Jeszcze z tobą nie skończyłem – recenzja filmu „Dom Dobry” – WFF 2025

Gdyby wzorem profesjonalnych amerykańskich rozgrywek sportowych Warszawski Festiwal Filmowy miał swoje Hall of Fame, Wojciech Smarzowski znalazłby się w niej w pierwszym możliwym terminie. Do tej pory prezentował tu swoje trzy dzieła, co każdorazowo owocowało przynajmniej jedną nagrodą. Dwukrotnie zwyciężał w plebiscycie publiczności, raz dołożył do tego zwycięstwo w Konkursie Międzynarodowym – w 2011, kiedy triumfowała Róża. Należy również do ścisłego grona najbardziej rozpoznawalnych artystów odkrytych przez sekcję Nowe Filmy, Nowi Reżyserzy, obecnie znaną jako 1–2.

Smarzowski w swoim kolejnym filmie – Domu dobrym – co z pewnością zaszokuje wielbicieli twórcy, przygląda się polskiej patologii. Nie jest to co prawda biedna, zaściankowa patologia rodem z Domu Złego, raczej ustawiona, obrotna patologia, przypominająca, chociażby bohaterów pierwszego Wesela. Mamy więc klasycznego „Smarzola” i na tym stwierdzeniu w zasadzie mógłbym kończyć tekst. Zwolennicy reżysera wiedzą, że mogą iść do kina, by potem z zachwytem opowiadać, jak rozprawiono się tutaj z polskimi przywarami i jak boleśnie prawdziwy oraz realistyczny obraz udało mu się stworzyć. Przeciwnicy zaś będą narzekać na tabloidową opowieść, przesadne portretowanie przemocy, a może nawet na ojkofobię. Warstwę oceny możemy więc mieć za sobą i, zaburzając nieco kolejność, przejść do opisu samego dzieła.

W największym skrócie mamy tu do czynienia z symfonią przemocy i upokorzenia. Przemoc jest tutaj jednostronna, wykierowana przez męża (wcześniej narzeczonego) w stronę jego partnerki. Grzegorz (Tomasz Schuchardt) jest mężczyzną opresyjnym, traktującym relację z Gośką (Agata Turkot) jako nieustanne pole do podkreślenia swojej siły i dominacji. Ta rozgrywa się nie tylko na płaszczyźnie czysto fizycznej, ale również ekonomicznej czy towarzyskiej. Dużo starszy partner ma stanowisko w lokalnym samorządzie, kilka biznesów oraz liczne wpływy. Ze względu na dobre relacje z policją wydaje się być nietykalny; pomaga mu również przebiegłość w ukrywaniu dowodów i absolutna bezczelność podczas zeznań. Gosia, jako ofiara, w trakcie trwania filmu zmienia się z pełnej życia i energii młodej kobiety w posiniaczoną, przygarbioną i przede wszystkim psychicznie wyniszczoną osobę, całym swoim jestestwem wołającą o pomoc.

Wspomniana zmiana, zarówno u coraz bardziej wyniszczonej Gosi, jak i nakręcającego się w swoim poczuciu bezkarności Grześka, nie zachodzi tutaj liniowo. Smarzowski, pozostając przy dobrze znanych sobie motywach, zdecydował się na pewnego rodzaju eksperyment z formą, szatkując całą opowieść trochę na modłę wykorzystywaną przez amerykańskich niezależnych filmowców na przełomie wieku. Ciężko określić więc chronologię zdarzeń (chociaż stan cywilny, jak i wiek dzieci stanowią sporą pomoc), a co ważniejsze – które z nich działy się naprawdę, a które są dowodami na domniemany obłęd kobiety. Widz również z tej mieszanki może wybrać sobie dowolny podzbiór scen jako historię, którą chce widzieć jako prawdziwą. Reżyser pomógł w tym do tego stopnia, że przygotował dwa alternatywne zakończenia. Niechronologiczna kolejność dynamicznie pociętych scen pozwoliła również twórcom na swego rodzaju recycling, zwłaszcza obrazów przemocy domowej. Nie wiadomo, czy więcej tu oszczędności, chęci pochwalenia się światu, jak realistycznie te sceny sfilmowano, czy zamierzonej operacji mającej przywołać na myśl widza efekt nawracającej traumy, ale faktem jest, że scen tych nie sposób zapomnieć – między innymi z powodu tak częstej ekspozycji. A przemoc tutaj jest dosłowna, obrazowa i niezwykle brutalna, zwłaszcza jeżeli weźmiemy pod uwagę, że wciąż poruszamy się poza kategoriami kina gatunkowego.

W Domu dobrym nie brakuje szpilek, chociaż biorąc pod uwagę ich dyskrecję, to bardziej szpikulce do szaszłyków, wbite w polskie instytucje. Samorządowcy nadużywają władzy i prowadzą nieczyste interesy, policja posłusznie dostosowuje się do ich woli, stawiając się jedynie w kwestii ostatecznej wysokości łapówki, sąd i prokuratura zdają się umywać ręce od jakiejkolwiek odpowiedzialności, a księża przymykają oko na własne święte prawa, o ile koperta jest wystarczająco gruba. Na tym tle szokująco dobrze wyglądają dom samotnej matki i ośrodek pomocy społecznej. Oczywiście standard życia, jaki te placówki oferują, jest daleki od wakacyjnego kurortu, ale samym pracowniczkom tych instytucji Smarzowski zdecydowanie nie odmawia chęci, dobrej woli i po prostu olbrzymiego zaangażowania, by czynić dobro. Można wręcz mieć nadzieję, że po seansie tego niezwykle bolesnego filmu część kobiet dotkniętych przemocą może nabrać pewności, że mają gdzie szukać pomocy – co z pewnością byłoby wartością większą niż nagrody zdobywane na festiwalowych galach.

 
 
Marcin Grudziąż
Marcin Grudziąż

Dom Dobry

Tytuł oryginalny: Dom dobry

Rok: 2025

Kraj produkcji: Polska

Reżyseria: Wojciech Smarzowski

Występują: Tomasz Schuchardt, Agata Turkot i inni

Dystrybucja: Warner Bros Polska

Ocena: 3,5/5

 
3.5/5