Na co do kina? Cotygodniowy przegląd premier #34

Porównując obecne premiery, z tym co widzieliśmy przez ostatnie dwa tygodnie, przed oczami klaruje nam się wizja przyczajonego przy komputerze grafika, który czeka na ogłoszenie oscarowych nominacji. Następnie w pośpiechu nanosi liczbę możliwych nagród i szybko wypycha finalną wersję plakatu do dystrybutora, który siedzi jak na szpilkach, czekając kiedy będzie mógł wypuścić w świat kampanię reklamową opartą o najbardziej znaną nagrodę w przemyśle filmowym. Wśród oczywistych hitów tego weekendu są dzieła mające szanse na nagrody Akademii. Mimo tego że "Wszystkie pieniądze świata", "Czas mroku" czy "Tamte dni, tamte noce" traktujemy jako gwarant seansu co najmniej udanego, na premierę tygodnia wybraliśmy ten czwarty. Węgierskiego kandydata do statuetki za najlepszy film nieanglojęzyczny o tytule: "Dusza i ciało". Zwłaszcza, że obraz Ildikó Enyedi był dostępny w obiegu festiwalowym od niemal pół roku i część redakcji może już osobiście poświadczyć jego jakość.

PREMIERA TYGODNIA: Dusza i ciało

WYBIERAMY SIĘ: Tamte dni, tamte noce, Wszystkie pieniądze świata, Czas mroku, Księżyc Jowisza

INNE PREMIERY: Więzień labiryntu: Lek na śmierć, Podatek od miłości, Gnomy rozrabiają, Traktorek Florek, Miś Bamse i córka wiedźmy

Naszą premierę tygodnia miał przyjemność obejrzeć Adrian Burz podczas Letniej Akademii Filmowej w Zwierzyńcu:

Mária i Endre pracują w jednej firmie. Ona wycofana, eteryczna, niepotrafiąca nawiązać kontaktu z innymi. On znudzony, przekonany, że już nic dobrego go nie spotka. Niby klasyczny wstęp do melodramatu. Tylko poniekąd... Rzadko się widuje tak bezkompromisowe dzieło. "Dusza i ciało" chce być zarówno prosta, ciepła, zabawna, jak i zawłaszcza sobie prawo do opowiadania o niezwykle poważnych tematach. Biurowa komedia przeplata się z romansem, lecz nie daje zniewolić banałowi właściwemu kinu gatunkowemu. Przeciwnie, raz po raz taranuje schematy. Zaciera granicę między realnością a fantazją. Stawia na eklektyzm. Reżyserka Ildikó Enyedi kręci swe dzieło z absolutną swobodą oraz olbrzymią empatią względem bohaterów i każdego, kto choć na chwilę odnajdzie w nich cząstkę siebie. Tym zdobyła nie tylko naszą przychylność. Jury w Berlinie nagrodziło ją Złotym Niedźwiedziem w tegorocznym konkursie. Film jest też węgierskim kandydatem do Oscara w kategorii Najlepszy film anglojęzyczny. Z pewnością warto pomaszerować do kina, by samemu przekonać się o wyjątkowości tego obrazu.

Adrian Burz
Adrian Burz
tamte dni tamte noce
"Tamte dni, tamte noce"

Tamte dni, tamte noce” przebojem zdobyły pierwszą cześć tegorocznego sezonu amerykańskich nagród filmowych. Krytycy prześcigali się w pochwałach na temat nowego dzieła w reżyserii Luci Guadagnino. Teraz wreszcie możemy zobaczyć inspirowany kinem Erica Rohmera obraz. Dlaczego warto pisze Marcin Prymas:

Wysokie temperatury, rozgrzane ciała i umysły. Młodość, wielka sztuka, polityka, sielanka. To wszystko w ciasnym splocie namiętności, niepewności i pragnień. Twórca „Nienasyconych” ponownie zabiera nas na uroczą północnowłoską prowincję, gdzie towarzyszymy kulturalnym elitom, a w tle niedopowiedzenia i tłumione uczucia. Bezpretensjonalny i piękny scenariusz za miesiąc prawdopodobnie dostanie Oscara - to dobry powód do seansu. Jednakże na największą uwagę zasługuje fenomenalne aktorstwo. Jeden z najlepszych filmów stycznia i cudowna podróż z mroźnej Polski do upalnych Włoch.

Marcin Prymas
Marcin Prymas

Następny film zapamiętany zostanie nie przez swoje walory artystyczne a przez okoliczności, w jakich powstał. Otóż niewiele ponad miesiąc przed premierą „Wszystkich pieniędzy świata” reżyser Ridley Scott zdecydował się na nakręcenie części scen od nowa, mimo że film był już gotowy. Oskarżonego o molestowanie seksualne Kevina Spaceya zastąpił Christopher Plummer, który za swoją rolę otrzymał nominację do Oscara. To nie koniec kontrowersji, gdyż środowiska feministyczne odkryły, iż Mark Wahlberg otrzymał ponad tysiąc razy większe wynagrodzenie za dokrętki niż Michelle Williams. Ostatecznie aktor oddał pieniądze na cele charytatywne. A o czym w ogóle jest ten film? To historia porwania 16-letniego wnuka miliardera Jeana Paula Getty’ego. Najbogatszy człowiek świata odmówił jednak zapłacenia okupu.

all_the_money_in_the_world
"Wszystkie pieniądze świata"

Dramat „Księżyc Jowisza” miał okazję obejrzeć Krystian Prusak podczas 17. MFF Nowe Horyzonty we Wrocławiu:

Film Kornéla Mundruczó, stałego bywalca festiwalu, miał swoją premierę w Cannes, gdzie zebrał mieszane opinie krytyków. Podobna sytuacja miała miejsce na Nowych Horyzontach. Po pełnym świeżych pomysłów „Białym Bogu” otrzymałem rozczarowującą drugą część zapowiadanej trylogii. Reżyser niestety nie udźwignął nośnego tematu uchodźców i terroryzmu, posiłkując się elementami fantasy. Nie sposób jednak nie docenić imponującego warsztatu i iście hollywoodzkiej realizacji (świetna scena pościgu).

Krystian Prusak
Krystian Prusak

Najnowszy film, za którego reżyserię odpowiedzialny jest Joe Wright („Duma i uprzedzenie”, „Anna Karenina”) opowiada historię Winstona Churchilla w czasie tuż przed drugą wojną światową. W materiałach promocyjnych już po samych strojach widać pieczołowicie oddaną atmosferę tamtych czasów. Ciekawość podsycają oscarowe nominacje w kategoriach scenografii, kostiumów i charakteryzacji. Nie można zapomnieć o Garym Oldmanie, który w „Czasie mroku” wciela się w Churchilla i został już uhonorowany za tę rolę Złotym Globem i nominacją do Oscara. Czekamy z niecierpliwością, bowiem ten tytuł został wyróżniony także za zdjęcia oraz w najważniejszej kategorii – najlepszy film.

czas mroku
"Czas mroku"

Aż trzy lata kazali czekać fanom twórcy filmowej adaptacji książek Jamesa Dashnera na powrót Streferów . Trzecia odsłona serii, zatytułowana “Więzień labiryntu: Lek na śmierć”, wchodzi do kin w momencie, gdy nie będzie miała wielu konkurentów w swojej wadze. Początek roku przynosi bowiem produkcje szykowane pod sezon oscarowy, a nie pod masową rozrywkę. My nie spodziewamy się, by seria nagle zaczęła nas bawić, w końcu jej targetem od zawsze pozostawała młodzież. Być może grupa docelowa, o którą kiedyś filmy Wesa Bella walczyły z “Igrzyskami śmierci” i “Niezgodną”, wyrosła podobnie jak odtwórcy głównych ról. Wszak Dylan O’Brien i Thomas Brodie-Sangster zmężnieli, a Kaya Scodelario stała się lwicą salonową. Jak mniemamy będzie to propozycja dla tych, którzy śledzą przygody ich postaci z wypiekami od początku. Czytaj: raczej niewielu.

Co jeszcze? Od czasu do czasu do polskich kin zawitać musi komedia romantyczna ozdobiona logiem TVN-u. „Podatek od miłości” dotyczyć będzie kobieciarza i oszusta (w tej roli Grzegorz Damięcki) oraz tropiącej go inspektorki podatkowej (w osobie Aleksandry Domańskiej). Kto się czubi, ten się lubi, więc przez 113 minut będziemy mogli obserwować, jak tych dwoje toczy walkę, a później zaczyna między nimi iskrzyć. Trailer sprzedaję ten oczywisty rozwój spraw w dość przystępny sposób, więc przygotujcie się drodzy kinomani, iż wasze połówki mogą chcieć was wyciągnąć na seans. Jeśli nie macie dobrej wymówki, szykujcie się na splot gagów właściwych tego typu produkcjom, pełen epizodyczynych występów gwiazd. Nie wykluczamy, że to może być dobra produkcja, wszakże recenzenci jeszcze nie wystawili żadnej opinii, a ryzykować z własnej woli nie zamierzamy.

Bamse
"Miś Bamse i córka wiedźmy"

Kolejna propozycja jest skierowana raczej do młodszych widzów. „Gnomy rozrabiają” są reklamowane tradycyjnym sloganem film twórców „Shreka” i „Gangu Wiewióra”, więc okaże się, czy możemy liczyć na tak błyskotliwe dialogi, jak w bajce o ogrze. Fabuła „Gnomów…” opowiada o dziewczynce, która przeprowadza się do innego miasta, do nowego domu. Odkrywa ona, że dom ten zamieszkuje kolekcja krasnali ogrodowych. Figurki okazują się być żywe i pełnić funkcję strażników – walczą z potworami z innych wymiarów. Już w piątek będziemy mogli się przekonać, czy tej bajce bliżej będzie do „Shreka”, który zapisał się w popkulturze, czy do „Gangu Wiewióra”, który został zapomniany po kilku tygodniach. 

Norweski „Traktorek Florek” nie wygląda na produkcję, na którą warto wydać pieniądze zabierając ze sobą przedszkolaka, chyba że pragnie on zostać farmerem. Sielankowa, edukacyjna opowieść o przyjaźni pewnej rodziny z żywym traktorem jawi się jako film, którego miejsce było w porannym niedzielnym paśmie w latach 90. zaraz po „Teleranku”. Młodych entuzjastów maszyn rolniczych jednak nie trzeba będzie namawiać. Mamy dla nich doskonałą wiadomość! W tym roku w polskich kinach jeszcze dwa sequele „Traktorka Florka”.

Pozostając w Skandynawii, ciekawszą alternatywą dla kilkulatka, i być może powrotem do przeszłości dla rodziców, wydaje się być „Miś Bamse i córka wiedźmy„. Kolejna po zeszłorocznym „Misiu Bamse i mieście złodziei” próba adaptacji szwedzkich komiksów, w latach 90. popularnych także w Polsce. Cieszące oko klasyczną kreską baśniowe przygody bohaterskiego misia, który tym razem próbuje nie dopuścić do zniszczenia tamy i zalania leśnej wioski zwiastują kawał rozrywki dla dzieci do lat 6.