensyjki jest to niemożliwe. Przez kolejne dwie godziny towarzyszymy życiu Karoline, zarówno momentom ułudnej nadziei, jak i przede wszystkiem staczaniu się coraz głębiej w otchłań zepsucia i grzechu, dostępną tylko tym, którzy zostali ostatecznie złamani.

Magnus von Horn swój najnowszy film konstruuje z cytatów i intertekstualnych nawiązań. Świetnie to widać na przykładzie romansu protagonistki ze swoim szefem – pochodzącym z arystokratycznej rodziny Jorgenem. Zaczyna się niewinnie i uroczo – po odegraniu Wyjścia robotników z fabryki bohaterka czeka na amanta, by następnie z Paryż, Texas wygłupiając się iść z nim po dwóch stronach ulicy. Po cięciu przechodzimy do Nieodwracalnego – brutalnego seksu na stojąco w bramie – kamera się oddala, pokazując obojętnie przechodzących przechodniów. Chociaż tutaj stosunek jest jak najbardziej konsensualny z obustronną przyjemnością – też będzie miał nieodwracalne konsekwencje.

Dziewczyna z igłą stanowi prawdziwą audiowizualną ucztę. Wysokokontrastowe monochromatyczne zdjęcia Michała Dymka łączą przepych i wystudiowanie Zimnej wojny z artystycznym odrealnieniem Wesa Andersona, tworząc turpistyczną estetyczną ucztę ludzkiego cierpienia. To wszystko dopełnia niepokojąca ambientowa muzyka duńskiej muzyczki eksperymentalnej Puce Mary. Dobrana jest ona zawsze w poprzek do pozornej treści filmu – im lepiej się dzieje w życiu Karoline, tym ścieżka dźwiękowa bardziej buduje nastrój grozy. W kreowaniu Kopenhagi sprzed wieku pomysłowo wykorzystane zostały charakterystyczne lokacje Łodzi, Wrocławia i Bystrzycy Kłodzkiej. Posklejane uliczki, alejki i kamienice realistycznie budują wizję zepsutej metropolii, chociaż dla polskich widzów dodają element zabawy w bingo – kojarzenie miejsc w miastach.

Najpoważniejszymi mankamentami polskiego rodzynka w Cannes są jego konstrukcja i szalenie szarpane tempo. Oparcie opowieści o prawdziwą historię kryminalną z Danii, przy jednoczesnym dopisaniu historii życia fikcyjnej głównej bohaterki, pisaniu narracji wizualnymi cytatami, pragnieniu opowiedzenia historii społecznej oraz emocjonalnego szantażowania widzów; to wszystko zmiksowane razem sprawia, że Dziewczyna z igłą staje się zbiorem świetnie zrealizowanych miniwątków poprzedzielanym moczarami kręcenia się w kółko.

Osobne słowa pochwały należą się aktorkom. Victoria Carmen Sonne potwierdza swoją renomę, jednej z najbardziej utalentowanych i największych aktorem młodego pokolenia w ojczyźnie Carla Theodora Dreyera. Jej Karoline łączy w sobie niewinność i desperację z oportunizmem i zepsuciem niczym poprzednie wcielenie innej bohaterki Sonne – Sashy z Holiday. Przy tym wszystkim aktorskie zabiegi i ekspresje, a także zachowania obu kobiet są całkowicie inne – nie sposób zarzucić ulubionej aktorce Hlynura Pálmasona powtarzalność. Na ekranie towarzyszy jej ikona duńskiego kina Trine Dyrholm – tutejsza Gorgonowa (tak, film Janusza Majewskiego także tu znajdziemy) stanowi kontrapunkt i ostrzeżenie dla protagonistki. Laureatka Srebrnego Niedźwiedzia za Komunę Thomasa Vinterberga w powalający sposób odgrywa dawno złamaną osobę, która żyje tylko dzięki narkotykom i ciągłemu okłamywaniu samej siebie.

Nie zdziwi mnie, jeśli Dziewczyna z igłą canneński konkurs opuści z nagrodą, to film skonstruowany tak, by łączyć łatwe do zrozumienia emocje i mieszczańskie strachy z intertekstualizmem i artystycznymi zabiegami schlebiającymi gustom jury. Nawet jeśli żadną miarą nie jest to produkcja w pełni spełniona, a von Horn wciąż nie potrafi doskoczyć do poprzeczki wyznaczonej swoim magnetycznie zimnym debiutanckim Intruzem, to cieszmy się, że nasi operatorzy, montażyści i scenografowie przypominają, że stanowią ścisłą światową czołówkę.

Marcin Prymas
Marcin Prymas

Dziewczyna z igłą

Tytuł oryginalny:
Pigen med nålen

Rok: 2024

Kraj produkcji: Dania, Polska, Szwecja

Reżyseria: Magnus von Horn

Występują: Victoria Carmen Sonne, Trine Dyrholm, Besir Zeciri i inni

Dystrybucja: Gutek Film

Ocena: 3/5

3/5