Igraszka – recenzja filmu „Dom, który zbudował Jack”

Lars von Trier szokuje branżę filmową zupełnie jak, Larry Flynt prasową. Tylko przed polskim pokazem premierowym jego dzieła ludzie poddani transgresji biegli ku najlepszemu miejscu. Widownia wrzała, zastanawiając się czy obraz, który zaraz zobaczą jest tak brutalny jak mówią.

U Duńczyka wszystko nakręcone jest jak szwajcarski zegarek, on doskonale zdaje sobie sprawę z tego co robi. Tym razem na warsztat bierze zabójcę z zaburzeniami na tle nerwowym (Matt Dillon), istotę dobra i zła oraz badanie wpływu dzieciństwa i rodziny na człowieka. Historia zostaje ukazana w pięciu aktach, w każdym z nich mamy do czynienia z innych rodzajem morderstwa. Najbardziej intrygująca staje się psychika tego, który zaraz ma zabić, z czym się boryka, co mu leży na sercu i co mu dolega. Tytułowy Jack usilnie próbuje zbudować dom, lecz cały czas coś mu nie odpowiada. Kilkukrotnie burzy fundamenty, co symbolicznie oznacza brak poczucia bezpieczeństwa i samoakceptacji.
"Barka dantego" / "La Barque de Dante" - Eugène Delacroix
W główny wątek wplątane zostają obrazy sławnych artystów, wiersz Williama Blake’a, różne animacje i grafiki, a słynna „Boska komedia” Dantego nabiera ogromnego znaczenia. Użycie tego dzieła z pogranicza średniowiecza i renesansu okazało się piekielnie inteligentne, film naszpikowany jest czarnym humorem. Bawi, jednocześnie wydobywając z nas naszą najciemniejszą stronę. Nikt z nas by nie przypuszczał, że widok mordercy obrzynającego piersi swojej ofierze może sprawić nam niepohamowaną przyjemność i wywołać uśmiech.

Trier wysyła wulgarny gest w stronę tych, którzy zarzucają mu mizoginizm i szowinizm. Pokazując na przykład „Pocałunek” Gustava Klimta czy sztukę Paula Gaugina, który adorował płeć piekną, automatycznie wyklucza to oskarżenie. Choć w „Domu, który zbudował Jack” pada zdanie, że kobiety są głupie i nietrudno odnieść też wrażenie, że tylko w ten sposób zostają przedstawione na ekranie, to zwykła igraszka z publicznością. Sam reżyser zapytany o to przez dziennikarza odpowiedział, że to celowy zabieg, który ma zwieść nas na manowce oraz, że zrobił sporo dla kobiet w swoich obrazach.

Inny skandalista, Alexander McQueen mawiał, że najważniejszym założeniem w jego kolekcjach było wzbudzenie emocji. Wolał mieć po swojej stronie dozgonnych zwolenników, jak i głosy tych znacznie mniej przychylnych. Zaś Susan Sontag w jednym ze swoich esejów pisała, że wybaczamy pisarzom ich błędy, złą składnię i potknięcia, jeśli w zamian dostajemy porządną dawkę adrenaliny podczas czytania. Sam syn marnotrawny został wygnany z Cannes jak niegdyś Dante Alighieri z Florencji, dlatego w najnowszym obrazie obdarowuje nas kolejnym pstryczkiem w nos obsadzając w rolę Wergiliusza Bruno Ganza, który najbardziej znany jest z wcielenia się w Adolfa Hitlera w „Upadku” Olivera Hirschbiegela. Mistrz dodatkowo czerpie inspirację ze swoich wcześniejszych równie kontrowersyjnych dokonań ze szczególnym uwzględnieniem Dogmy 95.

Nie da się ukryć, że reżyser sprostał swoim ambicjom, przyćmił wszystkich, sprawiając, że mówiono o jego dziele najdłużej. W rzeczy samej, „Dom, który zbudował Jack” to jeden z tych filmów, o których można rozmawiać godzinami. Jednych zachwyca, drugich obrzydza, a w jeszcze innych wywołuje deja vu. Wymyka się ze zwykłej skali, oceny oscylują między wielkim rozczarowaniem, a stwierdzeniem, że to arcydzieło współczesnego kina. Czarne albo białe, nic pomiędzy. Taki jednak był cel, w pewnym wywiadzie twórca uznał, że „Jeżeli wszyscy Cię kochają to znaczy, że poniosłeś porażkę”.

Aleksandra Szwarc

Dom, który zbudował Jack

Tytuł oryginalny: „The House That Jack Built”

Rok: 2018

Gatunek: komediodramat, psychologiczny

Kraj produkcji: Dania. Francja

Reżyser: Lars von Trier

Występują: Matt Dilon, Bruno Ganz, Uma Thurman i inni

Dystrybucja: Gutek Film

Ocena: 4,5/5