Na co do kina? Cotygodniowy przegląd premier #25

Kończy się powoli festiwalowa gorączka, więc czas wracać do seansów z normalnego obiegu. Dystrybutorzy przygotowali zestaw siedmiu filmów, z których przynajmniej trzy warto zobaczyć w kinie. Zapraszamy na nasz cotygodniowy przegląd premier.

PREMIERA TYGODNIA: Cicha noc

WYBIERAMY SIĘ: Coco, Morderstwo w Orient Expressie

INNE PREMIERY: Totem, Mikołaj w każdym z nas, Tom of Finland, Labirynt świadomości

Największe nadzieje wiążemy w redakcji ze zwycięzcą Gdyni czyli „Cichą nocą” Piotra Domalewskiego. Film widział już Marcin Prymas (niedługo pełna recenzja), który jednak kręci nosem: 

Polska prowincja, zestaw obowiązkowych żartów ze wsi, z deszczu w grudniu, z „Kevina samego w domu” do tego wszystkiego bardzo nieudolnie budowany klimat tajemnicy i nawałnica komentarzy społecznych jakimi raczy nas autor. „Cicha noc” to film niewątpliwie warty uwagi i szansy, aktorstwo stoi na bardzo wysokim poziomie, zdjęcia są estetyczne, a niektóre dialogi i mini wątki są rozpisane cudownie. Poznajemy Adama, najstarszego potomka od lat żyjącej z „saksów” rodziny, przyjeżdża on w niewiadomym celu i w tajemnicy przed swoją partnerką do domu rodzinnego w wigilię. Czego chce? Czemu młodszy brat bohatera z dnia na dzień rzucił pracę w Holandii? Do kogo są adresowane anglojęzyczne vlogi Adama? Jeśli te pytania cię zainteresowały to idź na seans.

Marcin Prymas
Marcin Prymas
Coco
"Coco"

Coco” to nowa animacja Pixara. W internecie można znaleźć same pozytywne recenzje, a z nich wypływają jedynie superlatywy. Że wzruszy dorosłych, że czerpie z meksykańskiego folkloru, że ma trudne do przewidzenia posunięcia fabularne. Głównym bohaterem jest Miguel, który wbrew rodzinnej tradycji pragnie zostać muzykiem (a dokładniej gra na gitarze). Tylko, że w paśmie zachwytów często pomijana jest animacja pod tytułem „Księga życia” z 2014 roku, przy której powstawaniu palce maczał między innymi Guillermo del Toro. Niesamowite, że tam głównym bohaterem jest Manolo, który wbrew rodzinnej tradycji pragnie zostać muzykiem (a dokładniej gra na gitarze). Również odbywa podróż po krainie zmarłych, również są tam obecne piękne kadry z meksykańskimi dekoracjami, a postaci zmarłych przodków również przedstawione są jako drewniane lalki. Już w piątek będziemy mogli się przekonać czy „Coco” to faktycznie, perełka o której wszyscy będą pamiętać długi czas, czy niegrzesząca oryginalnością kopia nieco bardziej niszowej produkcji.

Po wieloletnim wygnaniu telewizyjnym Agatha Chrisite wraca do kin. Już wiemy, że amerykański sukces kasowy „Morderstwa w Orient Expressie” pociągnie za sobą ekranizacje kolejnych tomów przygód detektywa Herculesa Poirota. A czy warto wybrać się na tę adaptację najbardziej klasycznego z kryminałów? Najprawodpobniej tak, jednemu z najlepszych brytyjskich reżyserów Kennethowi Branaghowi udało się zebrać w swoim obrazie prawdziwą śmietankę aktorstwa z Judi Dench, Penelope Cruz i Willemem Dafoe, dotychczasowe recenzje są mocno mieszane i zarzucają produkcji konwencjonalność i przewidywalność, ale czy oglądamy Christie spodziewając się rewolucji? Wydaje nam się, że niekoniecznie.

Morderstwo w Orient Expressie
"Morderstwo w Orient Expressie"

Dzięki dystrybutorowi Tongarino Releasing mamy możliwość poznania losów jednej z najważniejszych ikon kultury gejowskiej XX-wiecznej Europy. Dzieła Touko Laaksonena, rysownika i bohatera „Tom of Finland” zasłynęły z homoerotycznego podtekstu i admiracji piękna i muskulatury męskiego ciała. Film po ciepłym przyjęciu na festiwalu w Helsinkach zdobył między innymi nagrodę FIPRESCI w Göteborgu i został fińskim kandydatem do Oscara dla filmu nieanglojęzycznego. Mimo wielu pozytywnych opinii pojawiły się również głosy o zbyt konserwatywnej formie nieadekwatnej do opowiadanej historii i o unikaniu scen seksu.

O nieco innych dylematach traktuje „Totem” debiutującego w pełnym metrażu Jakuba Charona. Ten niezależny film gangsterski z rodzimego podwórka miał szansę obejrzeć na premierze Maciek Kowalczyk, a jego uwagi przeczytacie poniżej:

"Totem" to sporo lepszy film niż sądziłem. Taki polski "Pusher", choć oczywiście do trylogii Nicolasa Windinga Refna jeszcze daleko. Dresiarskie kino z ambicjami, ale bez chęci zaimponowania komukolwiek czy efekciarstwa jak robi to Patryk Vega. Oczywiście ma swoje błędy, a reżyser chwilami popada w moralizatorskie tony lub dla odmiany pławi się w przemocy i podwórkowej łacinie (mięsem rzucaają tu tu być może częściej niż w „Psach”). Kamera z ręki, często przyklejona do twarzy lub łysej czaszki protagonisty. W scenach akcji może nawet za bardzo się tego trzymali, bo chwilami gubiłam wątek. Ogólnie to historia bandyty-narkomana z braterskim konfliktem i porachunkami z serbską mafią w tle. A i przy okazji, nie dajcie się nabrać na tanią kontrowersję, którą próbowano promować dzieło Jakuba Charona. Popek pojawia się na jakieś 20 sekund i nie wypowiada nawet słowa. Można obejrzeć, ale niekoniecznie na wielkim ekranie.

Maciej Kowalczyk
Maciej Kowalczyk
Totem - Film
"Totem"

Po 10 latach nieobecności, do reżyserowania wraca Konrad Niewolski. Autor kultowej „Symetrii” na tyle lat rozstał się z dużym ekranem, po niezbyt ciepłym przyjęciu filmu „Palimpsest” w 2006 roku. Teraz będziemy mogli zobaczyć jego najświeższe dzieło, „Labirynt świadomości„. To thriller science-fiction o młodej dziennikarce, badającej sprawę fali samobójstw. W wyniku śledztwa trafia na potomka nazistów, kontynuującego szalone eksperymenty swego dziadka. Czyżby planował odrodzenie III rzeszy tutaj, w Polsce? Trailer i opisy sugerują dzieło niewyobrażalnie campowe, zupełnie nie do zaakceptowania na poważnie. Możemy mieć tylko nadzieję, że Konrad Niewolski pójdzie w stronę czarnej komedii. W innym wypadku trudno wróżyć temu dziełu świetlaną przyszłość. Co więcej, istnieją przesłanki każące podejrzewać, iż kiedyś film umówi na swoim kanale Mieciu Mietczyński.

Wszelkiej maści filmy świąteczne od lat traktuje jako swego rodzaju guilty pleasure, stąd pierwsze plakaty „Mikołaj w każdym z nas”, pojawiające się niemal równolegle z zimową reklamą Coca-Coli, wywołały uśmiech na mojej twarzy. Familijny film rozrywkowy z sympatycznym brodaczem w czerwonym kubraku zarobił swoje w rodzimej Norwegii, więc rok później dystrybutorzy postanowili zarobić na nim jeszcze raz, wypychając go do kilku europejskich krajów w europie. Zwiastuny nie zdradzają absolutnie nic nowatorskiego, zwykła historyjka o tym, że każdy może zostać świętym Mikołajem, co z resztą zwiastuje już sam tytuł.