Hiroszima nie należy do nas – recenzja filmu „Drive My Car” – Cannes 2021

Haruki Murakami to autor niezwykle paradoksalny. Z jednej strony rokrocznie jest jednym z głównych faworytów do otrzymania literackiego Nobla, z drugiej wielu ma go za grafomana i porównuje nawet do Paulo Coelho. Jest zdecydowanie najbardziej uznanym japońskim pisarzem współczesnym, ale dużo większym mirem cieszy się za granicą niż w ojczystej Japonii. Jedno jest pewne w jego twórczości: jeśli już powstaje film na jej podstawie, to będzie ciekawy. A takim niewątpliwie jest pokazywane w konkursie tegorocznego Cannes Drive My Car w reżyserii Ryûsuke Hamaguchiego.

Murakami w swojej twórczości łączy kilka pozornie przeciwstawnych elementów – fascynację zachodnią kulturą i popkulturą, upodobanie do gatunków, zwłaszcza anty-kryminału i melodramatu, a także rozważania o naturze sztuki. Uważny czytelnik może skojarzyć powyższą wyliczankę z twórczością jednego z największych reżyserów – Jacques’a Rivette’a i będzie to skojarzenie jak najbardziej słuszne. Drive My Car, chociaż stworzone w Japonii, to prawdopodobnie najbardziej rivettowski film od czasu Kto wie? francuskiego mistrza z 2001 roku. Podobnie jak w większości jego dzieł cała historia osnuta jest wokół prób do spektaklu teatralnego. W Paryż należy do nas był to Perykles, książę Tyru Szekspira, w Miłości szalonej Andromacha Racine’a, w Out 1 sztuki Ajschylosa (NASZA ANALIZA), a w Drive My Car Wujaszek Wania Czechowa. Tytułową rolę w tokijskim wystawieniu tej komedii gra uznany aktor i reżyser teatralny Yusuke Kafuku (Hideoshi Nishijima), do występu przygotowuje się jeżdżąc po mieście w swoim ukochanym czerwonym ‘krokodylu’, czyli Saabie 900 i słuchając przygotowanego przez swoją żonę, czytania scenariusza.

Jego druga połówka  Oto (Reika Kirishima) jest wziętą scenarzystką o nietypowej metodzie pracy – wymyśla historię w trakcie seksu i zaraz po nim snując mężowi narrację, którą ten następnie zapamiętuje i następnego dnia jej opowiada by mogła wszystko spisać. Sielanka świetnie dogadującej się pary zostaje przerwana, gdy Yusuke nakrywa partnerkę na zdradzie. Nie chcąc jednak burzyć ich związku udaje, że wszystko jest okej, chociaż emocje w nim buzują. Pewnego dnia, nie chcąc konfrontacji z Oto, długo nie wraca do domu, po to by znaleźć ją martwą na podłodze salonu. W tym momencie jesteśmy w 45 minucie seansu, a na ekran wjeżdżają … napisy początkowe. Gdyż kolejną rzeczą jaka łączy najnowsze dzieło Hamaguchiego z twórczością Rivette’a jest bardzo liberalne podejście do czasu i nie pospieszanie niczego. Efektem tego 30-stronicowa nowelka rozrosła się w canneńskim filmie do równo trzech godzin, a i tak wiele zostało niedopowiedziane.

Właściwy film zaczyna się dwa lata później, gdy Yusuke przybywa jako gwiazda na festiwal teatralny w Hiroszimie. Niczym w Bandzie czworga mają odbyć się tam dwumiesięczne warsztaty pod okiem uznanego reżysera, który przygotuje z kilkunastoma wybranymi chętnymi wystawienie Wujaszka Wani. Jednym z uczestników projektu jest niezbyt utalentowany amant Takatsuki (Masaki Okada), ostatni kochanek Oto… Na domiar złego wraz z kontraktem, tracący wzrok Yusuke dostaje zakaz prowadzenia samochodu i musi zrezygnować ze swojej największej przyjemności na rzecz 23-letniej szoferki Misaki (Toko Miura).

Drive My Car

Ryûsuke Hamaguchi w swojej twórczości nigdy nie przywiązywał dużej uwagi do widza. Chociaż teoretycznie tworzy filmy ciepłe i tematycznie przystępne, to zarówno pięcioipółgodzinna opowieść o przyjaźni i życiu trzydziestolatek w Kobe (Happy Hours) jak i konfundująca widza ciągłymi pytaniami i niejasnościami Asako. Dzień i noc (NASZA RECENZJA) wymagały bardzo wiele uwagi i cierpliwości, lecz za to znakomicie je wynagradzały. Nie inaczej jest w Drive My Car. Przeszło połowę całości zajmują tu próby czytane Wujaszka Wanii, potraktowane zresztą także w bardzo bezkompromisowy sposób – dość powiedzieć że finałowy monolog sztuki wygłaszany jest … w języku migowym. Reszta to zaś przepięknie filmowane pod różnymi kątami przejażdżki Saabem po Hiroszimie i okolicach, połączone z wzajemnym poznawaniem się bohaterów, naznaczonych traumą bycia ludźmi. Bo niezależnie od różnicy pochodzenia, pokolenia i wykształcenia, gdy się zejdą raz i drugi kobieta z przeszłością z mężczyzną po przejściach, powstanie przynajmniej przyjaźń.

Po nagrodzonym Srebrnym Niedźwiedziem Wheel of Fortune and Fantasy (NASZA RECENZJA), czyli nowelowej przypowiastce o roli przypadku w ludzkim życiu, Ryûsuke Hamaguchi kontynuuje swoją podróż z francuskimi nowofalowcami w poszukiwaniu sensu życia i istoty człowieczeństwa. Głównym tematem Drive My Car staje się komunikacja. Co przemilczeć, a co musi wybrzmieć w relacjach? Czy samodzielne tworzenie sekretów w życiu innych ludzi jest uczciwe? Co to znaczy kogoś zabić i czy można to sobie wybaczyć? Weźcie ze sobą dużo kawy i wsiadajcie do mojego Saaba.

Marcin Prymas
Marcin Prymas
Drive My Car plakat

Drive My Car

Tytuł oryginalny: „Doraibu mai kâ”

Rok: 2021

Gatunek: dramat

Kraj produkcji: Japonia

Reżyseria: Ryûsuke Hamaguchi

Występują: Hidetoshi Nishijima, Tôko Miura, Masaki Okada i inni

Dystrybucja: Gutek Film

Ocena: 4/5